Byłam zupełnie zaskoczona słowami nauczyciela. Chociaż może "zaskoczona" to za mało, by określić to, jak bardzo czułam się zdziwiona. Totalnie osłupiałam. Przeniosłam swój wzrok z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał belfer, na Lenę, dla której polecenie mężczyzny było chyba równie niezrozumiałe, co dla mnie. Nie mogłam doczekać się końca lekcji, by szybko porozmawiać o tym z koleżanką. Przez cały czas wierciłam się na swoim miejscu, a gdy zadzwoni dzwonek, było to dla mnie niczym wybawienie. Lena chyba czuła się tak samo, gdyż zaraz podeszła do mnie.
- I co teraz? - Spytałyśmy obie, jednocześnie, po czym roześmiałyśmy się nerwowo. To trochę rozładowało sytuację. Trzeba było zastanowić się nad wykonaniem zadanego polecenia i to jak najszybciej. Przynajmniej ja nie lubiłam odkładać takich rzeczy "na później", bo "później" nigdy nie następowało. To tak, jak z tymi rzeczami, o których postanawia się zrobić je jutro. Nie dzisiaj - zawsze jutro, jutro, jutro... Dobra, dosyć tych przemyśleń, trzeba naprawdę wziąć się do roboty.
- Ale się wkopałyśmy - westchnęłam, opierając łokcie na blacie ławki i kładąc głowę na splecionych dłoniach. Lena spojrzała na mnie marszcząc czoło, jakby nie rozumiejąc, o czym mówię.Jakim cudem jej wszystko przychodziło tak łatwo? - Nie da się od tego jakoś wymigać?
- Wymigać?! - Zawołała z zaskoczeniem dziewczyna, patrząc na mnie, jakby zobaczyła ducha. Tak, pewnie, gdy pierwszy szok minął, uznała, że pomysł nauczyciela jest super... no cóż, ja miałam trochę inne zdanie. - Dlaczego chcesz się "wymigiwać"?
- Bo nie mam czasu na takie bzdury? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Czereśniewska wyglądała na lekko przygaszoną. Dobra, mogłam to powiedzieć łagodniej. Przecież to nie chodzi o nią. - A ty naprawdę podchodzisz do tego entuzjastycznie?
- Dlaczego nie? - Lena wzruszyła ramionami, po czym założyła ręce na piersi, rozglądając się po całej sali. Przez chwilę obie milczałyśmy. Moja koleżanka zastanawiała się, jak przekonać mnie do tego pomysłu, a ja myślałam nad tym, jak się wywinąć. Czy jest tu jakieś wyjście awaryjne, którym można by uciec? Albo przynajmniej telefon do przyjaciela? Okay, to drugie jest bezsensu. Ja przecież nie mam przyjaciół. Mogłabym co najwyżej zadzwonić do samej siebie, co raczej niewiele by mi pomogło. Pozostawało więc pogodzić się z losem i starać się wykrzesać z siebie chociaż trochę entuzjazmu. - Klara, daj spokój, to może być świetna zabawa!
- Niech ci będzie... - westchnęłam ciężko, wywracając oczami, po czym podniosłam się i odgarnęłam za ucho kosmyk włosów. Wzięłam do ręki swoją torbę, a następnie razem z Leną skierowałam się do wyjścia. - Masz już jakiś pomysł?
Lena? :F
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz