Alec uparł się, że po ściągnięciu pierwszej partii szwów, zagra w lacrosse. Nie do końca podobał mi się ten pomysł, ale skoro chłopak twierdził, że ma na tyle sił i da sobie radę, to ja w niego wierzyłam. Chociaż gdy pan Craver zwolniał szatyna z kolejnych lekcji, w moim wnętrzu rosło coraz większe uczucie niepokoju, dlatego też co przerwę przychodziłam na trybuny, by upewnić się, że właściciel cudownych niebieskich tęczówek, nadal jest cały i zdrowy.
Tego dnia ostatnią moja lekcją były zajęcia kulinarne, na których przygotowywaliśmy suflet, przy którym jak wiadomo trzeba zachować spokój. Ja natomiast byłam poddenerwowana, co objawiało się chaotycznymi, niedokładnymi ruchami, przez co mała słodkość zupełnie nie chciała mi wyjść. Początkowo nawet bawiło to Aidena, który obserwował mnie z boku, jednak po około dziesięciu minutach zlitował się nade mną i odebrał mi z ręki trzepaczkę i sam zaczął mieszać ciasto.
- Niepotrzebnie się o niego denerwujesz. Alec to silny facet. - Powiedział jak gdyby nigdy nic. Jakby znał chłopaka osobiście przynajmniej od kilku lat. Westchnęłam cicho i oparłam się brodą o blat stołu.
- Wiem... - Mruknęłam cicho, czując dziwny niepokój. Dobrze wiedziałam, że młody Talbot jest naprawdę silnym facetem i sam da sobie radę ze wszystkim. I chyba właśnie to sam najbardziej mnie martwiło, bo chciałam, żeby chłopak mógł też liczyć na mnie. Żeby...
Nagle drzwi do sali otworzyły się, a do środka zaglądnął pan Craver, z miną sugerującą, że stało się coś złego. Natychmiast podniosłam głowę i wbiłam zaniepokojone spojrzenie w nauczyciela wf'u, czując jak moje źrenice rozszerzają się pod wpływem rosnącego uczucia strachu.
- Mogę zabrać ci Lenę na chwilę? - Spytał, po czym, nie czekając na zgodę pana Seagal'a, skinął na mnie głową i zniknął za drzwiami. Zerknęłam jeszcze szybko na Aidena i Matta i dopiero kiedy obaj skinęli głowami, zerwałam się z miejsca i w mgnieniu oka znalazłam się na korytarzu, gdzie pan Nat chodził w kółko, trzymając rękę na karku. Przez bardzo krótką chwilę patrzyłam na niego z oczekiwaniu, kiedy jednak chwila zaczęła się przedłużać, ucięłam ostro ciszę.
- Co się stało, Alecowi? - Mówiąc to, opuściłam niego głowę, jakby niepewność, którą mężczyzna fundował mi w tamtym momencie, była tak ciężka, że nie byłam w stanie jej unieść na swoich ramionach.
- Jego noga zaczęła krwawić podczas treningu. - Rzucił szybko, jakby bał się, że na niego nakrzyczę. Wyprostowałam się powoli, czując jak cały niepokój spływa po mnie w postaci zimnego potu, ustępując miejsca paraliżującemu strachowi. Mój oddech przyśpieszył i stał się ciężki, podobnie jak uderzenia serca, które zagłuszały krzyki w mojej głowie. Dlaczego mu pozwoliłaś? Powinnaś się domyślić, że stanie się coś złego! Ty durna idiotko. Zerwałam się gwałtownie do biegu, pchnięta przez potężną siłę. Zostawiłam nauczyciela w tyle i zupełnie nie zwracając na niego uwagi, biegłam przed siebie, co chwila potykając się o własne nogi, które nie chciały się wyprostować lub zgiąć. Dotarłam szybko do schodów; nawet nie kłopotałam się, by schodzić po dwa stopnie, stanęłam na drugim od góry, a resztę przeskoczyłam, lądując na samym dole nieco krzywo. Udało mi się jednak utrzymać na nogach, więc pobiegłam wprost do gabinetu pielęgniarki, nie zważając na ból w lewej kostce.
Po chwili dopadłam klamki białych drzwi i otworzyłam je natychmiast, zaglądając do środka. Mój wzrok natychmiast padł na niebieskie tęczówki, które wpatrywały się prosto we mnie. Tylko je widziałam i tylko je chciałam widzieć. Podbiegłam do Aleca, nie zwracając uwagi zupełnie na nic. Ani na pielęgniarkę, która gromiła mnie wzrokiem, ani na dziewczynę, która siedziała obok chłopaka. Otuliłam go mocno rękami, przyciskając twarz do jego szyi i zaciskając powieki, spod których wydostało się kilka łez. Dłonie chłopaka spoczęły na moich plecach i przysunęły mnie jeszcze bliżej niego. Po dłuższej chwili odsunęłam się delikatnie i łapiąc delikatnie jego twarz w dłonie, uważnie przyjrzałam się błękitnym oczom, w których widziałam radość i cień złości, którą Alec starał się ukryć. Westchnęłam cicho z ulgą, przechylając głowę delikatnie w bok i zetknęłam ze sobą nasze czoła, uśmiechając się delikatnie.
- Powinnaś być na lekcjach. - Mruknęła niezadowolona pielęgniarka. Wyprostowałam się powoli, przenosząc spojrzenie na dojrzałą kobietę, która spoglądała na mnie z kamienną twarzą. Również przyjęłam taką postawę, po czym odparłam chłodno.
- Mój przyjaciel wylądował z jakiegoś powodu u pielęgniarki, więc chcę się dowiedzieć dlaczego i czy jest z nim wszystko w porządku.
- Panienko, gdyby było, to by tutaj nie był. - Prychnęła ironicznie. Zacisnęłam zęby, zamykając powieki. Nie kłóć się z nią, to nie ma sensu. Powoli wypuściłam całe powietrze z pełnych płuc, a po chwili otworzyłam nagle oczy, przypominając sobie o obecności jeszcze jednej osoby w tym pomieszczeniu. Mój wzrok natychmiast padł na czarnowłosą dziewczynę, natomiast czarne źrenice zwężyły się tak jak tylko to możliwe. Czy ona naprawdę nie miała co robić tylko łazić za Aleciem? Czy ona w ogóle miała jakieś lekcje? Lena, uspokój się. Zaczynasz gadać głupoty... To ze zdenerwowania. Drobna dziewczyna podniosła na mnie wystraszone spojrzenie, jednak szybko je spuściła i podniosła się, kierując w stronę drzwi.
- Ja już pójdę... - Szepnęła i bez słowa więcej opuściła gabinet. Dopiero gdy drzwi się za nią zamknęły, odetchnęłam nieco spokojniej. Ta cała Isabelle wydawała mi się coraz bardziej... Sama nie wiem. Może doszukiwałam się czegoś niezwykłego w tym, że Alec się jej podobał. Zresztą nie tylko jej. Zerknęłam kątem oka na nagą klatkę piersiową Talbota, lecz speszona szybko odwróciłam całe ciało w kierunku kobiety. Te którym nie podobało się jego ciało musiały być chyba ślepe.
- Więc co z nim? - Szare oczy pielęgniarki popatrzyły na mnie sponad oprawek okularów, które po chwili zdjęła i odłożyła na blat biurka. Przez długą chwilę ciszy patrzyła na mnie tak, jakby przychodząc tutaj złamała jakieś prawo, przy okazji wyrządzając jej tym ogromną krzywdę. Naprawdę dyrektor powinien zmienić pielęgniarkę, bo kobieta jest niereformowalna.
- Nadwyrężył nogę, dlatego zaczęła krwawić. Nic poważnego, ale jeśli to się powtórzy może być potrzebne ponowne założenie szwów. - Wzruszyła ramionami i wróciła do wypełniania jakichś papierów. Pokiwałam lekko głową, po czym zwróciłam się w stronę drzwi, rzucając do chłopaka krótkie zaraz wrócę. Wyszłam na korytarz i skierowałam się prosto na boisko, na którym spodziewałam się znaleźć pana Cravera. Na szczęście się nie pomyliłam i nauczyciel tam był, w innym wypadku odpuściłabym sobie jego szukanie. Reszta drużyny ćwiczyła nadal, jednak w jakiejś dziwnej atmosferze melancholii pomieszanej z odrobiną smutku. Pewnie przyglądnęłabym się im uważniej, ale na razie zależało mi na rozmowie z panem Natem.
- Wie pan, że mógł sobie zrobić krzywdę? - Spytałam ostro, zakładając ręce na piersi. Nauczyciel odwrócił się do mnie powoli, jednak jego mina nie sugerowała, że jest zaskoczony, wręcz przeciwnie, wyglądał jakby się mnie spodziewał i czekał, aż do niego przyjdę.
- Wiem, ale sam się uparł. Mówił, że będzie dobrze. - Wzruszył ramionami, spoglądając na mnie przepraszającym wzrokiem. Kątem oka dostrzegałam, jak coraz większa część zawodników drużyny przygląda się nam z zaciekawieniem.
- I tak po prostu mu pan uwierzy? - Warknęłam, czując jak coraz większa irytacja się we mnie wzburza.
- Zaufałem mu, Lena. I ty też powinnaś. - Odparł spokojnie, patrząc mi wymownie prosto w oczy. Westchnęłam cicho, odwracając spojrzenie.
- Ufam mu. Ale martwię się o niego. Nie chcę, żeby stało mu się coś poważnego. - Po krótkiej chwili zastanowienia, dodałam ściszonym głosem. - Poważniejszego niż do tej pory...
~~~~~~~~~~~~~~
Było już późno, a ja w dalszym ciągu siedziałam w pokoju Aleca, niespecjalnie mając ochotę go opuszczać. Byłam już po prysznicu, w piżamie, na którą składała się za duża koszulka, wygrana na jakichś zawodach czy czymś podobnym i stare, krótkie spodenki. Klasyka, jak to mówią. Stałam oparta tyłem o biurko chłopaka i przeglądałam fotografie w jego aparacie, w czasie gdy Alec leżał rozwalony na łóżku i wodził spojrzeniem od jednego punktu do drugiego. Ewidentnie coś go trapiło, chociaż było to chyba bardziej zdenerwowanie, którego zwyczajnie nie potrafił bądź nie chciał okazywać.
Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, widząc, jak chłopak robi kolejną rundkę wzrokiem po pomieszczeniu. Odłożyłam aparat, wyłączywszy go uprzednio i podeszłam powoli do łóżka, pytając cicho.
- Co cię trapi, hm...?
Długa chwila milczenia minęła, nim uzyskałam wymijającą odpowiedź.
- Nic ważnego w sumie. - Podniósł się i usiadł na krawędzi materaca, kiedy podeszłam do łóżka z drugiej strony. Przechyliłam głowę delikatnie w jedną stronę i weszłam kolanami na pościel, zbliżając się powoli do nagich palców chłopaka.
- Mhmm... A ja znam cię od wczoraj... - Mruknęłam, siadając tuż za nim na nogach, by być nieco wyżej. Byłam tak blisko jego ciała, że materiał mojej bluzki przy wdechu muskał jego skórę, a do moich nozdrzy dostawał się wyraźny zapach niebieskookiego, który kilka minut wcześniej wyszedł spod prysznica. Położyłam delikatnie opuszki swoich palców do jego ramion i poczęłam zsuwać je powoli, jednocześnie muskając ustami kark Aleca. Uniosłam się nieco na nogach, przesuwając wargami po jego skórze wyżej, a chwilę potem pozostawiając na niej gorący pocałunek.
Alec?
Nagle drzwi do sali otworzyły się, a do środka zaglądnął pan Craver, z miną sugerującą, że stało się coś złego. Natychmiast podniosłam głowę i wbiłam zaniepokojone spojrzenie w nauczyciela wf'u, czując jak moje źrenice rozszerzają się pod wpływem rosnącego uczucia strachu.
- Mogę zabrać ci Lenę na chwilę? - Spytał, po czym, nie czekając na zgodę pana Seagal'a, skinął na mnie głową i zniknął za drzwiami. Zerknęłam jeszcze szybko na Aidena i Matta i dopiero kiedy obaj skinęli głowami, zerwałam się z miejsca i w mgnieniu oka znalazłam się na korytarzu, gdzie pan Nat chodził w kółko, trzymając rękę na karku. Przez bardzo krótką chwilę patrzyłam na niego z oczekiwaniu, kiedy jednak chwila zaczęła się przedłużać, ucięłam ostro ciszę.
- Co się stało, Alecowi? - Mówiąc to, opuściłam niego głowę, jakby niepewność, którą mężczyzna fundował mi w tamtym momencie, była tak ciężka, że nie byłam w stanie jej unieść na swoich ramionach.
- Jego noga zaczęła krwawić podczas treningu. - Rzucił szybko, jakby bał się, że na niego nakrzyczę. Wyprostowałam się powoli, czując jak cały niepokój spływa po mnie w postaci zimnego potu, ustępując miejsca paraliżującemu strachowi. Mój oddech przyśpieszył i stał się ciężki, podobnie jak uderzenia serca, które zagłuszały krzyki w mojej głowie. Dlaczego mu pozwoliłaś? Powinnaś się domyślić, że stanie się coś złego! Ty durna idiotko. Zerwałam się gwałtownie do biegu, pchnięta przez potężną siłę. Zostawiłam nauczyciela w tyle i zupełnie nie zwracając na niego uwagi, biegłam przed siebie, co chwila potykając się o własne nogi, które nie chciały się wyprostować lub zgiąć. Dotarłam szybko do schodów; nawet nie kłopotałam się, by schodzić po dwa stopnie, stanęłam na drugim od góry, a resztę przeskoczyłam, lądując na samym dole nieco krzywo. Udało mi się jednak utrzymać na nogach, więc pobiegłam wprost do gabinetu pielęgniarki, nie zważając na ból w lewej kostce.
Po chwili dopadłam klamki białych drzwi i otworzyłam je natychmiast, zaglądając do środka. Mój wzrok natychmiast padł na niebieskie tęczówki, które wpatrywały się prosto we mnie. Tylko je widziałam i tylko je chciałam widzieć. Podbiegłam do Aleca, nie zwracając uwagi zupełnie na nic. Ani na pielęgniarkę, która gromiła mnie wzrokiem, ani na dziewczynę, która siedziała obok chłopaka. Otuliłam go mocno rękami, przyciskając twarz do jego szyi i zaciskając powieki, spod których wydostało się kilka łez. Dłonie chłopaka spoczęły na moich plecach i przysunęły mnie jeszcze bliżej niego. Po dłuższej chwili odsunęłam się delikatnie i łapiąc delikatnie jego twarz w dłonie, uważnie przyjrzałam się błękitnym oczom, w których widziałam radość i cień złości, którą Alec starał się ukryć. Westchnęłam cicho z ulgą, przechylając głowę delikatnie w bok i zetknęłam ze sobą nasze czoła, uśmiechając się delikatnie.
- Powinnaś być na lekcjach. - Mruknęła niezadowolona pielęgniarka. Wyprostowałam się powoli, przenosząc spojrzenie na dojrzałą kobietę, która spoglądała na mnie z kamienną twarzą. Również przyjęłam taką postawę, po czym odparłam chłodno.
- Mój przyjaciel wylądował z jakiegoś powodu u pielęgniarki, więc chcę się dowiedzieć dlaczego i czy jest z nim wszystko w porządku.
- Panienko, gdyby było, to by tutaj nie był. - Prychnęła ironicznie. Zacisnęłam zęby, zamykając powieki. Nie kłóć się z nią, to nie ma sensu. Powoli wypuściłam całe powietrze z pełnych płuc, a po chwili otworzyłam nagle oczy, przypominając sobie o obecności jeszcze jednej osoby w tym pomieszczeniu. Mój wzrok natychmiast padł na czarnowłosą dziewczynę, natomiast czarne źrenice zwężyły się tak jak tylko to możliwe. Czy ona naprawdę nie miała co robić tylko łazić za Aleciem? Czy ona w ogóle miała jakieś lekcje? Lena, uspokój się. Zaczynasz gadać głupoty... To ze zdenerwowania. Drobna dziewczyna podniosła na mnie wystraszone spojrzenie, jednak szybko je spuściła i podniosła się, kierując w stronę drzwi.
- Ja już pójdę... - Szepnęła i bez słowa więcej opuściła gabinet. Dopiero gdy drzwi się za nią zamknęły, odetchnęłam nieco spokojniej. Ta cała Isabelle wydawała mi się coraz bardziej... Sama nie wiem. Może doszukiwałam się czegoś niezwykłego w tym, że Alec się jej podobał. Zresztą nie tylko jej. Zerknęłam kątem oka na nagą klatkę piersiową Talbota, lecz speszona szybko odwróciłam całe ciało w kierunku kobiety. Te którym nie podobało się jego ciało musiały być chyba ślepe.
- Więc co z nim? - Szare oczy pielęgniarki popatrzyły na mnie sponad oprawek okularów, które po chwili zdjęła i odłożyła na blat biurka. Przez długą chwilę ciszy patrzyła na mnie tak, jakby przychodząc tutaj złamała jakieś prawo, przy okazji wyrządzając jej tym ogromną krzywdę. Naprawdę dyrektor powinien zmienić pielęgniarkę, bo kobieta jest niereformowalna.
- Nadwyrężył nogę, dlatego zaczęła krwawić. Nic poważnego, ale jeśli to się powtórzy może być potrzebne ponowne założenie szwów. - Wzruszyła ramionami i wróciła do wypełniania jakichś papierów. Pokiwałam lekko głową, po czym zwróciłam się w stronę drzwi, rzucając do chłopaka krótkie zaraz wrócę. Wyszłam na korytarz i skierowałam się prosto na boisko, na którym spodziewałam się znaleźć pana Cravera. Na szczęście się nie pomyliłam i nauczyciel tam był, w innym wypadku odpuściłabym sobie jego szukanie. Reszta drużyny ćwiczyła nadal, jednak w jakiejś dziwnej atmosferze melancholii pomieszanej z odrobiną smutku. Pewnie przyglądnęłabym się im uważniej, ale na razie zależało mi na rozmowie z panem Natem.
- Wie pan, że mógł sobie zrobić krzywdę? - Spytałam ostro, zakładając ręce na piersi. Nauczyciel odwrócił się do mnie powoli, jednak jego mina nie sugerowała, że jest zaskoczony, wręcz przeciwnie, wyglądał jakby się mnie spodziewał i czekał, aż do niego przyjdę.
- Wiem, ale sam się uparł. Mówił, że będzie dobrze. - Wzruszył ramionami, spoglądając na mnie przepraszającym wzrokiem. Kątem oka dostrzegałam, jak coraz większa część zawodników drużyny przygląda się nam z zaciekawieniem.
- I tak po prostu mu pan uwierzy? - Warknęłam, czując jak coraz większa irytacja się we mnie wzburza.
- Zaufałem mu, Lena. I ty też powinnaś. - Odparł spokojnie, patrząc mi wymownie prosto w oczy. Westchnęłam cicho, odwracając spojrzenie.
- Ufam mu. Ale martwię się o niego. Nie chcę, żeby stało mu się coś poważnego. - Po krótkiej chwili zastanowienia, dodałam ściszonym głosem. - Poważniejszego niż do tej pory...
~~~~~~~~~~~~~~
Było już późno, a ja w dalszym ciągu siedziałam w pokoju Aleca, niespecjalnie mając ochotę go opuszczać. Byłam już po prysznicu, w piżamie, na którą składała się za duża koszulka, wygrana na jakichś zawodach czy czymś podobnym i stare, krótkie spodenki. Klasyka, jak to mówią. Stałam oparta tyłem o biurko chłopaka i przeglądałam fotografie w jego aparacie, w czasie gdy Alec leżał rozwalony na łóżku i wodził spojrzeniem od jednego punktu do drugiego. Ewidentnie coś go trapiło, chociaż było to chyba bardziej zdenerwowanie, którego zwyczajnie nie potrafił bądź nie chciał okazywać.
Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, widząc, jak chłopak robi kolejną rundkę wzrokiem po pomieszczeniu. Odłożyłam aparat, wyłączywszy go uprzednio i podeszłam powoli do łóżka, pytając cicho.
- Co cię trapi, hm...?
Długa chwila milczenia minęła, nim uzyskałam wymijającą odpowiedź.
- Nic ważnego w sumie. - Podniósł się i usiadł na krawędzi materaca, kiedy podeszłam do łóżka z drugiej strony. Przechyliłam głowę delikatnie w jedną stronę i weszłam kolanami na pościel, zbliżając się powoli do nagich palców chłopaka.
- Mhmm... A ja znam cię od wczoraj... - Mruknęłam, siadając tuż za nim na nogach, by być nieco wyżej. Byłam tak blisko jego ciała, że materiał mojej bluzki przy wdechu muskał jego skórę, a do moich nozdrzy dostawał się wyraźny zapach niebieskookiego, który kilka minut wcześniej wyszedł spod prysznica. Położyłam delikatnie opuszki swoich palców do jego ramion i poczęłam zsuwać je powoli, jednocześnie muskając ustami kark Aleca. Uniosłam się nieco na nogach, przesuwając wargami po jego skórze wyżej, a chwilę potem pozostawiając na niej gorący pocałunek.
Alec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz