Dziewczyna zachowywała się dosyć nietypowo. Każdemu zdarza
się powiedzieć coś pod wpływem emocji. Zauważyłem wcześniej jak zabrała kilka
lepszych książek, w których tłumaczą zasady działania matematyki. Sądząc po jej
reakcji nie jest najlepszym umysłem ścisłym. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak
bardzo przejmuje się swoim zachowaniem. Nie zważając na jej ciche przeprosiny
wróciłem do lektury.
~~~
- Która to już osoba?
- Szósta, panie Benar - odparła ocierając oczy bawełnianą
chusteczką
Pokój był wszechstronny. Pełen ciepłych odcieni i
drewnianych detali. Jak na południową porę było w nim nieco ciemniej niż w
reszcie domu. Sufit powoli gnił w paru miejscach, farba odpadała, a
porozstawiane po pomieszczeniu różnorodne naczynia wskazywały, że dach musiał
być już stary i mocno przeciekał nawet przy najlżejszych opadach. Zaraz za
gabinetem wypełnionym regałami z księgami starszymi od samej królowej znajdowała
się obszerna sypialnia z dwuosobowym łożem, a z niej można było przejść do
niewielkiej garderoby oraz łazienki o gnijących ścianach i aparaturze. Na
dywanie leżała mała, szklana kolba.
- A ta butelka?
Mała buteleczka, która leżała na fioletowym dywanie nosiła
ślady użytkowania. Pełno było na niej tłustych odcisków palców, kilka
pojedynczych rys, a niedaleko leżała pipeta, która idealnie pasowała do otworu
butelki.
- To jego krople do oczu. Od dziecka miał problemy z
kanalikami łzowymi i zakraplał oczy do kilkunastu razy dziennie. - odparła
zachrypniętym głosem
- Skoro miał problemy z suchością oczu to, dlaczego w jego
kominku jest aż tyle popiołu - szturchnął pogrzebaczem pył zalegający w
palenisku
Kobieta przestąpiła z nogi na nogę i opierając się o blat
dębowego stołu przygryzła nieznacznie wagę. Gdy detektyw miał zadać kolejne
pytanie do pokoju wpadł Fryderyk. Jego wytrzeszczone oczy przyglądały się im
badawczo, a jego szybki oddech wskazywał, że drogę na piętro przebył
przeskakując schodki.
- Ona… Na dole! W holu! - wydyszał próbując złapać oddech
Nie czekając na wdowę przecisnął się obok kamerdynera i
wybiegł potykając się o własne nogi. Nie minęła minuta, a już był na parterze.
Na ciało panny Lesert padało światło zza uchylonych drzwi frontowych. Nie było
krwi, nie było śladów. Tylko rozbita pozytywka leżąca metr od zmarłej…
Głębsza analiza wykazała, że została zatruta arszenikiem. Jednak,
kto go podał? Liczba mieszkańców rezydencji malała w zastraszającym tempie,
lecz nie było wiadomo czemu. Została ich zaledwie piątka. Piątka, która niedługo
miała się zmniejszyć o kolejną osobę. Osobę, która zginie w inny wyszukany
sposób niż poprzednie.
~~~
Nie mogłem się skupić na lekturze. Co po chwilę ktoś
przechodził, wołał bibliotekarkę, do której miał jakąś sprawę lub też debatował
nieco zbyt głośno o zakończeniu książki. Co prawda mógłbym się przenieść do
swojego pokoju, ale książka nie wciągnęła mnie na tyle by tylko dla niej ruszyć
się do akademika. Wyjąłem podręcznik od jednego z przedmiotów i zacząłem liczyć
sobie, co trudniejsze zadania. Nieco się zasiedziałem, bo zdążyło się ściemnić.
Większość czytelników opuściło już mury biblioteki, a w pobliżu mnie siedziała
już tylko ta jedna dziewczyna, która nadal wpatrywała się z zagubieniem w
oczach we wzory matematyczne. Zamknąłem książkę nieco głośniej niż chciałem i
schowałem wszystkie notatki do torby. Rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie na
dziewczynę. Widocznie trudno przychodziła jej matematyczna wiedza. Wstałem, ale
nie zabierałem jeszcze plecaka. Pochyliłem się nieco w stronę dziewczyny, a ona
westchnęła cicho i spojrzała na mnie.
- Mogę się przysiąść? - chwyciłem poręcz krzesła, które
stało nieopodal
Przytaknęła i usiadła wygodniej wpatrując się załamana w
stronice książki. Odwróciłem krzesło oparciem do stołu i usiadłem na nim w
rozkroku. Spojrzałem nieco uważniej na temat, który studiowała. Nie był on zbyt
trudny, ale co poniektóre zadania mogły sprawiać problemy. Podciągnąłem nieco
kąciki ust na zachęcenie dziewczyny i spróbowałem jej nieco wytłumaczyć
materiał.
Była pojętna. Szybko wiązała ze sobą fakty i nie bardzo rozumiałem,
czemu sama nie mogła wpaść na rozwiązanie. Posiedziałem z nią chwilę, a gdy
zdawało mi się, że większość rozumie odstawiłem krzesło na swoje miejsce i
zabierając torbę wyszedłem po cichu by przypadkiem nie przerwać jej nauki.
~
Nadszedł dzień wycieczki. Cieszyłem się, lecz na myśl o
głośnych rówieśnikach odechciewało mi się gdziekolwiek jechać, a raczej lecieć.
Byłem spakowany już wcześniej, a przejazd na lotnisko i odprawa szybko mi
zleciała. Samolot był dosyć luksusowy, choć miejsca były wyliczone, co do
jednego. Zająłem jedno w dwóch miejsc przy stoliku przy końcu sali. Na chwilę
przed wylotem grzecznie dosiadła się do mnie jedna z dziewczyn. Była to ta,
którą spotkałem tamtego dnia w bibliotece.
- Chyba ostatnio zapomniałem Ci się przedstawić. Aaron
Emirals, miło mi Cię poznać. - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku znad grzbietu
własnej książki
(Rosaline?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz