Wypisywane liczby na kartce papieru były ledwo co możliwe do odczytania, ze względu na niedokładność. Odłożyłem długopis na bok, splatając dłonie ze sobą nawzajem i wypuściłem powietrze z płuc, strzelając przy okazji karkiem. Nie mam powodów, aby to tak przezywać, prawda? Znam go niecały tydzień, okazał się cholernym kłamcą i to wszystko. A skoro ma kogoś, a całe dręczenie okazało się nieprawdą, to nie mam powodów, aby się martwić o Huntera czy cokolwiek.
Oparłem się wygodniej na krześle, przeczesując dłonią włosy i spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który rozjaśnił niemocno pokój. Podniosłem lekko brew do góry, widząc nabytą wiadomość, aby po chwili zauważyć jak urządzenie dzwoni
- Halo? - rzuciłem od razu po odebraniu połączenia.
- Baekhyun, odebrałeś. Dobrze.
- Czemu w ogóle do mnie dzwonisz Tao? - spytałem, masując grzbiet nosa.
- Ciebie tez miło słyszeć, dzięki - parsknął w słuchawkę - Ale zmieniając temat, gdzie jest ta twoja szkoła? - zagaił.
- Jest na tyle duża, ze zauważy się ja z kilometra - stwierdziłem, kręcąc się na własnym krześle.
- Mówisz? Dobra, zapamiętam - skwitował, nie dając mi czasu na zapytanie czemu zaczął ten temat.
Przekartkowałem znajdujące się na biurku papiery, które zawierały prace domową z matematyki. Rezygnując z rozwiązywania ostatnich zadań, odsunąłem się od stolika i nie musząc wiele robić, jedynie umyć zęby, wpełzłem pod kołdrę, nie myśląc wiele więcej o całej sytuacji z danego dnia, wiedząc, że jak chce, to dam bez większego problemu radę zacząć jakby od nowa.
___
Nie było nawet jeszcze godziny piątej, a ja zostałem wybudzony przez własny telefon. Najpierw z myślą, że to budzik zignorowałem go, ale fakt, że nie przestał szybko dzwonić, zmusił mnie do podniesienia się i sprawdzenia co wydaje ten dźwięk. A przyczyną znowu był Tao. Jęknąłem niezadowolony, odbierając połączenie
- Weź się ubierz i wyjdź z pokoju - rzucił hasło, rozłączając się.
- O co mu znowu chodzi... - mruknąłem do siebie, niezgrabnie zbierając jakieś rzeczy i kierując się w stronę łazienki, aby sprowadzić się do akceptowanego stanu.
Po przebraniu się, zakryciu zbędnych worów pod oczami i nałożeniu niedużej ilości makijażu na oczy, wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę wyjścia ze skrzydła mieszkalnego, nie oczekując, że spotkam o tej porze Huntera wspólnie z Joshem, którego na moment zostawił w tyle
- Baek, możemy porozmawiać? - spytał, idąc w moja stronę i został zbyty machnięciem ręki.
- Nie teraz. Ani nigdy, nie mam ochoty na rozmowę z tobą - powiedziałem, nie zatrzymując swojego kroku - Wracaj do Josha, przed którym widocznie bezsensownie ciebie broniłem. Po prostu, zostaw mnie w spokoju, okej? - skwitowałem, patrząc z powrotem przed siebie.
Nie zwracając uwagi czy chłopak ma coś do powiedzenia czy nie, wyszedłem na zewnątrz, pisząc wiadomość do Tao. I chwile później, chodzące gucci zjawiło się przede mną
- Nie zamierzam pytać co robisz tutaj, bo łatwo się domyślić. Choć moment wybrałeś sobie zły - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, utrzymując z chłopakiem kontakt wzrokowy.
- Skoro zły moment, to musisz mi wszystko opowiedzieć. Pójdziemy do jakiejś całodobowej kawiarni i nie ma problemu -
- Gdzie byłeś ogólnie przez te pare dni? - spytałem z ciekawości.
- Poza miastem, nieważne - uniknął rozmowy na ten temat, a ja ochoty na ciągniecie tego nie miałem.
Skręciłem w jedna z alejek, widząc szyld kawiarnii, w której były wolne miejsca. Gdy Chińczyk zajmował jeden ze stolików, ja skupiłem się na wybraniu jakiegoś picia dla naszej dwójki, decydując się na herbatę dla siebie, a dla Zitao ciepłą czekoladę. Usiadłem na przeciwko bruneta, stawiając napój przed nim
- Wciąż uważam, że w srebrnym lub czarnym ci lepiej - powiedział poza tematem, mierząc mnie wzrokiem i popijając czekoladę.
- Nie po to mnie tu zaciągnąłeś - stwierdziłem, kręcąc cieczą w naczyniu.
- Ach, no tak. Ale za niedługo zaciągnę ciebie do fryzjera, nie martw się. A teraz mów o co chodzi - zamienił się w słuch, nie czując parcia, aby chwilowo przerywać mi w tym co mówię.
- W skrócie, poznałem Huntera po przyjściu tutaj ten tydzień temu mniej więcej. Chciałem być przyjacielem i w ogóle, bo chłopak jest, przepraszam "jest", dręczony i nie widziałem powodu dlaczego. Wydawał się w końcu miłą i przyjazną osobą. Nie rozciągając, skończyło się na tym, że chłopak mnie okłamał, a przez cały czas był ze swoim niejakim "dręczycielem", tak mi się wydaje. Można uznać, że byłem zabawką Huntera, nie wiem o co dokładnie chodziło, ale nie zamierzam z nim gadać - wziąłem haust napoju.
- Jeśli uznałeś go za swojego wroga, to chłopak będzie miał ciężko - stwierdził, śmiejąc się cicho, a ja wzruszyłem ramionami.
- Nie obchodzi mnie nic, co jest z nim związane w tym momencie - zaśmiałem się gorzko - Może za wroga go nie mam, ale za znajomego czy kolegę też nie - ugryzłem się w język, dopiero czując efekt picia wrzątku.
- Ostro widzę. Diva z ciebie nie wyszła - uśmiechnął się, patrząc na czekoladę - Kiedy jesteś wolny?
Przejechałem dłonią po twarzy, patrząc spode łba na bruneta, wiedząc już co ma on na myśli i pokręciłem nieznacznie głowa, biorąc kolejny łyk herbaty
- Jutro, a raczej dzisiaj,ale to nie znaczy, że zabierzesz mnie do fryzjera, Huang - zwróciłem się po nazwisku do Chińczyka.
- No weź. Można by tez wtedy gdzieś na wieczór wyjść i w ogóle - stwierdził, planując już zapewne wszystko w głowie, a ja westchnąłem cicho.
- Zastanowię się, okej?
W sumie nie jest to taki zły pomysł, od przyjazdu tutaj siedzę albo przy książkach, albo byłem z Hunterem, nie mając okazji skorzystać z atrakcji miasta.
Tao, po skończonej rozmowie w kawiarnii, odprowadził mnie do akademii, ustalając już, że widzimy się dzisiaj około dziewiętnastej, ale wiadomość na długo nie została mi w głowie ze względu na zmęczenie, nie mając ochoty na nic dzisiaj. Może i jest sobota, ale chwilowo nie mam siły na cokolwiek.
Hunter?
no wiele to ja nie narobiłam, lol
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz