3.05.2017

Od Rosaline CD Haydena

Jakiś starszy chłopak odciągnął tajemniczego obcego, który wdał się w bójkę. Nie widziałam go dotychczas, musiał być nowy, jednak nie było czasu na zastanawianie się kim jest i jaki miał zamiar wtrącając się do tego głupiego konfliktu, który niestety dotyczył mnie. Zresztą, nigdy nie cierpiałam jakichkolwiek kłótni, bałam się ich i starałam je omijać szerokim łukiem, co mogłoby świadczyć o mym tchórzostwie. Być może tak było, sama nie wiem. Niełatwo się do tego przyznać. Może to wszystko powodował strach przed tym, że jestem zbyt uległa? Za szybko wybaczam i nie potrafię powiedzieć czegoś obraźliwego komuś wprost? Rzeczywiście, można wywnioskować, że byłam tchórzem, choć jakoś z tym żyłam i było mi dobrze, aż do dzisiejszego banalnego konfliktu, w który niespecjalnie się zamieszałam. Choć widząc nowego, który przez tę szarpaninę mógł ściągnąć na siebie pełno nieprzyjemności i kłopotów. Wystarczyło, że z jego nosa pociekała krew. Na pewno teraz nie miałam czasu na jakiekolwiek przemyślenia. Obydwaj uczestnicy bójki wymieniali się groźnymi spojrzeniami, mieli zaciśnięte pięści.
-Chyba już skończyliście. - burknęłam. - Nie ma sensu tego ciągnąć, rozejdźcie się. - kontynuowałam, groźnie zmierzając wzrokiem gapiów.
Od razu po tym podeszłam do nieznajomego i z przerażeniem wpatrywałam się w jego bladą twarzą. Z jego nosa leciała krew. Serce biło mi coraz szybciej, usta wyschły na wiór.
-Po co w to wchodziłeś? Dlaczego wdałeś się w tę bójkę? Przecież to było kompletnie niepotrzebne, zresztą nie znasz mnie.. nie znasz ich. - mówiłam, miałam przyśpieszony oddech. Chodziłam wkółko, raz spoglądając na chłopaka, a raz w ziemię. Trzymałam się za głowę, nie wiedząc, co robić.
On stał i tylko się na mnie patrzył, nie wiedziałam, jak mam go odebrać. Nie potrafiłam rozszyfrować co czuje. Pokręciłam głową, po czym nakazałam mu iść za mną. Zaprowadziłam go w taki pusty zaułek, w którym nie przebywali nauczyciele ani uczniowie. Wyjęłam z torby chusteczkę i podałam chłopakowi.
-Lepiej by było, aby nikt nas nie widział. Niefajnie byłoby narobić sobie kłopotów pierwszego dnia szkoły. - wciąż kręciłam się w kółko, szarpały mną nerwy. - A zresztą to przeze mnie. Sama już nie wiem. - mamrotałam pod nosem kompletnie bez sensu, to wszystko przez zdenerwowanie, które wewnątrz mnie buzowało.
-Mam na imię Hayden. - w końcu się odezwał, trzymając chusteczkę przy nosie, która już niemal cała była przemoczona krwią.
-Jestem Rosaline, właściwie to Rosie.- wstrzymałam oddech - Powiedz mi, dlaczego się wtrąciłeś? Przez to ucierpiał twój nos i zaostrzyły się relacje z tym typem, zupełnie niepotrzebnie. - ugryzłam się w wargę.
-W zasadzie to powinnaś mi podziękować. - rzekł oschle.
Podałam mu drugą chusteczkę, gdyż poprzednia była już całkowicie we krwi.
-No racja, dziękuję, ale wciąż nie widzę potrzeby, abyś w tym uczestniczył. Przeze mnie już jest pod górkę. Zresztą chyba powinieneś zacząć wymyślać historyjkę o tym, jak mocno uderzyłeś się w nos albo jak dostałeś piłką w niego, po czym udać się to pielęgniarki, bo nie wygląda to najlepiej. - stwierdziłam, uważnie przyglądając się sinemu nosu, z którego wciąż ciekła krew. Byłam na siebie bardzo zła, nie wiedziałam też, jak mam się zachowywać wobec chłopaka. Czy okazać wielką wdzięczność, a może wciąż truć, że to wszystko było zbędne?

Hayden?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz