- Z tobą? - zapytała z lekkim uśmiechem, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
- No raczej, że nie z tą blondi - powiedziałam.
- No to okey. Wchodzę w to - rzekła, a ja skinęłam jej głową.
- Co ty na lody? - zapytałam, choć naprawdę chciałam po prostu gdzieś iść. Daleko, coś mi kazało iść w stronę skoczni, tam stanąć i skoczyć. Otrząsnęłam się z tej myśli i uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Maś na myśli zapalić? - zapytała, a ja skinęłam głowa. Byle dalej od tych dzieciaków, Vanessa bardzo powoli próbowała się wymknąć jednak ja wywróciłam oczami, wzięłam ją za ramie i pociągnęłam.
- Dziewczynki gdzie idziecie? - usłyszałam słodziutki głosik nauczycielki.
- Do łazienki zabić siebie nawzajem, a kto przetrwa zje zwłoki tej, której zabiła - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Nie pozabijajcie się tylko - powiedziała i wróciła do reszty uczniów. Serio... ona śmie się nazywać nauczycielką?
- Nienawidzisz jej prawda - zapytała Vanessa, która szła teraz obok mnie.
- Nienawidzę to mało powiedziane. Wredna pierdolona suka, nie wie, że nie należy wtykać nosa tam gdzie nie trzeba - powiedziałam i odgarnęłam włosy na prawą stronę.
- Widzimy cię, dołącz do nas - poczułam oddech na karku. Znowu one. Znowu. Rozejrzałam się gorączkowo wokół własnej osi poszukując kogokolwiek, kto mógłby być odpowiedzialny za ten głos. Usłyszałam śmiech. Śmiech, który zwiastował jakby śmierć.
- Chcesz być taka jak my?- zapytali, a dziewczynka przytaknęła głową z zafascynowaniem patrząc na czarne postacie stojące obok niej z kosą.
- Musisz być bardzo silna, musisz się zabić by być taka jak my - szepnął jeden z nich, a dziecko bez zastanowienia skinęło głową.
- Wstań moje dziecie - powiedział ten z przodu. Dziewczynka wstała z ziemni, jej mała postura przy aniołach śmierci wyglądała ironicznie. Jej 112 cm wzrostu i ich dwa metry.
- Weź en nóż... o tak ten... bardzo dobrze dzicinko, bardzo dobrze - szeptał bardzo podniecony.
- A czy będę mogła wtedy zabrać ze sobą brata? - zapytało dziecko, a czarne anioły uśmiechnęły się.
- Oczywiście, będziesz mogła zabrać go w spaniałe miejsce nazywane rajem. Będzie mu tam dobrze - szepnęli, dziewczynka uśmiechnęła się i popatrzyła na nóż, który trzymała w dłoni. Jeszcze wczoraj jej pijany ojciec ostrzył go i straszył nim swoje dziecko by w nocy przyjść i pobawić się z nią w rodzinę. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w ostrzu i spojrzała na aniołów. Byli z nią odkąd pamięta, zawsze przy niej. Zawsze jej doradzali. Byli jak jej rodzina. A rodzina zawsze ma racje.
- Co mam zrobić z tym nożem? - zapytało dziecko i uśmiechnęło się lekko.
- Zabij... zabij swoich rodziców - szepnął jeden z nich i przez chwilę można było dostrzec jego uśmiech, jego żółte kły wystające znad zaschniętych czarnych warg. Dziewczynce to nie przeszkadzało, podbiegła wesoło wymachując nożem na wszystkie strony do swojej rodziny i przytuliła jednego z nich. Czuła jedynie zimno bijące od anioła, którego przytuliła.
- Idź ich zabić Katfrin. Zrób to dla nas skarbie. Wtedy ty i brat na zawsze będziecie bezpieczni, będziecie razem - szepnął, a dziewczynka skinęła głową i odbiegła do pokoju rodziców, gdzie spali sobie słodko.
Otrząsnęłam się ze wspomnienia.
- Pamiętamy - usłyszałam.
Vanessa? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz