3.12.2017

Od Briana CD Haydena

Komisja nie dała nic po sobie poznać. Z całego grona nauczycielskiego, na pewno po jego stronie był wuefista oraz matematyk, którzy posłali mu pokrzepiające uśmiechy. Reszta tylko nań patrzyła. Na lekcjach nie mógł się skupić i nie były to myśli związane z tym, czy zostanie wyrzucony ze szkoły. W końcu dowiedział się o chorobie Haydena. Chciał się o niej dowiedzieć jak najwięcej, dlatego też przeczytał paręnaście artykułów oraz wyznań na jej temat; charakterystyka i wpływ na chorego. Dowiedział się więcej, niżby pragnął. I w ten sposób zwyczajne lekcje przeleciały niezauważone.
Na zajęciach z wokalu patrzył na chłopaka obojętnym wzrokiem, chociaż w głowie sumienie dźgało go z każdej strony. Brian miał poczucie winy. Wsłuchał się także w słowa jego piosenki mając wrażenie, jakby miała związek z tym, co się ostatnio wydarzyło. Może po prostu mu się wydawało? Chłopak się rozkleił, zaś Brian w tym momencie opuścił wzrok. Pomimo tego i tak zaklaskał, jak inni. Nauczyciel udzielał rad Haydenowi, gdy Kang postanowił po cichu wymknąć się z sali. Nie udało się.
- Brianie pozwól na scenę. – Zawołał za nim Withlock. – Ostatnio często i gęsto unikasz prezentowania nam swojego głosu oraz piosenek. Wszyscy dobrze wiemy, że masz w sobie talent, który trzeba pielęgnować.
Odpowiedział mu jakże sztucznym uśmiechem. Minął się z Haydenem na scenie. Obaj uniknęli kontaktu wzrokowego. Brian wszystko odpowiednio ustawił, jednocześnie zastanawiając się nad utworem. Stworzył ich bardzo wiele, także wiele nie przedstawił, bo nie czuł takiej potrzeby. Poprawił jeszcze mikrofon, gdy siedział już na krześle z gitarą na kolanach. Najpierw zaczął wygrywać melodię. Następnie zamknął oczy i pozwolił słowom piosenki wypływać spomiędzy jego warg.



Po otworzeniu oczu cicho podziękował za oklaski, jednocześnie wzrokiem szukając Haydena. Wielką ulgę przyniosła mu jego obecność na sali. Chciał do niego podejść, lecz nauczyciel skutecznie zatrzymał Briana, dając mu wykład. Co należy poprawić, co było dobrze, a nawet lepsze. Azjata tylko przytakiwał, aby ten szybciej skończył. Nareszcie się odeń oddelegował, idąc wprost do Haydena zajętego swoim telefonem. Jakże wielkiego pecha miał ponownie, kiedy wyrósł przed nim nie kto inny, jak sam dyrektor. Wziął Briana na stronę, by nikt nie usłyszał ich rozmowy, chociaż wszyscy obecni doskonale wiedzieli, o co chodzi.
Starszy mężczyzna przeszedł od razu do sedna sprawy.
- Komisja zrobiła głosowanie w związku z wydaleniem cię ze szkoły – Specjalnie urwał, jakby chciał ujrzeć coś w oczach ucznia, lecz ten od dnia poprzedniego był gotów na takie wiadomości. – Nie przeszło, bo tylko dwie osoby były za. To nie znaczy, że nie podjęliśmy innych kroków. Zgodnie zadecydowaliśmy, by podciąć nieco twoje skrzydła. Do końca twojej nauki masz zakaz brania udziału w jakiejkolwiek audycji, czy konkursie organizowanym w naszej szkole, bądź przez nią.
- To wszystko? – Zapytał z lekkim zdziwieniem, kompletnie nie wiedząc, czy może pozwolić sobie na odrobinę szczęścia.
Dyrektor skinął głową.
- Pamiętaj o nacisku na „naszą” szkołę. – Ułożył pomarszczone dłonie na ramionach Briana, uśmiechając się przy tym. – Pokaż im, że staniesz się jednym z najlepszych absolwentów tej akademii.
Kang podziękował mu parokrotnie, a gdy ponownie zebrał się, by podejść do młodszego, rozbrzmiał dzwonek. Uczniowie zaczęli się zbierać, ale udało mu się złapać Haydena przed samym wyjściem. Poczekał, aż ostatni uczeń zniknie za drzwiami.
- Porozmawiajmy – Poprosił, a ten o dziwo nie zaprotestował. – Proszę pana! Wraz z Haydenem ogarniemy salę, a pan może iść na dyżur.
- Och, to cudownie. – Ucieszył się nauczyciel, zbierając swoje rzeczy. – Lepszych uczniów nie mogłem trafić.
Czym prędzej uciekł, sprawiając ewidentne wrażenie, że ich po prostu wykorzystał. Brian zamknął za nim drzwi i dołączył do młodszego, który ustawiał instrumenty na swoje miejsca.
- To, co powiedziałem wczoraj… - Zaczął niepewnie, kolejno przesuwając krzesła. – Nie chciałem. Wcale tak nie myślałem. Gniew przejął nade mną kontrolę. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale chociaż przyjmij moje przeprosiny. Może będzie ci łatwiej, kiedy ci powiem, iż nie zostanę wyrzucony. Pewnie miałeś na to wpływ. Dziękuję i przepraszam.
By pokazać mu swoje poczucie winy ukłonił się najgłębiej, jak tylko potrafił. Pozostał w tej pozycji, póki Hayden nie zszedł ze sceny i do niego podszedł.
- Obaj jesteśmy winni, Brian. – Z drżącym głosem ułożył dłoń na ramieniu starszego. – Przestań już. Nie wybaczę ci, bo nie mam czego. Miałeś rację. Nie mogę żyć między ludźmi. Tak jak chciałeś, niedługo zniknę i będziesz miał spokój.
Kang wyprostował się w chwili, gdy ten już odchodził. Złapał go za rękę i przyciągnął do siebie. Ujrzawszy łzy w oczach chłopaka, tylko westchnął. Zamiast bezcelowo do niego mówić, postanowił działać. Wyciągnął go z sali i, nadal trzymając za rękę, aby mieć pewność, że nie ucieknie, poszedł z nim do gabinetu dyrektora. Wpadł tam niczym tornado, nie zważając na to, iż trzasnął drzwiami.
- Stało się coś? – Mężczyzna popatrzył na nich, wyraźnie zaskoczony tą wizytą.
Brian omiótł wzrokiem biurko starego mężczyzny, po czym bez pytania zebrał z niego papiery, które przekazał mu Hayden. Widząc to, młodszy chciał mu je zabrać, lecz został zablokowany przez plecy starszego. W ciszy przewertował każdą kartkę, by się upewnić, czy zebrał dobrą koszulkę.
- Panie dyrektorze, w imieniu Haydena Lavella zabieram te odwołanie. Hayden rezygnuje z opuszczenia naszej akademii. – Oznajmił, składając owe kartki na pół. Z jego oczu biła nadzwyczajna pewność siebie, a słowa wypowiedziane przez usta zszokowała obecną dwójkę mężczyzn.
- Co mam rozumieć „w jego imieniu”? – Zapytał Truman, splatając razem palce swoich dłoni.
Brian uśmiechnął się lekko i oblizał usta, patrząc na młodszego, który, tak samo jak dyrektor, nie rozumiał zaistniałej sytuacji.
Czy zwariował? Może. To była jedna z niewielu chwil, kiedy czuł, że wie, co robi. Chciał odpokutować? Po części tak, lecz z drugiej strony, ten dzieciak był nadzwyczaj interesujący. Był świadom tego, co zaraz powie i co z tego wyniknie.

- Hayden Lavell – Zaczął Kang, ramieniem obejmując szyję chłopaka. – Od dzisiaj jest moim wychowankiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz