- W takim razie widzimy się za półtorej godziny. - Posłałam Aaronowi szeroki uśmiech, po czym pożegnaliśmy się i w końcu mogłam wejść do pokoju, by jak najszybciej znaleźć się w łazience razem z czarnym sierściuchem. Na szczęście Maurycy należał do dziwolągów, które wręcz kochały wodę, więc nie miałam większych problemów z wsadzeniem go do wanny. Zdecydowanie więcej zachodu było z suszeniem tego kocura, bardzo nie lubił, kiedy przerywało się jego zabawy z pianą.
Po godzinnym mordowaniu się z czarnym kocurem z wąsami, więcej niż połowa moich rąk była w małych rozcięciach, które przypominały te, które widziałam, kiedyś na rękach mojej przyjaciółki. Pokręciłam szybko głową, odpychając wspomnienia na bok i wygoniłam Maurycego z łazienki, po czym sięgnęłam do apteczki po wodę utlenioną, by przemyć wszystkie rany. Jednak po krótkiej chwili stwierdziłam, że lepiej będzie najpierw się umyć, a dopiero potem oczyścić rany. Dlatego też weszłam do wanny z górnym natryskiem i wzięłam szybki prysznic, myjąc włosy szamponem. Oczywiście jako, że po umyciu kota brakło mi nieco czasu, byłam zmuszona wysuszyć włosy suszarką, czego nie mam w zwyczaju robić, bo uważam, że niszczy to włosy, ale tym razem czas, a raczej jego brak mnie do tego zmusił.
~~~~~~~~~~~~~~
Jakiś czas później wchodziliśmy już do przytulnej kawiarni, którą poleciła mi Marry. To była jedna z tych chwil, w których cieszyłam się, że zadaje się z tą dziewczyną. Zazwyczaj jednak jej obecność, którą naznaczała bardzo wyraźnie, mnie męczyła i irytowała, czego mimo wszystko starałam się zbytnio nie okazywać. Koniec końców rodzice wychowali mnie w szacunku do innych ludzi, nawet jeśli nie darzę ich specjalną sympatią. Jednak nie zawsze wychodziło to tak jak powinno.
Lokal nie był zbyt duży, ale atmosfera, która panowała wewnątrz była niesamowita. Wchodząc tam czułam się, jakbym wróciła do miejsca, z którego kiedyś uciekłam; ciepło otuliło mnie całą, a przyjazny uśmiech kobiety po trzydziestce, stojącej za ladą sprawił, że poczułam się, jakbym była tutaj wyczekiwana. Kilka okrągłych stolików, z przystawionymi do nich gustownymi krzesłami, na których spoczywały miękkie poduszki, wszystko to oświetlone ciepłym światłem naściennych lamp składało się na domowy klimat kawiarni.
Zajęliśmy z Aaronem jedno w niewielu wolnych miejsc, niedaleko okna wychodzącego na jezdnię. Było naprawdę wygodnie, a już po chwili kobieta zza lady, która jak głosiła jej plakietka, miała na imię Krystal, przyniosła nam karty menu, witając nas z szerokim uśmiechem w swoim królestwie.
- Najsłodsza rzecz, jaką pani tutaj ma to...? - Spytałam, nie otwierając nawet karty. Kobieta zastanowiła się przez chwilę, odgarniając jasne kosmyki z twarzy, po czym odpowiedziała.
- Zdecydowanie tort Pavlova z dodatkowymi owocami i bitą śmietaną.
Popatrzyłam na nią błyszczącymi oczami i ochoczo pokiwałam głową, zamawiając do tego jeszcze białą czekoladę do picia. Jeśli mnie nie zamuli to będę mogła dzisiejszy dzień wpisać do listy swoich sukcesów. Chłopak chyba zamówił sobie jakąś kawę, ale nie byłam pewna.
- Więc jakie drugie wrażenie masz zamiary zrobić? - Spytałam, mrużąc delikatnie oczy, podsuwając nogi pod krzesło.
Aaron?
Kolejne opowiadanie, do którego się nie przyznaję xD nie bij ;_;
- Więc jakie drugie wrażenie masz zamiary zrobić? - Spytałam, mrużąc delikatnie oczy, podsuwając nogi pod krzesło.
Aaron?
Kolejne opowiadanie, do którego się nie przyznaję xD nie bij ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz