3.25.2017

Od Spencera CD Charlotty

Basen był znakomitym miejscem do relaksu, ćwiczeń, czy też dobrej zabawy. Wyjątkowo śmiesznie, kiedy twojej towarzyszce uciekł stanik, a ty byłeś heteroseksualny w każdym calu. Siłą woli oraz mięśni powstrzymywał uśmiech i dał się ponieść nurtowi, w międzyczasie przekręcając na brzuch. Ominął grupkę dziewczyn, które niemalże wyszły z siebie, ponieważ znajdował się tak blisko. Zaczynał mieć tego powoli dość, bo podchodziło to pod psychofanizm. Przecież nie był nawet idolem…
Dogonienie jednego z nastolatków nie było problemem. Kłopotem stało się odnalezienie górnej części garderoby dziewczyny, która zwinnie przechodziła z rąk do rąk. Doprawdy, drugi dzień znajomości i znowu coś dziwnego się odpierdzieliło. Zirytowany do granic człowieczej możliwości złapał pierwszego pod ręką wyrostka za włosy, tym samym przykuwając uwagę reszty grupy.
- Póki jeszcze jestem miły przez te kilka sekund, to oddajcie rzecz, którą ukradliście dla zabawy. – Wyciągnął wolną rękę przed siebie, mierząc złodziejaszków dość agresywnym spojrzeniem. – Inaczej każdemu po kolei skręcę kark.
Zaczął po kolei zaginać palce dłoni, zaczynając od kciuka. Przy ostatnim czarny stanik wpadł prosto na bark Hyuka. Odepchnął od siebie dzieciaka, po czym wzrokiem zaczął szukać Charlotty. Ciężko było ją zauważyć, ale w końcu odnalazł charakterystyczny kok wystający ponad wodę. Siedziała w kącie basenu, tuż obok ujścia sztucznej rzeki.
- Odwróć się. Pomogę ci. – Rozłożył górną część garderoby dziewczyny, poniekąd gubiąc się w tych sznurkach, chociaż starał się ogarnąć. – Naprawdę to był głupi pomysł, aby zakład dwuczęściowy kostium na basen. Równie dobrze to ja mogłem go ściągnąć.
Dziewczę wynurzyło jedną z rąk, gotowa, aby uderzyć chłopaka, lecz ten zmrużył oczy i się odsunął.
- Nie radzę, bo ściągnę także dolną część.
Woda przy jej ustach zabulgotała, po czym odwróciła się odeń.  Pochylił się i najpierw podał jej stanik, aby odpowiednio go umiejscowiła, co równało się z tym, iż musiała zabrać swoje ręce. To nie tak, że bezczelnie patrzył, ale to było silniejsze od niego. Zgromiony wzrokiem spojrzał w bok zauważając znowu tę samą grupę dziewczyn. Aura zazdrości jaką rozprzestrzeniały mogła robić za sztuczną mgłę.
Dwie pary sznurków utrudniły mu w tej chwili egzystencję. Ostatecznie górne przytrzymał zęby, kiedy wiązał te na dole. Najpierw na kokardę, której skrzydełka związał jeszcze raz. Dla pewności.
- Znowu ratuję cię z opresji. – Zaśmiał się cicho, kiedy Charlotta wyszła z basenu. – Gdzie idziesz?
- Do jacuzzi. Mam dość wrażeń oraz niewychowanych bachorów.  
Z tym mógł się zgodzić. Podążył jej śladami. Szczęście w nieszczęściach, mieli całe dla siebie, a w pobliżu nie kręciły się tamte laski oraz faceci. Ludzie czasami naprawdę zachowywali się niczym zwierzęta. Wygodnie rozsiedli się w wannie z hydromasażem, całkowicie się odprężając. Strumienie wody okalały ich ciała, wprowadzając w przyjemny relaks. Aż nie chciało się stąd wychodzić.
- Na środę muszę przygotować nową choreografię, ale nie ma do tego głowy. – Westchnęła, zaś Spencer uchylił powieki i na nią spojrzał. – Kompletnie nie wiem, jak się za to teraz zabrać.
- Najpierw znajdź odpowiedni podkład. – Doradził, łokciami opierając się o brzeg wanny. – Najlepiej taki, który sprawia, że chce ci się tańczyć, jak nigdy wcześniej.
Po dłuższej ciszy podniósł się, wychodząc z Jacuzzi.
- Gdzie idziesz? – Otworzyła oczy, robiąc niemalże przestraszoną minę. – Uciekasz?
- Nie. Po prostu nie chcę cię rozpraszać swoim seksownym ciałem. – Puścił jej oczko, szczerze się przy tym uśmiechając. – Pomyśl w spokoju, a ja przepłynę parę basenów dla podtrzymania kondycji.
- Zawsze jesteś taki skromny?
- Szczególnie przed lustrem. – Pstryknął palcami i oddalił się do największego basenu.
Dwa na sześć torów były zajęte. Wybrał pierwszy, tuż przy brzegu. Nie musiał niepotrzebnie przepływać przez inne. Słupki startowe znajdowały się po drugiej stronie. Nie był to basen olimpijski, więc jego długość wynosiła tylko dwadzieścia pięć metrów. Zmierzając ku początkowi zastanawiał się, czy powinien zacząć od dystansu stu metrów albo od razu przejść na dwieście. Wtedy niespodziewanie ktoś się na niego rzucił.
Charlotta?
Na pewno była to dziewczyna, ale nie ta, z którą przyszedł.
Niewiele było mu dane zobaczyć, skoro aktualnie walczył o powietrze pod wodą.. Jedyne co słyszał, to piski oraz krzyki, że owa kobieta nie potrafiła pływać, więc kazała się uratować. Z trudem na ślepo odnalazł ścianę zbiornika, którego mógł się złapać, jednocześnie wynurzyć. Dzika płeć żeńska zeszła z jego pleców i usiadła tuż obok na brzegu, kiedy on wypluwał wodę z płuc.
- Skoro nie potrafisz pływać, to nie powinnaś biegać wzdłuż głębokiej wody. Mało mnie nie utopiłaś! – Zarzucił jej, gdy w końcu mógł normalnie oddychać.
Blondynka ewidentnie nie czuła się niczemu winna. Prawdopodobieństwo, iż należała do tamtej babskiej grupy, przekroczyło normy. Westchnął bezsilnie, kiedy niespodziewanie dziewczę wpadło z impetem oraz piskiem do wody. Przyczyną jej lotu była Charlotta, której nawet Hyuk nie zauważył. Podparła się dłońmi o biodra.
- Nagle potrafisz pływać! – Zakrzyknęła z nieukrywanym zadowoleniem.
Fakt. Blondynka w przeciągu sekundy nauczyła się pływać. Dlaczego zawsze trafiał na takie dziwne osoby? Co je przyciągało? Pytania, na które ciężko było znaleźć odpowiedzi. Nie usłyszał dokładnie, co odkrzyknęła „ofiara”, lecz na pewno znajdowało się tam słowo stanik. To podjudziło Charlottę, która natychmiastowo wskoczyła do wody, z mordem w oczach. Na szczęście zdążył ją złapać, co by nie zrobiła kolejnych głupstw, chociaż strasznie ciężko było jej przemówić, iż nie warto dla takich wiedźm strzępić sobie nerwów. Wyjście na basen było krótkie, rzeczowe i irytujące. Zgodnie postanowili resztę dnia spędzić na sali tanecznej.

~ * ~

W akademii dali sobie po czterdzieści minut na przyszykowanie się. Hyuk wpierw udał się pod prysznic, aby zmyć z ciała oraz włosów drażniący zapach chloru. Na mokre włosy machnął tylko ręką. Założył najwygodniejsze spodnie dresowe, jakie mógł znaleźć w swej eleganckiej szafie. Lekka koszulka, która ze stuprocentowym prawdopodobieństwem będzie zdjęta, dokończyła dzieła ubioru. Mając jeszcze w zapasie dziesięć minut, postanowił coś przekąsić. W większej ilości. I przez to właśnie stracił rachubę.
To nie tak, że biegł na salę, będąc spóźnionym o ponad piętnaście minut. Nigdy nie potrafił być na czas. Sam sobie utrudniał przez to życie, ale były rzeczy ważne i ważniejsze, a teraz liczyło się jego życie. Wpadł do pomieszczenia, zastając Charlottę siedzącą po turecku na samym środku, przodem do drzwi.
Zginie za parę sekund.

To pewne.


Tragizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz