3.12.2017

Od Aarona C.D Rosaline - wycieczka

Dziewczyna zachowywała się dosyć nietypowo. Każdemu zdarza się powiedzieć coś pod wpływem emocji. Zauważyłem wcześniej jak zabrała kilka lepszych książek, w których tłumaczą zasady działania matematyki. Sądząc po jej reakcji nie jest najlepszym umysłem ścisłym. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak bardzo przejmuje się swoim zachowaniem. Nie zważając na jej ciche przeprosiny wróciłem do lektury.
~~~
- Która to już osoba?
- Szósta, panie Benar - odparła ocierając oczy bawełnianą chusteczką
Pokój był wszechstronny. Pełen ciepłych odcieni i drewnianych detali. Jak na południową porę było w nim nieco ciemniej niż w reszcie domu. Sufit powoli gnił w paru miejscach, farba odpadała, a porozstawiane po pomieszczeniu różnorodne naczynia wskazywały, że dach musiał być już stary i mocno przeciekał nawet przy najlżejszych opadach. Zaraz za gabinetem wypełnionym regałami z księgami starszymi od samej królowej znajdowała się obszerna sypialnia z dwuosobowym łożem, a z niej można było przejść do niewielkiej garderoby oraz łazienki o gnijących ścianach i aparaturze. Na dywanie leżała mała, szklana kolba.
- A ta butelka?
Mała buteleczka, która leżała na fioletowym dywanie nosiła ślady użytkowania. Pełno było na niej tłustych odcisków palców, kilka pojedynczych rys, a niedaleko leżała pipeta, która idealnie pasowała do otworu butelki.
- To jego krople do oczu. Od dziecka miał problemy z kanalikami łzowymi i zakraplał oczy do kilkunastu razy dziennie. - odparła zachrypniętym głosem
- Skoro miał problemy z suchością oczu to, dlaczego w jego kominku jest aż tyle popiołu - szturchnął pogrzebaczem pył zalegający w palenisku
Kobieta przestąpiła z nogi na nogę i opierając się o blat dębowego stołu przygryzła nieznacznie wagę. Gdy detektyw miał zadać kolejne pytanie do pokoju wpadł Fryderyk. Jego wytrzeszczone oczy przyglądały się im badawczo, a jego szybki oddech wskazywał, że drogę na piętro przebył przeskakując schodki.
- Ona… Na dole! W holu! - wydyszał próbując złapać oddech
Nie czekając na wdowę przecisnął się obok kamerdynera i wybiegł potykając się o własne nogi. Nie minęła minuta, a już był na parterze. Na ciało panny Lesert padało światło zza uchylonych drzwi frontowych. Nie było krwi, nie było śladów. Tylko rozbita pozytywka leżąca metr od zmarłej…
Głębsza analiza wykazała, że została zatruta arszenikiem. Jednak, kto go podał? Liczba mieszkańców rezydencji malała w zastraszającym tempie, lecz nie było wiadomo czemu. Została ich zaledwie piątka. Piątka, która niedługo miała się zmniejszyć o kolejną osobę. Osobę, która zginie w inny wyszukany sposób niż poprzednie.
~~~
Nie mogłem się skupić na lekturze. Co po chwilę ktoś przechodził, wołał bibliotekarkę, do której miał jakąś sprawę lub też debatował nieco zbyt głośno o zakończeniu książki. Co prawda mógłbym się przenieść do swojego pokoju, ale książka nie wciągnęła mnie na tyle by tylko dla niej ruszyć się do akademika. Wyjąłem podręcznik od jednego z przedmiotów i zacząłem liczyć sobie, co trudniejsze zadania. Nieco się zasiedziałem, bo zdążyło się ściemnić. Większość czytelników opuściło już mury biblioteki, a w pobliżu mnie siedziała już tylko ta jedna dziewczyna, która nadal wpatrywała się z zagubieniem w oczach we wzory matematyczne. Zamknąłem książkę nieco głośniej niż chciałem i schowałem wszystkie notatki do torby. Rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie na dziewczynę. Widocznie trudno przychodziła jej matematyczna wiedza. Wstałem, ale nie zabierałem jeszcze plecaka. Pochyliłem się nieco w stronę dziewczyny, a ona westchnęła cicho i spojrzała na mnie.
- Mogę się przysiąść? - chwyciłem poręcz krzesła, które stało nieopodal
Przytaknęła i usiadła wygodniej wpatrując się załamana w stronice książki. Odwróciłem krzesło oparciem do stołu i usiadłem na nim w rozkroku. Spojrzałem nieco uważniej na temat, który studiowała. Nie był on zbyt trudny, ale co poniektóre zadania mogły sprawiać problemy. Podciągnąłem nieco kąciki ust na zachęcenie dziewczyny i spróbowałem jej nieco wytłumaczyć materiał.
Była pojętna. Szybko wiązała ze sobą fakty i nie bardzo rozumiałem, czemu sama nie mogła wpaść na rozwiązanie. Posiedziałem z nią chwilę, a gdy zdawało mi się, że większość rozumie odstawiłem krzesło na swoje miejsce i zabierając torbę wyszedłem po cichu by przypadkiem nie przerwać jej nauki.
~
Nadszedł dzień wycieczki. Cieszyłem się, lecz na myśl o głośnych rówieśnikach odechciewało mi się gdziekolwiek jechać, a raczej lecieć. Byłem spakowany już wcześniej, a przejazd na lotnisko i odprawa szybko mi zleciała. Samolot był dosyć luksusowy, choć miejsca były wyliczone, co do jednego. Zająłem jedno w dwóch miejsc przy stoliku przy końcu sali. Na chwilę przed wylotem grzecznie dosiadła się do mnie jedna z dziewczyn. Była to ta, którą spotkałem tamtego dnia w bibliotece.
- Chyba ostatnio zapomniałem Ci się przedstawić. Aaron Emirals, miło mi Cię poznać. - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku znad grzbietu własnej książki

(Rosaline?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz