3.13.2017

Od Charlotty CD Aarona

  Po obiadowe spacery z Maurycym już po pierwszym tygodniu w akademii stały się nawykiem, podobnie jak poranne przebieżki z Cindy. Prawdopodobnie zabierałabym na nie też mieszańca, ale kocur zdecydowanie bardziej wolał wyspać się do południa niż wstawać przed piątą nad ranem i wychodzić na dwór, przecież można by wtedy umrzeć. Swoim lenistwem zwierzak przypominał mi kogoś, kogo kiedyś bardzo dobrze znałam.
  Dlatego codziennie po obiedzie, kiedy większość uczniów siedziała na stołówce lub była w swoim pokoju, ja wychodziłam z tym futrzanym leniem na krótki spacer, przechadzając się w pobliżu budynku. Zawsze wtedy towarzyszyła mi samotność, w końcu wszyscy pozostali mieli na ten czas jakieś zajęcia, tylko ja byłam na tyle leniwa lub po prostu zorganizowana, że miałam czas na spacer.
  Jednak tego jednego dnia było inaczej. Jak zwykle stałam na środku trawnika, wpatrując się w niebo, kiedy usłyszałam miauczenie, które bardziej przypominało płacz dziecka. I gdybym już kilkakrotnie nie słyszała tego dźwięku, prawdopodobnie pomyliłabym go właśnie z płaczem dziecka. Spojrzałam w prawo i nim zdążyłam zrozumieć co się dzieje, Maurycy wskoczył mi na ręce, przestraszony wbijając mi pazury w ramiona. Syknęłam cicho, jednak bez słowa przytuliłam kota, starając się go uspokoić, jednocześnie patrząc w stronę, z której przybiegł. Byłam naprawdę ciekawa co tak go wystraszyło, już dawno nie widziałam go w takim stanie. Po chwili całe zajście się wyjaśniło, zza rogu budynku wyłonił się chłopak, prowadzący na smyczy dalmatyńczyka. Chociaż bardziej wyglądało to jakby pies ciągnął za sobą kukiełkę ludzkich rozmiarów, która z nieszczególnym uporem poddawała się harcom psa. Uśmiechnęłam się pod nosem delikatnie, widząc jak chłopak próbuje powstrzymać swojego czworonożnego towarzysza, który ruszył na nas z impetem, machając ogonem we wszystkie strony. Kucnęłam powoli, starając się wytrzymać ból, wbijających się w moją skórę pazurów czarnego kocura z wąsami, kiedy ten pakował mi się na głowę ze strachu.
  Biało czarny psiak podszedł zaciekawiony do mojej wyciągniętej w jego kierunku ręki i obwąchał ją dokładnie, nadstawiając uszu. Potem zerknął na swojego pana, jakby sprawdzając, czy i on nie wyczuwa zagrożenia, a może czekał na znak, że wszystko jest okej?
- Przepraszam za niego, zdaje się, że trochę wystraszył twojego kota. - Powiedział, patrząc gdzieś ponad moją głową. Początkowo nie za bardzo zwróciłam na niego uwagę, gdyż w jej centrum znajdował się jego pies, który radośnie zaczął lizać mnie po dłoni.
- Nie ma sprawy, nie mogłabym się gniewać na tego słodziaka. - Uśmiechnęłam się szeroko, drapiąc czworonoga za uchem. - A temu leniowi przydałoby się trochę więcej ruchu. - Zerknęłam na kota, który przednimi łapami oparł się o moje ramię, wyciągając ciekawski łeb w stronę dalmatyńczyka. Nie minęła długa chwila, gdy Maurycy ocierał się o jego łapy i nogi jego właściciela, co swoją drogą było dość dziwne jak na niego, z reguły unikał kontaktu z obcymi. Skrzyżowałam ręce na piersiach i skomentowałam krótko zachowanie mojego kota. - Zdrajca.
  Przeniosłam spojrzenie na chłopaka, który stał w miejscu, chyba bojąc się ruszyć, otoczony przez zwierzaki, które chodziły w okół jego nóg. Chociaż tej sytuacji były też plusy, mogłam spokojnie się mu przyjrzeć, bez obaw, że nagle gdzieś zniknie. Znaczy pewnie bym mu się przyjrzała, gdyby szare oczy po chwili nie popatrzyły centralnie na mnie, na szczęście oboje natychmiast odwróciliśmy wzrok, kierując go z powrotem na naszych towarzyszy.
- Jestem Charlotta, a ten zdradziecki dżentelmen z wąsami, to Maurycy. A słodki właściciel dalmatyńczyka? - Powiedziałam trochę za szybko, myląc kolejność słów. Kątem oka złapałam zaskoczone spojrzenie szatyna, wiec szybko zaczęłam machać rekami, próbując jakoś odwrócić jego uwagę od gafy, którą popełniłam. - Znaczy właściciel słodkiego psiaka! W takiej kolejności, hah... - Odchrząknęłam, zażenowana własnym zachowaniem i odwróciłam wzrok, czując jak moje policzki robią się czerwone. Wspaniały początek.


Aaron? xD
Nie mam pojęcia co dalej, wybacz ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz