3.12.2017

Od Leny CD Aleca

  Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w chłopaka, oddychając nierównomiernie i szybko, jednocześnie miałam wrażenie, że w ogóle nie oddycham. Nie wiedziałam czy to była zasługa tej nagłej bliskości czy słów, które padły z ust chłopaka, ale nie potrafiłam się ruszyć. Nie potrafiłam nawet wydobyć z siebie pojedynczego dźwięku, a co dopiero zwięzłej i logicznej odpowiedzi na oskarżenia niebieskookiego. Które swoją drogą, nie do końca do mnie jeszcze nie dotarły.
  Powoli zaczęłam kręcić głową, spuszczając wzrok na podłogę pokoju Aleca. Noah mu groził. Groził Alecowi. Powtórzyłam w myślach, jednak nie potrafiłam sobie wyobrazić takiej sytuacji. Dlaczego Noah miałby mu grozić? To było bez sensu, on nie był takim typem człowieka. Był łagodny, uprzejmy i... Czy ja aby nie dałam wciągnąć się w jakąś grę?
  Ostrożnie wysunęłam się spomiędzy Aleca a ściany i stanęłam dwa kroki od chłopaka, splatając dłonie przed sobą i spoglądając na niego nieco podejrzliwie. Coś się w nim zmieniło, coś bardzo istotnego i zauważalnego na pierwszy rzut oka, ale też coś głębszego, co mógł zauważyć tylko wnikliwy obserwator. Chłopak stał przede mną, jakby zupełnie nagi, nie miał już na sobie żadnej maski, nie było w jego oczach już tego chłodu, mimika nie układała się w obojętność. Jego twarz wyraźnie wyrażała zmartwienie, w jego oczach widziałam nawet cień obawy. Jednak nie byłam pewna czy aby na pewno nie jest to kolejna z masek chłopaka. Skoro tak dobrze umiał odgrywać obojętnego na wszystko, to dlaczego nie mógł zagrać zmartwionej osoby, której grożono? Oboje chodziliśmy na zajęcia aktorskie i już kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, zauważyłam, że Alec to dobry aktor. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że bardzo dobry. I to był główny argument, dlaczego nie potrafiłam mu uwierzyć.
  Z drugiej strony dlaczego miałby mnie okłamywać? Nie wydawało mi się, że mógłby być do tego zdolny. Do okłamania mnie w takiej sprawie. I niby jaki miałby z tym cel? Chociaż... Czy ty go w ogóle znasz? Zmarszczyłam brwi, spuszczając głowę. Naprawdę nie wiedziałam co o tym myśleć, czy mu wierzyć, czy może jednak opieprzyć za to, że śmie oskarżać kogoś niewinnego.
- Lena... - Jego głos... Dlaczego słyszałam w nim bezsilność? I dlaczego był taki cichy, przecież nie powinien... Znowu poczułam ten dziwny ścisk wewnątrz, jakby ktoś związał wszystkie moje wnętrzności w supeł i go zacisnął. Krótki, obezwładniający ból, rozchodzący się po całym ciele. Powoli zaczęłam kręcić głową, ale z każdym następnym ruchem w bok, kiwałam nią coraz szybciej, jakbym próbowała coś z niej zrzucić, a może wyrzucić.
- Nie wiem, Alec... - Jęknęłam, gdy przestałam już trząść głową. Odruchowo złapałam swoją prawą rękę za nadgarstek, jednocześnie zdradzając tym gestem, jak bardzo zdenerwowana i niepewna jestem. Uniosłam obie ręce i przycisnęłam je do klatki piersiowej, chcąc wypchnąć z pokoju samą siebie. - Nie wiem, może gdybyś mnie tak nie olewał przez ostatnie dni... Może byłoby mi łatwiej ci wtedy uwierzyć, ale... - Zbliżyłam się do drzwi i chwyciłam za klamkę z chęcią naciśnięcia jej, jednak jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy. Zerknęłam delikatnie w tył i spytałam prawie szeptem. - Masz moje zdjęcie?
  Przez dłuższą chwilę panowała w pokoju zupełna cisza, przerywana tylko moim nierównym oddechem. Nawet zaczęłam się zastanawiać czy chłopak na pewno słyszał moje pytanie, jednak kiedy poczułam jak podchodzi do mnie, upewniłam się, że słowa, które padły z moich ust, dotarły do jego uszu. Spodziewałam się, że Alec wyciągnie do mnie dłoń ze zdjęciem, które zgubiłam. Jego zdjęciem. 
- Było w książce, kiedy ci ją oddawałem. - Odparł tylko, co zupełnie zbiło mnie z tropu. Byłam prawie pewna, że on je ma, bo niby kto inny i po co, miałby mi je zabierać? Skinęłam lekko głową i szybko opuściłam jego pokój, wpadając za drzwiami na Noaha. Uderzyłam czołem w jego ramię, odbijając się od niego i doprawiłam sobie jeszcze uderzeniem potylicy w ścianę.
- Byłaś u niego? - Czarnowłosy nie był zadowolony z tego faktu, co było widać już na pierwszy rzut oka. Zresztą nie trzeba było nawet na niego patrzeć, żeby to usłyszeć. Przez ułamek sekundy zawahałam się co powiedzieć.
- Chciałam dopytać o coś z dzisiejszych zajęć, na które razem chodzimy. - Ostatecznie zdecydowałam się, sama nawet nie wiem czemu, skłamać. Potarłam tył głowy, przyglądając się chłopakowi, który tylko pokiwał głową i przytulił mnie lekko.
- Powinnaś bardziej uważać. Muszę lecieć, mam sprawę do dyrektora. - Uśmiechnął się, machając mi ręką na pożegnanie. Odwzajemniłam oba gesty, patrząc jak Noah oddala się śpiesznym krokiem, wyciągając z tylnej kieszeni spodni komórkę. Przechyliłam lekko głowę w bok, dostrzegając, że z kieszeni wysunął mu się kawałek jakiegoś papieru, trochę naddarty, ale... Zmarszczyłam brwi, nie będąc pewna tego co widzę. Niemożliwe. Wydaje ci się. 
  Odwróciłam się, wchodząc do swojego pokoju i opadając na skraj łóżka. Miałam już serdecznie dość całej tej sytuacji z Aleciem. Owszem nie chciałam, żeby to tak się kończyło, ale nie lubiłam, gdy takie sprawy ciągnęły się w nieskończoność. To było cholernie męczące. Gdy nie wiedziałam na czym stoję, lubiłam mieć twardy, znany grunt pod nogami. Zawieszenie w próżni nie było dla mnie. Nie lubiłam niepewności, nie lubiłam, kiedy nie wiedziałam co czuję. A przy Alecu nie miałam pojęcia co czuję i co mam myśleć. Zsunęłam się z łóżka na podłogę, opierając głowę na materacu i spoglądając w okno, za którym błękitne niebo chowało się za deszczowymi chmurami, z których powoli zaczynało kropić. Leniwie przesunęłam spojrzenie na ścianę zaklejoną całą masą fotografii, słysząc jak na korytarzu trzaskają drzwi sąsiedniego pokoju. Nie bardzo się tym przejęłam, po prostu dalej wpatrywałam się w jedno zdjęcie, nie skupiając się na tym, co na nim jest, lecz na jego kształcie. Miałam dziwne przeczucie, że coś mi umknęło. Jakiś bardzo ważny szczegół, bez którego nie ułożę tej dziwnej zagadki i nie dowiem się wszystkiego. A nawet nie wiedziałam, czego mam się dowiedzieć.
  Zmrużyłam lekko oczy, wciąż wpatrując się w jedno zdjęcie. Przez chwilę wydawało mi się, że wszystko inne poza tym jednym zdjęciem zniknęło i pozostało tylko ono, jedno małe zdjęcie, kawałek papieru, który powoli zaczął się rwać. I wtedy coś zaskoczyło w mojej głowie.
  Podniosłam się gwałtownie, przecierając twarz dłońmi. Jak mogłaś być tak głupia? Skoczyłam do drzwi, wybiegając na korytarz, nawet nie pokwapiłam się by zamknąć drzwi do pokoju na klamkę. Ale teraz liczyło się zupełnie co innego, coś cennego. Bardzo cennego.
  Biegłam przez korytarz najszybciej jak umiałam, mijając różne drzwi i rozwidlenia, szukałam jednej sylwetki, jednej osoby. Dobrze, że dziś postanowiłam założyć zwykłe trampki, bo nie wyobrażałam sobie biegania w szpilkach czy nawet zwykłych obcasach. Nie mogłam uwierzyć, jak mogłam być tak naiwna, tak głupia, tak ślepa! Zachowanie niegodne fana wielkiego Sherlock'a. Jeśli moje błędy zostaną mi wybaczone, będę chyba najszczęśliwszą osobą na świecie.
  Zatrzymałam się gwałtownie, gdy w jednym z korytarzy mignęła mi znajoma postać. Zacisnęłam dłonie w pięści i śmignęłam w stronę postaci, początkowo ją mijając. Zatrzymałam się na przeciwko niej i popatrzyłam chłopakowi prosto w oczy.
- Lena, coś się stało? - Nie trzeba było być Holmesem, żeby zauważyć, że czarnowłosy się spiął, gdy tylko się pojawiłam. Jeszcze bardziej stresowało go moje niezadowolone spojrzenie, w którym jednocześnie kryło się niedowierzanie.
- Oddaj mi moje zdjęcie. - Powiedziałam tylko, unosząc podbródek w górę.
- Ale jakie zdjęcie?
- Dobrze wiesz jakie. To z tylnej kieszeni twoich spodni. - Nie dawałam za wygraną. Nie mogłam odpuścić, chodziło o zdjęcie Aleca. O moje zdjęcie Aleca. Zmrużyłam oczy jeszcze bardziej, warcząc. - Noah, oddaj mi to cholerne zdjęcie!
  Ostatnie słowo rozeszło się krzykiem po pustych korytarzach. Chłopak drgnął, jakby wyrwany z jakiegoś snu, po czym powoli sięgnął do tylnej kieszeni i wydobył z niej dwa kawałki papieru. Aż otworzyłam szerzej oczy, widząc to co zrobił ze zdjęciem. Podarł je. Jak on śmiał?
  Skoczyłam w jego stronę, wyrywając oba kawałki papieru z jego palców. Kiedy tylko to zrobiłam, od razu przycisnęłam je do swojej klatki piersiowej. Moje zdjęcie...
- Więc to prawda? - Spytałam wpatrując się w przedmiot na swoich dłoniach. Po naprawdę bardzo krótkiej chwili ciszy, ponowiłam pytanie, tylko głośniej i ostrzej, posyłając chłopakowi wściekłe spojrzenie. Nie musiałam tłumaczyć mu o co pytam, doskonale to wiedział. W końcu podsłuchiwał pod drzwiami do pokoju Aleca.
- Tak, to prawda. Zadowolona? - Fuknął w moją stronę.
- Jeszcze pożałujesz, że ośmieliłeś się coś takiego zrobić. - Syknęłam, wybiegając z budynku. Jednak tuz za wejściem stanęłam spoglądając w gęste strugi deszczu. Chcesz go szukać, a nawet nie masz pojęcia gdzie może być, a co dopiero gdzie jest. Schowałam szybko zdjęcie do kieszeni spodni i zaczęłam nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu kogokolwiek. Szczęście mi sprzyjało, niedaleko wejścia zobaczyłam parę z naszej szkoły. Szli pod parasolem, przytuleni do siebie i rozmawiali o czymś. Wzięłam głęboki wdech, zaciskając dłonie w pięści i pobiegłam w ich kierunku, ślizgając się trochę na błocie, które było wszędzie. Zapytani o chłopaka, nie bardzo potrafili mi powiedzieć, czy widzieli kogoś po drodze, jednak kiedy opisałam Aleca bardziej szczegółowo, chłopak przypomniał sobie, że widzieli kogoś podobnego na niedalekim placu zabaw, ale nie dają mi pewności, że to on. To mi wystarczyło, nawet najmniejszy ślad. Pobiegłam ile sił w nogach we wskazane miejsce, modląc się w duchu, żeby to był on. Alec, przysięgam, że jeśli tam będziesz, to na kolanach będę cię przepraszać. 
  Po niecałych dwóch minutach wpadłam na plac zabaw, który, gdy tylko była pogoda, tętnił życiem. Teraz w deszczu, wydawał się taki opuszczony i zapomniany, zupełnie jak chłopak, który siedział tam na ławce z rękami opartymi na kolanach. Uparcie wpatrywał się w moknącą ziemię, nieruchomy jak posąg. Przez moją głowę przebiegła nawet myśl, czy aby na pewno jest to ktoś żywy, a nie tylko kolejna ozdoba miejskiego parku. Jednak kiedy tylko zbiłam się o krok, byłam już pewna, że to ten którego szukam. Uśmiechnęłam się do siebie lekko. Nie przeszkadzało mi już nic, ani to, że chłopak zachował się jak gbur, ani to, że jego zdjęcie było podarte, ani nawet to, że cała ociekałam wodą. Zbliżyłam się do niego, ostrożnie stawiając przemoczone i brudne trampki na mokrej powierzchni, pokrytej warstwą błota.
- Alec... - Powiedziałam na tyle, głośno by chłopak mnie usłyszał. Prawie natychmiast jego głowa się uniosła, a niebieskie tęczówki ukazały swój kolor. Uśmiechnęłam się szerzej, a po chwili dosłownie wybuchnęłam płaczem, podchodząc do niego i przytulając jego głowę do swojego tułowia. - Przepraszam cię... - To było jedyne co na ten moment udało mi się powiedzieć, więcej nie byłam w stanie. Po prostu stałam tam w deszczu, płacząc i przytulając do siebie, chyba wciąż zdezorientowanego chłopaka.


Alec? ^-^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz