Aż parsknęłam śmiechem, słysząc to co mówiła dziewczyna. Może i to o makijażu to prawda, ale dla mnie było to absurdem, To całe malowanie się... Owszem, sama malowałam oczy, ale poza nimi byłam czysta jak łza. Zresztą dlaczego przykrycie twarzy warstwą kosmetyków miało dodać pewności siebie? Jeśli kobieta wiedziała ile jest warta, podobała się samej sobie, to i bez tego była pewną siebie. Eh, nigdy tego nie zrozumiem. Ale niech jej będzie.
- Wyglądam jak kto? - Spytałam, spuszczając głowę i starając się za bardzo nie śmiać.
- Jak hollywoodzka gwiazda. - Odparła spokojnie Klara, chociaż widziałam w jej oczach, że raczej nie lubi powtarzać się dwa razy.
- Nie wyglądam jak one. - Odpowiedziałam, ruszając w stronę, gdzie składowane były rekwizyty. Przekopałam prawie wszystkie, nim znalazłam to czego szukałam. Wyciągnęłam jakiś stary, trochę już obdarty fioletowy szal z piór, wielkie różowe okulary w kształcie gwiazd i czarny cylinder. Założyłam na siebie to wszystko i ruszyłam w stronę Klary, przesadnie kołysząc biodrami na lewo i prawo.
- Teraz jestem gwiazdą! - Zaczęłam robić pozy, które często ludzie robią do zdjęć, kiedy chcą mieć z nich ubaw. Dziwne pozy i jeszcze dziwniejszy miny, które robiłam sprawiły, że dziewczyna zaczęła się śmiać. Początkowo cicho, jakby trochę nieśmiało, jednak z każdą chwilą jej śmiech narastał, co mnie pchało w stronę coraz większych wygłupów.
- Widzę, że macie mnóstwo energii do wygłupów. - Pan Eric skomentował krótko nasze śmiechy, a my momentalnie zamilkłyśmy, kamieniejąc jak posągi. Powoli zdjęłam z głowy cylinder i starając się nie śmiać, powiedziałam.
- Taaak. Po prostu nie możemy się już doczekać tych wspaniałych zajęć z panem. - Posłodziłam mężczyźnie, nie siląc się nawet, by nie było tego słychać. Nauczyciel popatrzył na mnie krótko ponad oprawkami swoich okularów i westchnął ciężko, jakby moje słowa sprawiły mu ogromny ciężar.
- Lena, Lena, Lena... - Powtórzył, kręcąc głową, po czym przyjrzał się Klarze, jakby dopiero teraz ją zauważył. - Panno Klaro, nie bierz przykładu ze swojej koleżanki. Ona ma zdecydowanie za dużo energii, której nie potrafi poprawnie wykorzystać.
Prychnęłam, udając obrażoną, ale wiedziałam, że tak naprawdę mężczyzna nie mówił tego złośliwie. Po prostu miał taki sposób bycia, podobny trochę do Aleca. Ale to trzeba było wiedzieć, bo bez tej wiedzy tego typu ludzie, wydawali się oschli, wredni i złośliwi, mimo że naprawdę tak nie było.
- Niech się pan o nią nie martwi. Nie stoczy się do mojego poziomu. - Zaśmiałam się, spoglądając na koleżankę, która bez większej zmiany mimiki, patrzyła na nas.
- Na następnych zajęciach pokażecie jakieś krótkie przedstawienie. - Powiedział pan Stanley, po długiej chwili ciszy. Znieruchomiałam i powoli odwróciłam się w jego stronę, mając nadzieję, że się przesłyszałam.
- Ale jak to? To kara za wejście na salę przed panem...?
- Nie. Po prostu jestem ciekaw, czy coś wymyślicie. - Rzucił przez ramię, a dzwonek, który oznajmił początek lekcji nawet nie pozwolił mi zaprotestować. Spojrzałam w stronę Klary, która też była dość zaskoczona słowami nauczyciela.
Klara? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz