Dzisiaj było śmiesznie, ludzie pili i bawili się na dworze. Po ulicach rozchodziła się głośna muzyka i stłumione rozmowy. Każdy się cieszył, że zaczęła się wiosna, ja nie. Ja siedziałem i słuchałem, siedziałem z Tobą na kolanach przysłuchując się dźwiękom ulicy, Ci ludzie. Oni byli tacy szczęśliwi, mieli gdzieś jutro, nie przejmowali się tym co ich czeka, razem z przyjaciółmi przemierzali świat, wierząc w dobre czasy. Ja siedzę nadal z Tobą na kolanach i długopisem w dłoni myśląc o tym, że jedynym żartem w moim życiu jest to iż w ogóle przyszedłem na świat. Mam wolną tylko jedną rękę więc ciężko mi pisać, pielęgniarka co chwila przewraca mi kartki. To krępujące, ale ona nie czyta, nawet nie zerka, a jedynie się do mnie uśmiecha. Cieszę się, że Cię, tu mam, ale nie pomagasz mi wyładować emocji.
Dziś mija trzeci tydzień od wyjazdu Briana, ale nadal sobie nie radzę. Nie umiem. Czuję się przez to martwy tak samo w środku jak i na zewnątrz. Czuję się też zmęczony, nie mam siły nawet siedzieć, ale po co mam siedzieć, po co mam robić cokolwiek, bo przecież do niczego się nie nadaję. Krangwell miał rację, jestem nieudacznikiem na jego łasce.
On zapomniał?
Tęsknię za nim, ale to koniec wiem, że nigdy mi nie wybaczy. Moczę kartkę swoimi łzami, płaczę od tylu dni bez przerwy, że już nie mam czym. Wszystko mnie boli więc nic już dzisiaj nie napiszę, zaraz podadzą mi kroplówkę, to śmieszne, że muszą mnie karmić pozajelitowo. To dlatego, że nie chcę jeść? Czy dlatego, że z moim zdrowiem jest źle? Albo dlatego, że złamałem nos lekarzowi, który spróbował mnie dotknąć. Nie chcę o tym myśleć, wyrządziłem zbyt wiele szkód. Tak jak mówiłem kończę, dobranoc.
22.03.2017
Dochodzi dwunasta, a ja nadal leżę w łóżku, kompletnie nie chce mi się wstawać bo i nie mam po co. Po południu przychodzi do mnie lekarz na rehabilitację, nie wiem od kiedy się ze mną w to bawi, ale to męczące. Nie mam już opatrunków, bo wszystko dobrze się zrosło. Nie chcę się ruszać, nie potrzebuję tego więc po co mnie do tego zmuszają?
Po co ta cała zabawa? Przecież dobrze wiem, że im na mnie nie zależy. Teraz idę bo znowu robi mi się smutno. Jestem ciekaw czy Brian zdążył ułożyć sobie życie.
Potem napiszę, nie chcę o tym myśleć.
~~~
To był jeden z gorszych dni jakie pamiętam, jest mi smutno i wszystko mnie boli. Pielęgniarka powiedziała, że przyszła do mnie ostatni raz, a ja nie chcę żeby mnie zostawiała. Ma na imię Pamela i bardzo ją lubię. Opowiedziałem o wszystkim, o Brianie, codziennie słuchała, kiedy płakałem trzymając się jej białego fartucha, wyjąc o tym, jak bardzo go kocham. Ona nigdy nic nie mówiła, nie pouczała mnie, jedynie słuchała, by za chwilę zmienić temat na jakiś beznadziejny jak pogoda, próbowała mnie uspokoić i wychodziło jej.
Jednak byłem tylko pacjentem, jednym z wielu, a pojutrze pójdzie do innego zapominając o tym, który próbował się troszczyć.
Jak mogę go kochać, skoro go zostawiłem? Nie zrobiłem tego dla JEGO dobra, tylko dla SWOJEGO, jestem egoistą.
Za swoją narcystyczną stronę ponoszę karę na tych rehabilitacjach, nie wiem czemu nadal mnie do nich zmuszają. Opanowałem wszystkie czynności życiowe na nowo i nie potrzebuję ich pomocy by się wykończyć. Poza tym... Ten nowy psychiatra, nie lubię go. Zmusza mnie, żebym mówił, ale ja mówić nie chcę, dzięki Bogu on też odejdzie. Jest straszny i nie chcę o nim pisać. Poza tym nic więcej się nie działo, nie chcę jeść i udaję, że to robię, żeby się nie czepiali bo przez te igły wyglądam jak narkoman i mam spuchnięte ręce.
Nadal czekam na telefon od Krangwella.
Teraz już kończę, chcę iść spać.
23.03.2017
Jest środek nocy, a ja piszę i płaczę. Błądzę po dziwnych ścieżkach, próbując pozbierać chociażby kawałki mojego rozerwanego serca. Myślałem dzisiaj o śmierci, czemu ludzie odbierają sobie życie. Czytałem dzisiaj jedną z książek Nory "Inny Świat" Gustawa Grudzińskiego i zawarty tam cytat chyba mi to wytłumaczył "Dobrze jest mówić o nadziei tym, którzy oczekują czegoś od przyszłości; ale jak natchnąć nią człowieka zbyt słabego, aby położyć kres swoim cierpieniom własną ręką?" Nie wiem czemu, ale dał mi do myślenia i zacząłem bać się śmierci, nie, nie śmierci. Nie boję się bólu jaki przyniesie, po prostu boję się samotności.
Samotności? Śmieszne, bo teraz przecież jestem otoczony wianuszkiem prawdziwych przyjaciół i kochającej mnie rodziny. Nawet mój drugi ja mnie zostawił, nie ma go, odszedł. Szkoda, bo z nim byłem trochę mniej sam.
Kompletnie bym zapomniał, dzisiaj pożegnałem się z Pamelą, rehabilitantem i tym wstrętnym psychiatrą. Będzie mi ich brakować, bo zostawili w moim domu dziwną pustkę. Dużo płakałem kiedy odchodzili, muszę przestać ryczeć, to mało męskie. Pielęgniarka, gdy wychodziła powiedziała mi, że jeśli naprawdę kocham Briana, to muszę o niego walczyć.
Tylko nie powiedziała mi jak... Nie chcę walczyć, jeśli teraz wrócę do jego życia, mogę je znowu zepsuć, a tego bardzo się boję.
Na pewno świetnie sobie radzi...
Powoli robi się jasno, zbliża się szósta, ostatnio źle śpię. Wstaję bo muszę wziąć leki i zjeść.
Nie chcę jeść.
Nie chcę niczego
~~~
Mój
notatniku, to śmieszne, że Cię prowadzę. Na siłę wypełniam samotność
próbując się z Tobą porozumieć. Chcę żebyś na mnie nawrzeszczał, uderzył
w twarz i kazał zrobić cokolwiek żeby zatrzymać te żałosne pasmo
udręki. Pamela miała rację, muszę zacząć walczyć, ale mam dość walk. Tak
wiele razy musiałem podnosić się z ziemi. Mam ochotę na niej poleżeć.
~~~
Nie mogę już dłużej leżeć. Nie wiem czy to przypadek, ale śnił mi się Luhan w towarzystwie moich ojców i Nory. Prosił, niemal błagał bym się nie poddawał. Naprawdę chciałem z nim porozmawiać, chciałem, żeby mnie przytulił. Jednak on zniknął, rozpłynął się gdy tylko się obudziłem. To niesprawiedliwe, że wspaniali ludzie odchodzą, tak szybko umierają, zostawiają nas, tych... innych.
Złych?
Nie uważam siebie za złego. Tego drugiego ja uważam za złego, ale on odszedł, nie odzywa się do mnie.
Powinienem się cieszyć, tylko, że teraz nie mam ani Briana ani drugiego mnie.
Krangwell się nie odezwał.
Zostaliśmy sami.
25.03.2017
Nie
wierzę, że tak łatwo dałem się nabrać na kłamstwa psychiatry. Dlaczego
on tak bardzo znienawidził Briana? Od pierwszej chwili próbował wmówić
mi, że jest zły.
Bo co?
Bo w przeciwieństwie do niego robił to ze zwyczajnej troski? Bo mu na mnie zależało?
Wiesz
co? Mam poczucie winy, dałem się omotać na piękną wizję słodkiego życia
w Wielkiej Brytanii, a tak naprawdę? Moja druga osobowość nadal milczy,
może też ma wyrzuty sumienia, że niemal doprowadził mnie do
samobójstwa. Albo zbiera energię żeby zrobić coś dużo gorszego? Może
kumuluje się gdzieś we mnie wyczekując momentu by zaatakować?
A może cały czas coś robiła tylko nie ma przy mnie nikogo kto by mi o tym powiedział.
W każdym razie wszystko wygląda normalnie.
Wiedziałem jaki cel ma w tym wszystkim, czasem chciałem by już to zrobił. Cały czas biorę bardzo silne leki i staram się je brać bo obiecałem to Brianowi. Obiecałem, że dam radę.
A może cały czas coś robiła tylko nie ma przy mnie nikogo kto by mi o tym powiedział.
W każdym razie wszystko wygląda normalnie.
Wiedziałem jaki cel ma w tym wszystkim, czasem chciałem by już to zrobił. Cały czas biorę bardzo silne leki i staram się je brać bo obiecałem to Brianowi. Obiecałem, że dam radę.
Chciałbym żeby
wrócił, wiem, że cały czas o tym piszę, ale cały czas też o tym myślę,
jestem ciekaw co robi jak sobie radzi, czy kompletnie o mnie zapomniał.
Jeśli on to zrobił to czemu ja nie mogę?
~~~
Opowiem
Ci coś śmiesznego. Postanowiłem, że muszę działać, nie wiem czy
wyrzucili mnie z Akademii, ale to nie ma teraz znaczenia, chcę odebrać
swoje rzeczy.
Żeby to zrobić muszę zarobić
na bilet, a nie chcę dotykać majątku Nory, wszystko przepisała mnie,
ale to nie znaczy, że mam przepuścić jej pieniądze. Postanowiłem wyjść
do ludzi, ale żeby to zrobić potrzebowałem porządnej kąpieli, przed
którą buntowałem się wiele dni, aż ciężko uwierzyć, że nie zalęgły się
tam żadne robaki.
Ubolewałem tylko nad włosami,
były straszne, a na ich smalcu można było robić frytki. Szorowałem i
obcinałem je dwie godziny teraz nie są już takie długie, przycięte po
bokach, zdecydowanie mi w nich lepiej. Muszę tylko zrobić coś z
podpuchniętymi oczyma, ale może wystarczy, że się wyśpię? Cała kąpiel
zajęła mi ponad cztery godziny i chyba właśnie to mnie śmieszy
Muszę zacząć działać.
27.03.2017
Cześć,
wczoraj nie pisałem bo nie miałem czasu. Zarabiałem pieniądze i grałem
na gitarze, potem jadłem. Zmuszam się do jedzenia, żeby dobrze wypaść
przy normalnych ludziach.
Jestem chory, nie normalny, nieważne co mówił Kanadyjczyk.
Kolega z klasy mówił, że Brian wygląda normalnie i chodzi do szkoły.
Normalnie? Co rozumiał przez "normalnie" skoro sam był ćpunem i alkoholikiem na zmianę. Nie. Brian Kang to najsilniejsza osoba jaką znam, na pewno ma się dobrze. Nie wiem tylko czy kogoś ma, Jake mówił, że nie widywał go z nikim, że mało pokazuje się w szkole
Jestem chory, nie normalny, nieważne co mówił Kanadyjczyk.
Kolega z klasy mówił, że Brian wygląda normalnie i chodzi do szkoły.
Normalnie? Co rozumiał przez "normalnie" skoro sam był ćpunem i alkoholikiem na zmianę. Nie. Brian Kang to najsilniejsza osoba jaką znam, na pewno ma się dobrze. Nie wiem tylko czy kogoś ma, Jake mówił, że nie widywał go z nikim, że mało pokazuje się w szkole
Jestem
zazdrosny. Co więcej nie mogę się doczekać by chociażby dowiedzieć się
czy wszystko z nim dobrze, strasznie się o niego martwię, ale to dobrze.
W ten sposób mniej myślę o sobie i nie jestem takim egoistą. Poza tym podobało mi się na ulicy, ludzie mnie słuchali i to było...
Nie wiem, poczułem się jakby nieco mniej samotny.
Poza tym wiesz, nie sądziłem, że tyle mogę uzbierać w dwa dni, stać mnie na bilet, zresztą już go kupiłem i jutro wylatuję. Nie wiem czemu się tak cieszyłem, ale fakt iż wracałem do żywych był pocieszający. On nadal się nie odzywał, trwał w tej ciszy, która zaczęła mnie dobijać. Krangwell nie wrócił, nie dzwonił.
Zniknął.
Więc ja mogłem znowu zacząć się uczyć, znowu mogłem uwierzyć w to, że wszystko wróci do normy. Nie chcę teraz myśleć o blondynie, o tym jak bardzo mnie nienawidzi, chcę wrócić do szkoły ze świadomością, że próbuję zacząć wszystko od nowa, tym razem nie może być tak tragicznie.
Postaram mieć dobre wyniki, znajdę nowych znajomych, w ogóle wyprowadzę wszystko na prostą.
Dam radę, wiem to.
Teraz stoję nad walizką i zbieram zdjęcia, wszystkie. Chcę mieć je przy sobie, zabieram ubrania, pamiątki, znalazłem łańcuszek, nosiłem go całe życie do dnia śmierci Luhana, teraz też zacznę. Poza tym idę spać, jutro muszę wyglądać jak najlepiej.
28.03.2017
W ten sposób mniej myślę o sobie i nie jestem takim egoistą. Poza tym podobało mi się na ulicy, ludzie mnie słuchali i to było...
Nie wiem, poczułem się jakby nieco mniej samotny.
Poza tym wiesz, nie sądziłem, że tyle mogę uzbierać w dwa dni, stać mnie na bilet, zresztą już go kupiłem i jutro wylatuję. Nie wiem czemu się tak cieszyłem, ale fakt iż wracałem do żywych był pocieszający. On nadal się nie odzywał, trwał w tej ciszy, która zaczęła mnie dobijać. Krangwell nie wrócił, nie dzwonił.
Zniknął.
Więc ja mogłem znowu zacząć się uczyć, znowu mogłem uwierzyć w to, że wszystko wróci do normy. Nie chcę teraz myśleć o blondynie, o tym jak bardzo mnie nienawidzi, chcę wrócić do szkoły ze świadomością, że próbuję zacząć wszystko od nowa, tym razem nie może być tak tragicznie.
Postaram mieć dobre wyniki, znajdę nowych znajomych, w ogóle wyprowadzę wszystko na prostą.
Dam radę, wiem to.
Teraz stoję nad walizką i zbieram zdjęcia, wszystkie. Chcę mieć je przy sobie, zabieram ubrania, pamiątki, znalazłem łańcuszek, nosiłem go całe życie do dnia śmierci Luhana, teraz też zacznę. Poza tym idę spać, jutro muszę wyglądać jak najlepiej.
28.03.2017
To mój ostatni wpis, potem Cię wyrzucę i zapomnę.
Poza tym wcale nie wyglądam najlepiej, nie wyglądam nawet dobrze.
Mam sine oczy i zapadnięte policzki. Skóra przybrała szarawy kolor, ale nie przejmuję się tym, to od leków.
Jestem taki szczęśliwy. Zapomnę o tym miesiącu, nie wiem jak, ale wyrwę go ze swojej głowy i odpocznę w akompaniamencie szkolnych wariactw. Wrócę do codziennych obowiązków, będzie dobrze.
Poza tym nadal nie zrobiłem żadnej głupoty i biorę leki, to możliwe, żeby on odszedł na zawsze? Pamela mówiła, że kiedyś to nastąpi ale mam dziwne przeczucie, że to nie koniec. W ogóle, obok mnie siedzi jakiś Azjata, to dziwne ale nie kojarzą oni mi się z Brianem kompletnie.
On był jedyny w swoim rodzaju.
Dopiero teraz zaczynam myśleć o naszej konfrontacji, swoją drogą nieuniknionej. W końcu będziemy musieli stanąć ze sobą twarzą w twarz i co wtedy? Czy którekolwiek z nas będzie w stanie wydusić słowo? Czy Brian w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać?
Nie będzie miał wyjścia, nieważne gdzie i kiedy go spotkam zmuszę go by ze mną porozmawiał. Zmuszę go do tego przed czym sam uciekałem.
Teraz kończę i więcej nie napiszę, przydałeś się i dziękuję Ci za te 3 tygodnie, nie wiem czy Cię wyrzucę, ale na pewno schowam tak by nikt nie znalazł.
Lepiej by to co zrobiłem zostało tajemnicą.
***
Stałem
pod jego drzwiami, gotów jak jeszcze nigdy dotąd by po prostu przez nie
przejść. Niezależnie od reakcji powiem, co powiedzieć mam i jeśli nie
będzie chciał, to wyjdę. W pokoju paliło się światło, był tam.
3...
2...
1...
Po
prostu wparowałem do środka, nie pytałem, nie pukałem, nie zrobiłem
niczego na co powinien zebrać się normalny człowiek. Kang poderwał się z
łóżka, na którym leżał do tej pory jakby nie spodziewając się mojej
wizyty spojrzał na mnie tak jakby widział najgorszego potwora.
Bo to prawda...
- Co Ty...
-
Zamknij się i mi nie przerywaj - musiałem dać upust swoim nerwom,
chciałem oczyścić sumienie - Nie chciałem Cię zostawiać, ale ciągle to
robiłem i to niszczyło. Nie umiałem walczyć, poddałem się na starcie
chociaż we mnie wierzyłeś, Ty prosiłeś mnie żebym się trzymał i Ty jeden
dałeś mi nadzieję, ja tak po prostu się odrzuciłem, bo tak. Bo
myślałem, że to dla Ciebie lepsze, co ja gadam, myślałem, że to lepsze
dla mnie. Ten wypadek, ja nie chciałem, nie wiedziałem, że to robię nie
byłem świadom tej cholernej jezdni, nie widziałem samochodu. Wtedy on
odszedł, druga osobowość zniknęła, a ja zrozumiałem co Ci zrobiłem. Nie
proszę żebyś mi wybaczył, powinieneś się mnie brzydzić, powinieneś mnie
w tym momencie wyrzucić z tego pokoju. Ja musiałem to wyjaśnić,
musiałem Ci to powiedzieć bo kocham Cię, jak nikogo innego, najmocniej,
najbardziej i jak ten ostatni idiota myślałem, że po prostu tak będzie
lepiej, ani razu nie biorąc poprawki na Twoje uczucia. Ten czas kiedy
Cię nie było, kiedy wróciłem do tej rzeczywistości jaką czułem przed
wyjazdem do szkoły dały mi do zrozumienia, że na żadne z Twoich uczuć
nie zasłużyłem, nie na te dobre. Wiem jednak, że muszę Cię przeprosić bo
nie mogę żyć z myślą, że tak bardzo mnie nienawidzisz, do końca życia
nie wybaczę sobie tego jak bardzo Cię zawiodłem i oddałbym wszystko i
wszystkich żeby to się nie stało, żebyś nadal mnie kochał bo naprawdę
wierzę, że właśnie to czułeś zanim okazałem się tym egoistą - urwałem,
próbowałem nie zanieść się płaczem, ale łzy z spływały z moich oczu
strumieniem tak zwartym, że ledwo co składałem całe zdania nim nie
zacząłem dławić się słoną wodą - To okropne, że teraz wracam i proszę o
wybaczenie, że po takim czasie mam czelność na Ciebie patrzeć, ale nie
mogłem wytrzymać, nie dałem rady. Nie mogę nic więcej powiedzieć, nic
więcej zrobić jak tylko Cię przeprosić, więc przepraszam, przepraszam -
dukałem to słowo tak szybko, że traciło sens, tysiąckroć powtarzałem je
wlepiając spojrzenie w chłopaka naprzeciw.
Musiał mi wybaczyć.
Chciałem tylko tego.
Żeby zrozumiał.
Żeby zrozumiał po raz kolejny.Brian?
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz