Co robić? Co myśleć... Działy się przede mną rzeczy, których nie potrafiłem w żaden sposób uzasadnić. Obawiałem się, że w najmniej oczekiwanym momencie zdarzyło mi się coś zepsuć, ominąć bardzo ważny szczegół, który był dla niej istotny. Ale ilekroć próbowałem do swojego umysłu przywołać cokolwiek, kończyło się na niczym, i z każdą chwilą czułem się bardziej zdezorientowany. Stałem przed progiem do drzwi Leny, nie wiedząc tak naprawdę co ze sobą począć. Czy spróbować usłuchać jej daleko skrytych myśli, może kierować się tym, co widzę w jej oczach, albo tym, co robi jej ciało. Po prostu wewnątrz mnie utworzyła się wielka sprzeczność. Dlaczego Lena chciała mnie wyprosić? W moich oczach wkrótce zakorzeniła się głęboko skrywana prośba o to, żeby jeszcze poważnie przemyślała tę decyzję. A przede wszystkim zarejestrowałem zdziwienie, autentyczne zdziwienie.
– Alec... – szepnęła, prawie nie zakłócając ciszy moim imieniem. Potem uniosła dłoń, przesuwając nią ostrożnie po moim policzku, a ja mogłem jedynie obserwować jej najmniejszy ruch. Delikatnie wsunęła palce w moje gęste włosy, które i bez niczyjej pomocy były zmierzwione jak gdyby przez porywisty wiatr. Przeszedł mnie dobrze znany dreszcz, za którym tak tęskniłem. Mój wzrok przesunął się z jej ręki na obojczyk, szyję i twarz, gdzie ostatecznie został; nie miałem żadnego pojęcia, co dzieje się w jej głowie, ale jedno głębokie spojrzenie na ten smutny i błagalny wyraz, który malował jej twarz, wystarczył, bym po prostu odpuścił sobie naukę i został tu, przy niej.
Z wolna złapałem za jej nadgarstek, który wciąż unosił się na wysokości mojej twarzy. Opuściłem go niżej, powodując, że obie jej ręce znalazły się teraz na jednym poziomie. Załapałem za jedną, potem za drugą, przesuwając delikatnie kciukiem po jej subtelnej skórze.
– Jestem tu. – Mój wzrok pozbawiony wszelkich obaw czy wątpliwości znowu powrócił do jej oczu.
– Jaką mam pewność, że tak będzie? – kontynuowała, i jak mi się zdawało, nie zwróciła większej uwagi na mój gest.
Spojrzałem w punkt za dziewczyną, zastanawiając się. Nigdy nie można komuś dawać stuprocentowego zapewnienia, to złudne. Wiem, jak bardzo złudne. A potem tylko prześladują cię sytuacje, kiedy twoje słowo jest wystawiane na miliony różnych prób. Pokręciłem ledwo głową, i przemówiłem:
– Nie masz pewności. – Nie mogłem powiedzieć, że zawsze. Życie pisze naprawdę różne scenariusze, a moje wciąż trwają. Mama, wyjazd do niej. Planowałem to od dłuższego czasu, ale póki nie będę miał pewności, niczego nie mogę stwierdzać... na przeszkodzie stoi tylko Akademia. A co do Leny, ona przeszkodą nie jest. Jest kimś, kto sprawia, że nie chcę wyjeżdżać. – Ale tak długo, jak będę mógł być, to będę. Przysięgam. – Tym zakończyłem swoją wypowiedź, czując wielką ulgę przy wzmiance o przysiędze. Byłem po prostu pewien swoich słów. Moment później powróciłem do jej twarzy. Nie wiedziałem, jak miałem ją zinterpretować; wciąż żyła we mnie myśl, że jej oczy mówią dlaczego to powiedziałeś? Powinieneś powiedzieć coś innego, nie chcę, żeby każdy zostawił mnie znowu samą.
Naparłem na nią ciałem, sprawiając, że dziewczyna z każdym krokiem odsuwała się do tyłu i pozwalała z powrotem wejść do pomieszczenia. Czy nie spróbuję mnie znów wyrzucić? Nie miałem na to gwarancji.
– Nie zastanawiaj się nad tym więcej. W ostatnim czasie sam wiem, jak te ciągłe gonitwy myśli potrafią działać na człowieka. – Wpatrywałem się w podłogę, zamykając ze zmęczeniem oczy przy słowach gonitwa myśli, a potem otworzyłem je i powędrowałem nimi na dziewczynę, która już zdążyła przemieścić się na łóżko.
– Ty też? To uciążliwe. – Sprawiała wrażenie bardziej zamkniętej w sobie. – A tak właściwie sama nie wiem nad czym tyle myślę. – W jej oczach mignął błysk, i wydawało mi się, że zna przynajmniej część z powodów swoich bezsennych nocy. Zwłaszcza że po rozmowie z Craver'em coraz częściej zdawałem sobie sprawę z tego, że może to jej rodzina jest tym powodem. Albo to, co się w niej stało. Cokolwiek to było, odcisnęło na jej duszy trwałe piętno. Cholera, miałem ochotę po prostu nią potrząsnąć, powiedzieć, że ma mnie, i że gorączkowo potrzebuje jej uśmiechu. Ale za każdym razem, gdy o tym myślę, boje się jej to powiedzieć. Może to ochrona przed tym, że ją sfrustruje, albo że to będzie coś najbardziej żenującego w jej życiu. Chcieć a nie móc – te słowa drgały w mojej głowie, wyciągnięte z ciemnych głębin najbardziej skrywanych myśli. Wszystko to, co przeżyłem parę lat temu w poprzedniej szkole wróciło, i zapragnęło przejąć nade mną kontrolę; sprawić, że znowu będę dokładnie taki sam, jak kiedyś. Że stanę się kimś z powrotem, kto niegdyś zmusił mnie do szlifowania swojego obecnego charakteru. Odepchnąłem od siebie tę myśl jak oparzony. Nie ma mowy, Alec. Zostajesz.
– Alec? – Głos Leny przywrócił mnie do względnej rzeczywistości. – Zdaje się, że ty też nad czymś myślisz.
– Odpuszczę sobie naukę – stwierdziłem beznamiętnie, a ona podniosła na mnie swój zdziwiony wzrok. Od razu spodziewałem się usłyszeć nie, nie możesz. – Nie wyjdę, zbyt długo widziałem cię w śpiączce.
– Alec, nie... – mówiła co innego, jej oczy wyrażały co innego. Niewiarygodne. W co mam wierzyć? Jedyna osoba, która jest dla mnie w jakimś stopniu ważna musi liczyć się z tym, że będę zachowywał jak pies.
– Drugi raz nie pozwolę wyrzucić siebie za drzwi. – Zacząłem rozglądać się po pokoju, dopóki moje niebieskie tęczówki nie skupiły się na biurku. Wisiało nad nim moje zdjęcie, które mimo taśmy wciąż wydawało się być przedarte na pół. Przypomniał mi się wtedy pierwszy dzień, kiedy poznałem Lenę. Jej uśmiech, dźwięk aparatu, smak kawy. Wszystko.
Kątem oka dostrzegłem, jak usta dziewczyny składają się tak, jakby chciały udzielić odpowiedzi. Lecz nie zostało jej to dane, bowiem niespodziewanie rozległo się gwałtowne pukanie do drzwi. Nasze spojrzenia niemal natychmiast skierowały się w tamtą stronę, a ja sam nie wiedziałem, kto mógłby odwiedzić ją o tej porze. Dostałem sygnał, by otworzyć drzwi. Więc powoli do nich podchodziłem, a jako ostatnie pociągnąłem za klamkę. Osoba, która tam stała, sprawiła, że nogi zrobiły mi się jak z waty.
– Tata? – Moja twarz wyrażała najszczersze zdziwienie. To było niebywałe. Nie wiedziałem czy mam go wypchnąć czy czekać, aż coś powie. Ale jego mina nie pozwalała mi myśleć, że jakikolwiek powód istniał, by do mnie przyszedł, był dobry. Garnitur, krótko ścięte, czarne włosy z domieszkami siwizny. Był najprostszą osobą, jaką dało się opisać mając tylko niewielki zasób słów.
– Lorraine... – wysapał między oddechami imię mojej matki, a mnie dzieliły sekundy od tego, żebym nim potrząsnął. – Musisz mi pomóc, teraz. Nie obchodzi mnie, że jutro masz zajęcia. Dyrektor o wszystkim wie, a teraz ruszaj się... – Każda zmarszczka na jego bladej twarzy skrywała w sobie gniew. Gniew, który dopiero co był niepokojem. W moim wnętrzu zapulsował lęk; co mogło stać się mojej matce? Ostatni raz, gdy ją usłyszałem, to ten na boisku z Leną.
– Alec? Kto to? – Rozrywałem zmysł słuchu między Leną a ojcem, i szybko doszedłem do wniosku, że wolę słuchać jej.
Obróciłem powoli głowę w stronę dziewczyny, przemawiając:
– Nikt ważny. – I to spowodowało, że mężczyzna złapał mnie za koszulkę i warknął. Ten gest przywrócił moje głęboko skrywane wspomnienia, ale nic więcej. Zarejestrowałem tylko przyzwyczajenie i obojętność z nim związaną.
Lena wstała, przyglądając się nerwowo całej sytuacji.
– Kim pan jest? Proszę wyjść! – Próbowała zapanować nad wszystkim, ale nie znała mojego ojca tak dobrze, jak ja. Egoistyczny cwaniak, który myśli, że cały świat mu się podporządkuje. Jeśli podniesie rękę na Lenę, straci resztki szacunku, jakim go darzę i po prostu będzie rozmawiał ze mną.
Ale mój wzrok wyrażał obojętność pomieszaną ze zdenerwowaniem. Zrozumiałem, jak bardzo irytuje mnie jego obecność.
– Milcz dziewczyno! – Poprawił garnitur, a ja poczułem, jak Lena stoi przy mnie. – Gówniarzu! Raz cię o coś proszę, uszanuj to, że w ogóle dzięki moim pieniądzom tu chodzisz i możesz gadać z nią! Twoja matka właśnie uciekła z domu i nie wiadomo, gdzie jest. Policja jej szuka w całym regionie. Proszę cię tylko o pomoc jako syna! – Wytłumaczył wszystko, sprawiając, że w moim wnętrzu pojawiło się uczucie kującego bólu. I znikąd pojawił się wstyd i żal spowodowany faktem, że Lena o tym wszystkim się w tej chwili dowiedziała. Nie chciałem, żeby miała z tym styczność, szczególnie, że sama nie ma łatwo. Zresztą... kto chciałby chwalić się chorą na nie wiadomo co matką?
– Wsiadam do samochodu, będę czekał.
I wyszedł.
A ja zostałem sam z Leną. Odwróciłem się do niej, ale nie spojrzałem w jej oczy. Spuściłem głowę nisko, ocierając zmęczone powieki dłonią i uświadomiłem sobie, jak długo czasu omijała mnie sytuacja rodzinna. Przede wszystkim: nie chciałem zostawiać Leny samej, i gdyby cudem chciała ze mną jechać i mi pomóc, zgodziłbym się, bo jej towarzystwo było lepsze od towarzystwa ojca. Lecz to tylko moje myśli, które nijak miały się z prawdą: Lena, chora w tej chwili, pojedzie ze mną tak daleko? Martwiłbym się o nią przez cały czas, i nie wybaczyłbym sobie, gdyby stało jej się coś w mojej obecności. To szczyt nieodpowiedzialności. Nie wiem, czy mogę ją o to prosić, albo żeby w razie wypadku pozwolić jej ze mną jechać.
– Muszę pomóc znaleźć matkę... przepraszam cię za to wszystko... – Poczułem, jak okrywa mnie szata frustracji i zmęczenia.
Lena? Trochę spontan :|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz