3.14.2017

Od Klary c.d. Farry - wycieczka

  Obudziłam się bardzo wcześnie rano. O wiele za wcześnie. Miała jeszcze dużo czasu, mogłam spać przynajmniej dwie godziny. Niestety, mój organizm postanowił spłatać mi figla i nakazał mi otworzyć oczy już o czwartej rano. Tak więc leżałam pod kołdrą, wpatrując się w okno, za którym powoli wstawał świt. Niebo było szare, jakby zaciągnięte mgłą. Gęste, puchate chmury o kolorze brudnego śniegu przepływały powoli przez horyzont. Na sklepieniu gasły ostatnie srebrne gwiazdy. Za widnokręgiem wstawała leniwie kula słońca.
 Podziwiałam cały krajobraz wokół. Drzewa skryte w mroku, budynki, teraz niewyraźne, dalekie, jakby obce. Wszystko o tej porze dnia wydawało się takie nieznajome. Gdy było jasno rozpoznawałam z oddali każdy skrawek tego terenu, jednak patrząc na niego, gdy słońce jeszcze nie wzeszło, miałam wrażenie, że znalazłam się w jakimś obcym miejscu. Obcym i niebezpiecznym...
 Nagle zatęskniłam do domu. Czasami tak miałam, ot, po prostu. Nachodziła mnie chwila, gdy marzyłam o tym, by spakować swoje rzeczy i po prostu stąd wyjechać. Niestety, nie mogłam.
 Leżałam w łóżku jeszcze jakieś półtorej godziny, a czas wlókł się nieubłaganie. Miałam wrażenie, że mijają całe dnie, tygodnie, miesiące, a ja jestem nadal w tym samym miejscu, że nic się nie zmienia, że cały świat wokół mnie rozwija się, a ja nie mogę się nawet ruszyć.
 Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero dźwięk budzika - jakże zbawczy. Oznajmił, że mogę nareszcie wstać. Wyłączyłam go, zupełnie już rozbudzona, po czym wysunęłam się spod kołdry. Jak zwykle zaczęłam spełniać swój plan dnia, schemat, którego nigdy nie pomijałam. Wykonywałam go codziennie tak samo, jakbym była jakąś maszyną, robotem, a nie prawdziwym człowiekiem. W gruncie rzeczy, nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
 Gdy byłam już gotowa, zabrałam swoją torbę i skierowałam się na miejsce, gdzie czekać miał już autokar - tak, dzisiaj nie było zwykłych lekcji, lecz rozpoczynała się wycieczka do Norwegii. Nie wiedziałam, czy cieszy mnie to, czy nie. Byłam bierna wobec owego wydarzenia. No tak, zawsze jakieś oderwanie od codzienności, od zwykłych lekcji... W końcu sama się na nią zgodziłam... Lecz gdyby nie była organizowana, też wybitnie bym nie cierpiała.
 Weszłam do autokaru, rozglądając się za jakimś wolnym miejscem. Okazało się, że większość uczniów była tutaj już przede mną. Zmuszona więc byłam zająć miejsce obok kogoś. Zauważyłam, że z tyłu autokaru przy oknie siedzi jakaś dziewczyna. A właściwie to śpi. Uznałam, że mogę zająć miejsce obok niej. W uszach miała słuchawki, uznałam więc, że nie będzie zawracać mi głowy rozmową. Tego dnia nie miałam jakoś ochoty do pogaduszek. Może przez pogodę panującą na zewnątrz. Niestety, dzień nie zapowiadał się na wyjątkowo piękny. Słońce zakrywały właśnie chmury.
 Wyjęłam z torby książkę i zaczęłam ją czytać. Autokar w końcu ruszył, minęło może jakieś pół godziny, albo trochę więcej, gdy moja sąsiadka się obudziła. Uznałam, że głupio tak siedzieć obok, nie zamieniając nawet słowa, powiedziałam więc:
 - Nie masz chyba nic przeciwko, że zajęłam miejsce obok ciebie?

Farra?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz