3.18.2017

Od Huntera CD Baekhyuna

Odchrząknąłem cicho, paradoksalnie nie przepadałem za publicznym śpiewem było to nie tyle co irytujące co męczące. Wzrok ludzi podążających w ślad za Tobą, wbrew pozorom każdy tylko czeka na Twoją pomyłkę. Wtedy wykorzysta to i zwyczajnie zmiesza Cię z błotem. To żenujące zachowanie wpływa na Twoja psychikę by na końcu zniszczyć doszczętnie Twoje ja.
Spojrzałem na siedzącego przy instrumencie Azjatę.
Jaki to wszystko miało sens...
Okłamywałem go i siebie, tak naprawdę wszystkich dookoła, taka maskarada, ten kiepski żart nie był dobrym rozwiązaniem, ale raz się za to wziąłem, wypada skończyć. Uśmiech na twarzy mojego towarzysza nie schodził z jego twarzy, to dziwne, że zawsze był taki wesoły, życie traktowało ludzi w niesamowity, niepojęty sposób. Atakowało ich własne "ja" łamało psychikę by zniszczyć, zmienić.
A oni wciąż mieli odwagę się uśmiechać...
- Pójdę już - rzekłem ściszonym głosem zaskoczony własnymi myślami. Baek jakby odruchowo wstał gotów ruszyć w ślad za mną - Nie. Baekhyun, pójdę sam - zmarszczyłem brwi, zirytowany jego zachowaniem. Nie potrzebowałem niańki, która będzie śledzić mój każdy krok.
Nie potrzebowałem nikogo.
Pokręciłem głową zły na siebie, że cały ten czas dawałem chłopakowi sprzeczne sygnały, nie chciałem jego wsparcia ani jego przyjaźni od początku, to nie moja wina, że przykleił się do mnie tak bardzo. Opuściłem audytorium trzaskając przy tym drzwiami i natychmiast udałem się w stronę swojego pokoju. Wyglądał tak samo, ale jakby było w nim zimniej. Spojrzałem w stronę laptopa, na którym wciąż włączony był ten badziewny film, do jakiego oglądania zmuszony zostałem wczoraj. Gwałtownym ruchem ręki zamknąłem należący do szkoły przedmiot i rzuciłem się na czarną pościel.

Co w Ciebie wstąpiło, że zacząłeś zawierać nowe znajomości? Czy Josh Ci czegoś nie obiecał? Nie dziw się, że ma Cię za biednego śmiecia, skoro złamałeś dane mu słowo, byliście jasno ustaleni.
Dupek z Ciebie, niby taki pomocny człowiek, a wszystkich robisz w chuja.
Po co jednak tym "wszystkim" ktoś taki jak Ty? Dlaczego nie zamkniesz się na wszystkich ludzi i nie oddasz przyjętym na początku wytycznym? Czemu zachowujesz się jak takie dziecko?

Wypuściłem powietrze z płuc mrużąc zmęczone powieki, stres i nerwy tego dnia kompletnie wyniszczyły wszystkie moje siły, co więcej chyba musiałem zasnąć bo na moim zegarku właśnie wybiła osiemnasta... Ciche pukanie rozległo się po pokoju, gdzieś w głębi liczyłem, że nie zastanę w nich czerwonowłosego Azjaty, ale to było aż zbyt oczywiste. Przesunąłem dłonią po zmęczonych powiekach podchodząc do drzwi, które otworzyły się z nieprzyjemnym dźwiękiem.
- Wszystko dobrze? - spytał Azjata przesuwając nerwowo dłonią po materiale swojej koszulki. Nie patrzył na mnie, rozbieganym wzrokiem analizował każdy, znajdujący się w pokoju przedmiot. Otaczał go wzrokiem i uciekał do następnego, jakby dostał ataku oczopląsu.
- Jest super - wzruszyłem ramionami gotów zamknąć chłopakowi drzwi przed nosem, ten jednak zatrzymał je butem - Hej, jest dobrze idź już okej? - co miałem mu powiedzieć? Że ten cały mój ból istnienia był tylko ukartowaną grą? Że wszystko co kiedykolwiek miało miejsce między mną, a nim było planem Josha bo...
Bo co?
Bo chciał się zabawić, a ja mu na to pozwoliłem.
Widziałem, że przez chwilę walczy z myślami, że chce zostać. Może to prawda, że za bardzo zaangażował się w tę znajomość, że Azjata wziął się za to za szybko ale jak bardzo bym go zranił gdybym teraz powiedział chłopakowi prawdę? W końcu mój towarzysz opuścił pomieszczenie zostawiając mnie samego, cóż, to na pewno koniec.
Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, nie chciałem od początku i czując tę cholerną wolność poczułem się lepiej, znacznie lepiej.

Sięgnąłem po znajdującą się na drugim końcu pokoju gitarę, która lekko mieniła się od niedawnego czyszczenia. Ułożyłem instrument wygodnie na swoich kolanach i zacząłem przygrywać pierwszą piosenkę jaka wpadła do mojej głowy...
- Coraz lepiej Ci to wychodzi - skwitował mnie głos gdzieś z naprzeciwka. Nie musiałem nawet spoglądać w górę by wiedzieć do kogo należał, poza tym tylko jedna osoba mogła wchodzić do mojego pokoju bez pytania.
Image result for eyewitness philip gif
- Josh? - rzuciłem z lekkim niedowierzaniem w głosie - Myślałem, że raczej nie chcesz mnie już znać - prychnąłem cicho, zgodnie z prawdą. Dokładnie tymi słowami pożegnał mnie parę dni temu, kiedy to jak sam stwierdził "przegiąłem w zabawie z Azjatą". Chłopak zbliżył się do mnie i siadając obok kiedy rzekł
- Żartujesz sobie? - objął mnie jednym ramieniem zabierając z dłoni gitarę. W powietrzu zaczął unosić się zapach dymu i alkoholu choć mój towarzysz jako taki pijany nie był.
- Piłeś - mruknąłem patrząc mu w oczy, odchyliłem lekko głowę do tyłu patrząc na jego powiększone źrenice.
- Przysporzyłeś mi takich nerwów, że musiałem odreagować - miętowym oddechem dmuchną w moją twarz stukając opuszkami palców w ramię - Nie wiem czemu się tak zaangażowałeś w tego małego, ale chyba nie muszę Ci mówić, że to był zły pomysł? Teraz nie będzie chciał się odczepić - delikatnie objąłem swojego towarzysza dłońmi wokół pasa ściągając zbyt dużą koszulkę tak, że otoczyła jego żebra. Nie mogłem sobie wybaczyć, że tak bardzo oszukałem, tak mocno zraniłem drugą osobę.
- To miała być zabawa z nowym, ale za bardzo się wczułem. - trąciłem nosem kość policzkową mojego towarzysza *i największego oszusta tych czasów*.
- Mhm - zamruczał wodząc wargami po mojej potylicy - Obiecaj mi, że więcej się z nim nie spotkasz, bo drugi raz Ci nie wybaczę - Josh chudą ręką odłożył gitarę gdzieś na bok, tak, że sam usiadłem na jego udach.
- Obiecuję - przejechałem palcami po cieniach pod oczami nigdy nie śpiącego chłopaka i delikatnie musnąłem ustami jego wargi. Chłopak wsunął dłoń w moje włosy oddając czynność gdy drzwi do mojego pokoju otworzyły się po raz trzeci tego wieczoru. Zaciekawiony nowym przybyszem.
Zdębiałem.
Cholera.
Burza czerwonych włosów wynurzyła się zza czarnych drzwi, lekko rozkojarzony i jakby zmęczony zdążył postawić krok w moją stronę i wypowiedzieć kompletnie niezrozumiałe dla mnie słowa gdy zorientował się, co się dzieje.
- Hunter? - spytał spoglądając to na mnie, to na Josha, który również zdawał się być przejęty takim rozwinięciem sytuacji. W oczach Azjaty pociemniało, a uśmiech zszedł z twarzy. Zagryzł nerwowo wargi analizując sytuację kiedy ja jak ostatni debil stałem w miejscu między Joshem, a Bekhyunem nie wiedząc co powiedzieć. - Ty kłamco - rzucił w pokojową przestrzeń i odwrócił się by wybiec z hukiem z mojego pokoju. Czyjaś dłoń, hamująca mnie przed pobiegnięciem za czerwonowłosym, chwyciła moją własną i zmusiła żebym usiadł na kanapie.
- Hunter spójrz na mnie - mruknął chłopak kładąc dłoń na moim policzku - Lepiej, że wie, teraz sam odpuści i szybciej przestanie boleć. Wiem, że nie tak miało wyjść, ale znacie się kilka dni, nie powinien brać Cię za najlepszego przyjaciela skoro nic o Tobie nie wie. Poza tym jeśli ktoś ma się czuć winny to ja... - nie zaprzeczyłem. To był jego pomysł, w który dałem się wciągnąć.
- To miał być tylko niewinny żart. - rzuciłem głucho podkulając nogi na czarnej pościeli.



Baek?
CÓŻ ZA NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz