Basen był znakomitym miejscem do relaksu, ćwiczeń,
czy też dobrej zabawy. Wyjątkowo śmiesznie, kiedy twojej towarzyszce uciekł stanik,
a ty byłeś heteroseksualny w każdym calu. Siłą woli oraz mięśni powstrzymywał
uśmiech i dał się ponieść nurtowi, w międzyczasie przekręcając na brzuch.
Ominął grupkę dziewczyn, które niemalże wyszły z siebie, ponieważ znajdował się
tak blisko. Zaczynał mieć tego powoli dość, bo podchodziło to pod psychofanizm.
Przecież nie był nawet idolem…
Dogonienie jednego z nastolatków nie było problemem.
Kłopotem stało się odnalezienie górnej części garderoby dziewczyny, która
zwinnie przechodziła z rąk do rąk. Doprawdy, drugi dzień znajomości i znowu coś
dziwnego się odpierdzieliło. Zirytowany do granic człowieczej możliwości złapał
pierwszego pod ręką wyrostka za włosy, tym samym przykuwając uwagę reszty
grupy.
- Póki jeszcze jestem miły przez te kilka sekund, to
oddajcie rzecz, którą ukradliście dla zabawy. – Wyciągnął wolną rękę przed
siebie, mierząc złodziejaszków dość agresywnym spojrzeniem. – Inaczej każdemu
po kolei skręcę kark.
Zaczął po kolei zaginać palce dłoni, zaczynając od
kciuka. Przy ostatnim czarny stanik wpadł prosto na bark Hyuka. Odepchnął od
siebie dzieciaka, po czym wzrokiem zaczął szukać Charlotty. Ciężko było ją
zauważyć, ale w końcu odnalazł charakterystyczny kok wystający ponad wodę.
Siedziała w kącie basenu, tuż obok ujścia sztucznej rzeki.
- Odwróć się. Pomogę ci. – Rozłożył górną część
garderoby dziewczyny, poniekąd gubiąc się w tych sznurkach, chociaż starał się
ogarnąć. – Naprawdę to był głupi pomysł, aby zakład dwuczęściowy kostium na
basen. Równie dobrze to ja mogłem go ściągnąć.
Dziewczę wynurzyło jedną z rąk, gotowa, aby uderzyć
chłopaka, lecz ten zmrużył oczy i się odsunął.
- Nie radzę, bo ściągnę także dolną część.
Woda przy jej ustach zabulgotała, po czym odwróciła
się odeń. Pochylił się i najpierw podał
jej stanik, aby odpowiednio go umiejscowiła, co równało się z tym, iż musiała
zabrać swoje ręce. To nie tak, że bezczelnie patrzył, ale to było silniejsze od
niego. Zgromiony wzrokiem spojrzał w bok zauważając znowu tę samą grupę
dziewczyn. Aura zazdrości jaką rozprzestrzeniały mogła robić za sztuczną mgłę.
Dwie pary sznurków utrudniły mu w tej chwili
egzystencję. Ostatecznie górne przytrzymał zęby, kiedy wiązał te na dole.
Najpierw na kokardę, której skrzydełka związał jeszcze raz. Dla pewności.
- Znowu ratuję cię z opresji. – Zaśmiał się cicho,
kiedy Charlotta wyszła z basenu. – Gdzie idziesz?
- Do jacuzzi. Mam dość wrażeń oraz niewychowanych
bachorów.
Z tym mógł się zgodzić. Podążył jej śladami.
Szczęście w nieszczęściach, mieli całe dla siebie, a w pobliżu nie kręciły się
tamte laski oraz faceci. Ludzie czasami naprawdę zachowywali się niczym
zwierzęta. Wygodnie rozsiedli się w wannie z hydromasażem, całkowicie się
odprężając. Strumienie wody okalały ich ciała, wprowadzając w przyjemny relaks.
Aż nie chciało się stąd wychodzić.
- Na środę muszę przygotować nową choreografię, ale
nie ma do tego głowy. – Westchnęła, zaś Spencer uchylił powieki i na nią
spojrzał. – Kompletnie nie wiem, jak się za to teraz zabrać.
- Najpierw znajdź odpowiedni podkład. – Doradził,
łokciami opierając się o brzeg wanny. – Najlepiej taki, który sprawia, że chce
ci się tańczyć, jak nigdy wcześniej.
Po dłuższej ciszy podniósł się, wychodząc z Jacuzzi.
- Gdzie idziesz? – Otworzyła oczy, robiąc niemalże
przestraszoną minę. – Uciekasz?
- Nie. Po prostu nie chcę cię rozpraszać swoim
seksownym ciałem. – Puścił jej oczko, szczerze się przy tym uśmiechając. –
Pomyśl w spokoju, a ja przepłynę parę basenów dla podtrzymania kondycji.
- Zawsze jesteś taki skromny?
- Szczególnie przed lustrem. – Pstryknął palcami i
oddalił się do największego basenu.
Dwa na sześć torów były zajęte. Wybrał pierwszy, tuż
przy brzegu. Nie musiał niepotrzebnie przepływać przez inne. Słupki startowe
znajdowały się po drugiej stronie. Nie był to basen olimpijski, więc jego
długość wynosiła tylko dwadzieścia pięć metrów. Zmierzając ku początkowi
zastanawiał się, czy powinien zacząć od dystansu stu metrów albo od razu
przejść na dwieście. Wtedy niespodziewanie ktoś się na niego rzucił.
Charlotta?
Na pewno była to dziewczyna, ale nie ta, z którą
przyszedł.
Niewiele było mu dane zobaczyć, skoro aktualnie
walczył o powietrze pod wodą.. Jedyne co słyszał, to piski oraz krzyki, że owa kobieta
nie potrafiła pływać, więc kazała się uratować. Z trudem na ślepo odnalazł
ścianę zbiornika, którego mógł się złapać, jednocześnie wynurzyć. Dzika płeć
żeńska zeszła z jego pleców i usiadła tuż obok na brzegu, kiedy on wypluwał
wodę z płuc.
- Skoro nie potrafisz pływać, to nie powinnaś biegać
wzdłuż głębokiej wody. Mało mnie nie utopiłaś! – Zarzucił jej, gdy w końcu mógł
normalnie oddychać.
Blondynka ewidentnie nie czuła się niczemu winna. Prawdopodobieństwo,
iż należała do tamtej babskiej grupy, przekroczyło normy. Westchnął bezsilnie,
kiedy niespodziewanie dziewczę wpadło z impetem oraz piskiem do wody. Przyczyną
jej lotu była Charlotta, której nawet Hyuk nie zauważył. Podparła się dłońmi o
biodra.
- Nagle potrafisz pływać! – Zakrzyknęła z
nieukrywanym zadowoleniem.
Fakt. Blondynka w przeciągu sekundy nauczyła się
pływać. Dlaczego zawsze trafiał na takie dziwne osoby? Co je przyciągało?
Pytania, na które ciężko było znaleźć odpowiedzi. Nie usłyszał dokładnie, co
odkrzyknęła „ofiara”, lecz na pewno znajdowało się tam słowo stanik. To
podjudziło Charlottę, która natychmiastowo wskoczyła do wody, z mordem w
oczach. Na szczęście zdążył ją złapać, co by nie zrobiła kolejnych głupstw,
chociaż strasznie ciężko było jej przemówić, iż nie warto dla takich wiedźm
strzępić sobie nerwów. Wyjście na basen było krótkie, rzeczowe i irytujące.
Zgodnie postanowili resztę dnia spędzić na sali tanecznej.
~ * ~
W akademii dali sobie po czterdzieści minut na
przyszykowanie się. Hyuk wpierw udał się pod prysznic, aby zmyć z ciała oraz
włosów drażniący zapach chloru. Na mokre włosy machnął tylko ręką. Założył
najwygodniejsze spodnie dresowe, jakie mógł znaleźć w swej eleganckiej szafie.
Lekka koszulka, która ze stuprocentowym prawdopodobieństwem będzie zdjęta,
dokończyła dzieła ubioru. Mając jeszcze w zapasie dziesięć minut, postanowił coś
przekąsić. W większej ilości. I przez to właśnie stracił rachubę.
To nie tak, że biegł na salę, będąc spóźnionym o ponad
piętnaście minut. Nigdy nie potrafił być na czas. Sam sobie utrudniał przez to
życie, ale były rzeczy ważne i ważniejsze, a teraz liczyło się jego życie.
Wpadł do pomieszczenia, zastając Charlottę siedzącą po turecku na samym środku,
przodem do drzwi.
Zginie za parę sekund.
To pewne.
Tragizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz