3.18.2017

Od Spencera CD Charlotty

Sobota była wspaniałym dniem. Szczególnie, kiedy świeciło słońce, tym samym przyjemnie przygrzewając, a i do pracy Hyuk Jae nie musiał iść. Zamiast przesiadywać na terenie akademii umówił się ze znajomymi z jednostki, która akurat stacjonowała nieopodal Jackson, na bilard w kasynie. To nie pierwszy raz, kiedy spędzali tak wolne dni, lecz pierwszy, gdy w ostatniej chwili zostali wezwani z powrotem. Nie mógł im mieć tego za złe, bo w końcu sam miał wybór. Albo zostać zawodowo żołnierzem, albo kształcić się w kierunku tańca. Cóż. Jego wybór nie należał do oczywistych, gdyż był bardzo zżyty ze swoją ojczyzną.
Naukę zaczął dość późno, bo w wieku dwudziestu lat. Teraz ma dwadzieścia dwa i niecałe osiemnaście miesięcy zbierania wiedzy za sobą. Osiągnął już parę sukcesów. Ważnych oraz tych mniej, ale czuł się przez nie zmotywowany.
Skoro ulubiony bilard został odwołany, musiał czymś zająć swój poranek. Postawił na siłownię. Przebrał się w ciemne, dresowe spodnie i czarną bokserkę. Zabrał ze sobą telefon, aby mieć czas pod kontrolą, oraz dwulitrową butelkę wody mineralnej. Przed wyjściem otworzył na oścież jedno z okien, aby do środka wpadło trochę wiosennego, świeżego powietrza. Ledwo przestąpił przez próg swojego pokoju, gdy tuż przed nim przebiegła niska dziewczyna, ewidentnie poszukująca jakiejś zguby. Niewzruszony skierował się ku swojemu celowi.
Podczas rozgrzewki na bieżni znów widział tę samą dziewczynę, lecz tym razem przez okno. Nadal czegoś, bądź kogoś szukała. Niby zbieg okoliczności, aczkolwiek zaczął o tym myśleć, jak o klątwie. Zakończywszy staranną rozgrzewkę postanowił dzisiaj zająć się swoimi łydkami, by nie odstawały od reszty części ciała. Kilka serii nożyc ze sztangą, martwego ciągu, wspięcia w staniu oraz siadzie zaspokoiły potrzeby mężczyzny. Nie mając żadnych sensownych planów postanowił wrócić do pokoju, aby wziąć prysznic i dopiero po nim się zastanowić.
Nim otworzył drzwi do swego zakątka, zapobiegawczo rozejrzał się na boki. Czyżby dziewczę odnalazło zgubę? Wzruszył ramionami, wchodząc do pomieszczenia. Wyjął klucz z zamka i spojrzał na numer. Trzydzieści cztery. Przeniósł wzrok na, widocznie rasowego, kota leżącego na pościelonym łóżku Lee, a potem na dziewczynę, która od samego rana biegała po akademii, teraz zastygniętą w bezruchu. Po chwili ciszy na jej ustach pojawił się niewinny uśmiech.
Wystarczyło pozostawić otwarte okno, a kobiety same wpadały. Nie licząc nieco zbędnego dodatku, jakim był sierściuch, to mógłby uznać jej obecność za cud.
- Nie było mnie tutaj – wyszeptała, biorąc kota na ręce, po czym zaczęła się ewakuować w stronę drzwi.
Bez słowa zszedł z drogi
Tak szybko, jak przez nie wyszła, tak prędko wróciła z powrotem do środka i trzasnęła nimi, ku zdziwieniu mężczyzny. Dziewczyna zaczęła wykonywać gesty poderżnięcia gardła, powieszenia, a nawet gilotyny, wraz z palcem przy ustach, aby zachował ciszę. Ściągnął brwi, a następnie uchylił drzwi, by, podobnie jak ona wcześniej, trzasnąć nimi. Po korytarzu przechadzała się wicedyrektorka. Czy ta kobieta nie miała ważniejszych zadań w sobotę? Na przykład odpoczynek?
- Spencer – Po chwili rozległo się lekkie pukanie w drewno, przez co oboje zesztywnieli. – Czemu tak trzaskasz tymi drzwiami?
Hyuk zaczął machać na uczennicę, aby się schowała do łazienki, lecz ta chyba źle zrozumiała i zaczęła wyłazić przez okno. Odbiegł od drzwi, ściągnął ją z parapetu, następnie niemalże wepchnął do toalety, gdyż stawiała niewielki opór.
- To nic takiego, pani Truman! – Odkrzyknął, ponownie przylegając plecami do drzwi. – To tylko przeciąg. Otworzyłem okno, bo chciałem przewietrzyć.
- Wydajesz się być zdenerwowany. Wszystko w porządku? – Ach, ta nadopiekuńczość. W nieodpowiednim momencie. – Masz jakieś problemy? Może chcesz porozmawiać?
Rozumiał, że martwiła się tym, iż jest mu trudno zaaklimatyzować się w obcym kraju, ale bez przesady. Po dwóch latach nie bał się nawet Afroamerykanów. Miał wrażenie, że jak usłyszy jeszcze jedno pytanie, to sam ewakuuje się przez okno.
Klamka niebezpiecznie się poruszyła.
- N-nie może pani wejść! – Zająknął się nieumyślnie, myśląc nad jakąś sensowną wymówką. W końcu zapaliła mu się dwustuwatowa żarówka nad głową. – Jestem nagi!
Po drugiej stronie zapadła cisza. Oby kobiecina nie zeszła tam. A może właśnie sprośnie się uśmiechała? Czym prędzej wyrzucił tę myśl z głowy. Za dużo sobie wyobrażał. Kobieta wreszcie odpuściła i odeszła. Dzięki ci Panie. Nie dość, że kot, to jeszcze dziewczyna z kotem były najmniej oczekiwanym istnienieniami w pokoju mężczyzny. Nawet nie chciał wiedzieć, jak sprawy mogły się dalej potoczyć. Westchnąwszy ciężko wkroczył do łazienki, by rozmówić się z gościem. Nie myślał już o niej, jak o cudzie.
Dziewczyna o falowanych włosach siedziała na brzegu wanny, zaś na jej chudych kolanach spał kocur. Hyuk Jae oparł się o framugę i założył ramiona na klatkę piersiową. Dokładnie się jej przyjrzał. Z tej niewielkiej odległości zapatrzył się w błękitne oczy uczennicy. Kiedy się ocknął, postanowił od razu przejść do rzeczy.
- No Charlotto – Zaczął, bardziej przykuwając jej uwagę przez wypowiedzenie imienia. – Kojarzę cię z widzenia, jesteś urocza, a ty robisz podryw na kota? Nie nadążam za tą nową modą. Mojego imienia pewnie nie znasz, ale mogę stać się twoim nauczycielem tańca.
Cmoknął, udając nieco zniesmaczonego, jednocześnie kręcąc głową. Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie, zakładając parę kosmyków za ucho, po czym wstała i podeszła do chłopaka.
- Dziękuje za pomoc. – Jej głos oraz uśmiech odrobinę omamiły Hyuka, lecz zdążył ją jeszcze zatrzymać, nim wyminęła go w drzwiach łazienki. – Oboje byśmy mieli przezeń kłopoty, ale dobrze się skończyło.
- Ale wyjdziesz normalnie? – Spojrzał na nią nieco ironicznie, acz z małym uśmieszkiem.
Dziewczę udało, że się zastanawia, głaszcząc futrzaka, który ziewnął przeciągle, nieświadomy tego, iż właśnie uratowano mu skórę. Jak bardzo Lee się nie zdziwił, gdy Charlotta wybrała okno. Mądrze. Skoro chciała ukryć kota, to musiała sobie radzić. Zabawnie było patrzeć, kiedy taka mała i drobna osoba opuszczała pokój przez otwarte okno z elementami kombinatoryki. Wysokość zewnętrznego parapetu była jej wzrostem. No, może nieco niższym.
W momencie, gdy zniknęła mu z oczu, wychylił się za framugi, śledząc ją wzrokiem. Dokładniej, jej tyły.
- Następnym razem, jak będziesz chciała mnie odwiedzić, wystarczy zapukać! – Zawołał do niej, zaś ta obróciła się i pokazała mu język.
Uśmiech z twarzy chłopaka zniknął natychmiastowo. Dopiero w tym momencie przyszła mu myśl o jego rzeczach. Przymknął okno i zaczął rozglądać się po pokoju. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Na szczęście.

Tego samego dnia, po południu.

Sobota strasznie mu się dłużyła. Na samą myśl, że jutro podobnie spędzi czas tak samo, to robiło mu się słabo. Chyba, że postara się przespać większość wolnego dnia. Wtedy będzie miał mniej do przeżycia. To była jakaś myśl, aczkolwiek nie skończył się jeszcze ten dzień.
Westchnął ciężko, wjeżdżając na teren akademii. Wrócił właśnie z miasta, gdzie zrobił zakupy, głównie spożywcze, które miały zaspokoić jego czarną dziurę, czyli żołądek. Reklamówki zajęły całe tylne miejsca. Sama wizyta w markecie zabrała mu z życia półtorej godziny. Drugie tyle mył swojego czarnego Range Rovera. Po co mu był taki duży samochód? Sam zadawał sobie te pytanie, gdy go mył. I tylko wtedy, bo darzy te auto szacunkiem, co dla innych jest dziwnym dziwactwem. Sunął podjazdem, wsłuchując się w chrzęszczący pod oponami żwir, kiedy ujrzał kocią znajomą, zmierzającą w niewiadomym dla Lee kierunku. Docisnął nieco pedał gazu, by po paru sekundach zatrzymać auto tuż przed nią. Ba, nawet znalazła się na wprost drzwi pasażera. Odpiąwszy pas opuścił pojazd, obszedł od przodu i stanął naprzeciw dziewczyny. Miała minę mówiącą, iż zdążyła siarczyście wykląć kierowcę.
- Prawie mnie przejechałeś! – Oburzyła się, chowając dłonie do kieszeni kurtki. Ewidentnie miała zły humor. – Robisz podryw na auto? Nie udało ci się.
- Grałaś kiedykolwiek w bilard? – Zapytał nagle, na chwilę zbijając dziewczynę z tropu. – Pewnie się nie zgodzisz nigdzie ze mną pojechać, bo się nie zmiany, ale pomyśl o tym, jak o czymś, co może poprawić twój humor. Dla mnie zaś, będzie to miłe spędzenie reszty dnia. Oboje zyskamy. Co ty na to?
Charlotta skrzyżowała ręce na piersi, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Nie oszukiwała. Naprawdę się zastanowiła.
- Masz rację. Nie wsiadam do auta, gdy kogoś nie znam. – Przytaknęła parokrotnie, po czym postanowiła odejść, lecz zatrzymała ją wyciągnięta prawa dłoń mężczyzny.
- Hyuk Jae – Przedstawił się z najmilszym uśmiechem, jaki mógł wybrać z całej gamy. – Pewnie łatwiej będzie ci wymówić Spencer. Też może być. – Uścisnęli sobie dłonie, po czym Hyuk schował je za siebie. Cmoknął cicho i zmienił miły uśmiech na nieco bardziej chytry. – Rozumiem, że mi nie ufasz, ale jesteś mi winna przysługę. W końcu nie sądzę, abyś chciała, żeby istnienie twojego kota wyszło na jaw, prawda?

Oboje studentów zaczęło mierzyć się wzrokiem. Z czego Lee po paru sekundach odpuścił, po prostu otwierając drzwi pasażera, dżentelmeńskim gestem dłoni zapraszając dziewczę do środka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz