- Wiesz jakie to niesprawiedliwe? Kiedy całe życie zapierdalasz na chociaż minimum, by nie być kompletnym zerem, ale każdy, dosłownie każdy kopie Cię w dupę. Nie jestem już dzieckiem, żeby wierzyć, że wszystko będzie dobrze - zniżałem swój głos coraz bardziej do szeptu.
Czułem się jak przegrani.
Bo chyba tak naprawdę tylko przegrani się poddają.
Z czym jednak przegrywam ja?
Z nadętym chłopakiem, który myśli, że pieniędzmi i wyglądem może podbić świat. Z jednej strony to śmieszne, z drugiej żałosne, z trzeciej aż zbyt prawdziwe.
- Ja nie... - zacząłem przełykając głośno ślinę, odwróciłem wzrok w stronę kobiety, która zajmowała miejsce kierowcy w autobusie. - Ja nie jadę, przepraszam - wyciągnąłem walizkę z ogromnej maszyny, by drzwi zamknęły się z ciężkim dźwiękiem zaraz za mną. Spojrzałem na chłopaka, którego oczy rozbłysły drobnymi iskierkami. - Daruj sobie... - mruknąłem ruszając ponownie w stronę szkoły.
Budynku, który z jednej strony odmieniał moje życie, z drugiej kompletnie je niszczył. Skośnooki szedł blisko mnie, dopiero teraz zwróciłem uwagę jak mocno wymachuje grzywką na wszystkie strony.
- Co Ty robisz? - spytałem, nie kryjąc rozbawienia.
- Nucę - odparł tylko ruszając dalej w swoim jednostajnym rytmie do przodu by nasze drogi zeszły się dopiero pod szkołą - Idziesz się teraz rozpakować prawda? - chłopak powstrzymywał swoje wargi by się nie uśmiechnąć, co po czasie zaczęło wyglądać tak, jakby mój towarzysz się dławił.
- Masz z tego satysfakcję, co? - przewróciłem oczami, gdy mój towarzysz w odpowiedzi jedynie pokiwał twierdząco głową. Rozejrzałem się po otoczeniu delikatny wiatr smagał igiełki na krzakach w taki sposób, że te powoli kładły się jedna na drugiej wzdłuż drogi, którą szliśmy chwilę temu przemykał wspomagany przez podmuchy piasek. Wszystko wydawało mi się takie jakby znajome, teraz z perspektywy wydarzeń, zrozumiałem, że gdybym wsiadł do autobusu popełniłbym jeden z największych błędów swojego życia.
Josh nie był tyle wart.
Wróciłem spojrzeniem do Azjaty, czerwone włosy kompletnie się go nie słuchały z jednej strony proste, z drugiej zupełnie kręcone i to rozbiegane spojrzenie, jakby próbował ogarnąć wzrokiem wszystko dookoła. Uśmiechnąłem się lekko, wzdychając.
To na pewno źle się skończy. Spokojnym krokiem ruszyłem w stronę swojego pokoju, tak niewiele brakowało bym zaczął nazywać go "byłym", to dziwne, że jedna osoba potrafi zakręcić naszym życiem tak łatwo i zmienić tak trudne decyzje.
- Idziesz ze mną? - spytałem unosząc do góry brwi. Z całą pewnością byłem chłopakowi coś winien, choć sam jeszcze nie wiem za co.
- Jasne... - chłopak uśmiechnął się do mnie, wchodząc pierwszym do ogromnego budynku.
Poniekąd czułem się, jakbym zaczynał wszystko na nowo, z czystą kartą, którą za chwilę miał wypewnić zbliżający się do nas Josh.
- Legendy głoszą, że wracasz myć podłogi ze swoją starą - zakpił chłopak zaplatając dłonie na karku.
- Legendy głoszą, że Twój mózg wypadł Ci przez zbyt wielkie uszy - odciął się Azjata mierząc towarzysza wściekłym spojrzeniem. Przemierzyłem kawałek czarnego dywanu i chwytając skośnookiego za ramię pociągnąłem w stronę następnego korytarza.
Głos Josha cichł z każdym krokiem, kpiny również, tak samo jak moja złość. Narastała tylko wdzięczność wobec Baekhyuna, który naprawdę się za mną wstawił, tak jak obiecał.
- Wchodź - mruknąłem otwierając drzwi pod odpowiednim numerem i wpuściłem chłopaka do środka.
- Baek - imię chłopaka wypowiedziałem pół szeptem, nie mogłem zebrać się w sobie. Łzy, które od piętnastu minut zbierały się w moich oczach zaczęły wolno spływać po policzku.
- Hmm...? - cichym mruknięciem zasugerował, że mnie słucha. Zbliżyłem się do czerwonowłosego i jako, że byłem niższy mocno wtuliłem w jego ramię, pozwalając sobie na chwilę oddać emocjom.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - wydusiłem wielokrotnie, mocniej zaciskając dłonie na ciepłej bluzie.
Może i nie miałem niczego, czym jednak są sprawy materialne wobec tak wspaniałych przyjaciół jak on? Uśmiechnąłem się do siebie odsuwając od chłopaka. Przesunąłem palcem po wilgotnym nosie i poprawiając swoją szarą bluzę, powróciłem do porządku.
- Jesteś może głodny? - spytałem siląc się na bezemocjonalny głos, który mimo wszystko łamał się, drżący. Chłopak pokiwał głową, siadając przy tym na łóżku.
- To ja ten... - zacząłem zbliżając się do drzwi - Zaraz Coś przyniosę - zapominając o tym, że są one zamknięte uderzyłem o klamkę. - Nic mi nie jest - zaśmiałem się równie nerwowo, otwierając drzwi. Opuściłem swój pokój udając się najkrótszą drogą do stołówki.
Przywilejem bycia pracującym w szkole uczniem była znajomość wszystkich skrótów i tajemnych przejść, co dziwne było ich w tej szkole naprawdę dużo. Wchodząc do ogromnej sali zerknąłem na informujacy o wycieczce plakat i listę chętnych.
Szczerze mówiąc naprawdę im zazdrościłem, ale to już nie miało większego znaczenia, bo chyba powinienem cieszyć się z tego, że w ogóle mogę chodzić do tej szkoły, co tu dopiero mówić o jakichkolwiek przywilejach. Uśmiechnąłem się do siebie idąc dalej.
Wybierając jedzenie raczej nie przemyślałem tego, że nie mam bladego pojęcia co tak naprawdę lubi Baekhyun więc skupiając się głównie na słodyczach, wróciłem na górę. Tym razem bez żadnych przeszkód i przeciwności losu, inaczej zwanych Joshem dostałem się do nadal mojego pokoju gdzie Azjata przyglądał się jednemu ze zdjęć, które bezwiednie rzuciłem na szczyt walizki.
- To moja mama - mruknąłem w zamyśleniu, spoglądając na naprawdę urodziwą kobietę w średnim wieku - Wspaniała kobieta, każdy kto jej nie zna może żałować. - wziąłem od chłopaka zdjęcie i odłożyłem na szafkę obok jednej z ramek.
- Już żałuję - skwitował skośnooki poprawiając przy tym włosy, dopiero teraz zwróciłem uwagę jak często to robił.
- Masz czego, zwłaszcza, że nie wiesz jak gotuje - zaśmiałem się pdzypominając sobie aż zbyt wiele chwil spędzonych na jedzeniu wspólnych naleśników. - Jeśli chcesz, możesz zostać, obejrzymy jakiś film czy coś... - poczułem się nieco niezręcznie nie wiedząc co dalej, moja propozycja wydawała się w tym wypadku najbardziej odpowiednia.
- Hayden, dlaczego to wszystko tak wygląda, że no wiesz... Ja... nie zrozum mnie źle..
- Dlaczego nie mamy pieniędzy? - spytałem przerywając chłopakowi plątaninę słów. Nie wiedziałem czy strzeszczanie tej historii życia było dobrym pomysłem, chłopak chyba jednak udowodnił, że chce być moim przyjacielem, że to nie jest kolejny mało zabawny żart ze strony Josha, a szczera choć niczym nieuzasadniona sytuacja.
- Nie mam pojęcia, tak było od zawsze, mój tata był alkoholikiem, przez którego mama straciła pracę, do której sam nigdy nie poszedł. Po jego śmierci próbowała się pozbierać co przyniosło jedymie choroby, próbowałem pomóc śpiewajac na ulicy, ale zysku z tego wielkiego nie było, potem moją mamę zatrudnili w szkole, a mnie wysłali tutaj. Cieszę się, że ma dom i życzliwych ludzi wokół, jednak nie jest w stanie wysyłać mi pieniędzy, ja też nie jestem w stanie ich przyjąć. Ot co, cała historia - chłopak jakby głęboko zasmucony wlepił wzrok w jakiś punkt na ścianie przed sobą. Poklepałem go pociesznie po ramieniu spoglądajac w stronę uczniowskiego laptopa - To co z tym filmem?
Baekhyun?
Wybacz ale znowu pisane z telefonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz