- Czyli jednak nie taki idealny - szepnęłam ochryple, wciąż leżąc na podłodze. Przed oczami miałam mroczki. Zawsze byłam za delikatna.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia, suko? - usłyszałam górujący głos Maddoxa.
Pokręciłam głową i powoli zaczęłam się podnosić. Chłopak wrócił do swojego pokoju. Stałam, opierając się ręką o ścianę. Ledwo oddychałam i nadal czułam ból w okolicach szyi. Wyjęłam telefon z kieszeni, żeby sprawdzić, która jest godzina. 13:20. Miałam dwadzieścia minut, by dojść na następną lekcję i pomimo tego, że nadal nie było ze mną dobrze, postanowiłam chociaż udawać.
Najszybciej jak potrafiłam w obecnej sytuacji dotarłam do swojego pokoju, by zakryć czymś szyję, na której już roiło się od siniaków. Użyłam do tego pierwszej lepszej chustki i wyszłam z pomieszczenia.
Oddech powoli mi się normował, dlatego udało mi się wejść do sali idealnie z dzwonkiem. Wydukałam byle jakie dzień dobry i zajęłam odległe miejsce na końcu sali.
Wszystkie czynności robiłam mechanicznie, starając się nie myśleć o zaistniałej sytuacji. Jednak nie było to możliwe. Jakim cudem ktoś taki mógł okazać się w ogóle innym człowiekiem? Już zaczynałam go lubić...
Przypomniałam sobie moment, w którym zacisnął ręce na mojej szyi. Ten szał w jego oczach. Schyliłam głowę, by nikt nie zobaczył łez, które powoli spływały po mojej twarzy. Musiałam się uspokoić. Zaczęłam od oddechu.
wdech, wydech, wdech, wydech, wdech, wydech
Zadzwonił dzwonek. Wszystkie notatki robiłam w telefonie, więc nie musiałam się pakować. Opuściłam salę jako jedna z pierwszych. Następną lekcję miałam tuż obok. Spojrzałam w stronę drzwi od norweskiego i zamarłam. Stał przy nich Maddox razem ze swoim kolegom. Patrzył mi w oczy, a jego twarz była bez wyrazu.
Zemdlałam.
Maddox?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz