Uciszyłem myśli, by spostrzec, co mnie wyrwało ze snu. I tym czymś okazały się być głosy na korytarzu. Dużo głosów, głównie kobiecych. Rozróżniałem tylko pojedyncze słowa, takie jak czas, pośpiech i kretynka. Najnaturalniej w świecie to zignorowałem i wysunąłem szafkę, w której spoczywały dokładnie uporządkowane ubrania. Większość z nich wpakowałem do obszernej torby, może nawet upchałem. Następnie zajrzałem do łazienki, by zabrać odpowiednie przedmioty i środki. Mówiąc środki mam na myśli te, które powodują, że moje włosy wyglądają tak, a nie inaczej.
Nagle rozległo się pukanie. W sumie nawet niepotrzebne, skoro ta niecierpliwa osoba wbiła do pokoju jakby w ogóle zapomniała, że pukała. Moim oczom ukazał się jeden z opiekunów, Eric Stanley, który krótko poinformował, że za dziesięć minut mam się ustawić przy wyjściu, a następnie wyszedł.
Byłem gotowy i wyspany dlatego, że wcześniej uciąłem sobie jakąś tam małą drzemkę, która zapewne i tak nie uchroni mnie od zaśnięcia w samolocie. Norwegia – powtarzałem sobie to jedno, krótkie słowo w głowie. Ostatni raz poza granicami swojego kraju byłem... dawno temu. Tak dawno, że nawet nie mogę przywołać odpowiedniej liczby. Przed wyjazdem nie sprawdzałem w internecie widoków; uświadomiłem sobie, że sam chcę się przekonać. Może w końcu uda mi się zobaczyć coś, co na jedną chwilę zaprze mi dech w piersiach, wyrwie z nieprzerwanych łańcuchów obojętności na świat.
Zgodnie z rozkazem Stanley'a dołączyłem do innych uczniów, którzy tworzyli skupisko przed drzwiami frontowymi akademii. Nie było ich wielu; trzynastu, może czternastu. Nie umiałem tego stwierdzić przez jeden rzut oka. Na suficie paliło się tylko jedno światło, które padając do dołu blado oświetlało zaledwie centrum ganku. Po chwili zjawił się Stanley i jakaś kobieta. Nie zdążyłem jej najwidoczniej poznać, ale coś kazało mi pomyśleć, że jest drugim opiekunem.
Wtedy uświadomiłem sobie, że ktoś przez cały czas mnie szturcha. Kimkolwiek była ta dziewczyna, nie przejmowała się tym, jak zareaguje. Ale jej głos i słowa, które po cichu wydobywały się z jej ust, nie dawały mi powodów do jednogłośnego stwierdzenia, że brakuje jej jakiejkolwiek kultury. Opisałem ją po prostu jako nieśmiałą i wstydliwą.
– Przepraszam... – zaczęła, nie próbując mi patrzeć w oczy – telefon wypadł ci na korytarzu.
Moje oczy zmieniły wyraz na takie, jakby właśnie przebiegł przez nie błysk wdzięczności. Chciałem odebrać telefon z krótkim dzięki, ale niepostrzeżenie moja dłoń zawahała się, a na twarzy odmalował się pierwszy stopień niezrozumienia.
– Jak dowiedziałaś się, że jest mój? – Niemal z miejsca pomyślałem, że dziewczyna zwyczajnie uruchomiła mój telefon i skorzystała z wszelkich środków, by odnaleźć właściciela. I ta myśl miała dwie strony: z jednej byłem wdzięczny, że nie miała odwagi go ukraść, a z drugiej obawiałem się, że serfowała po moich prywatnych rzeczach jak po własnych.
– Nie pytaj. – To sprawiło, że moje spekulacje urwały się jak nożem uciął, i na mojej twarzy został tylko najlżejszy ślad zaskoczenia. Nie zamierzałem pytać.
Póki był czas, znalazłem ustronne dla siebie miejsce i włączyłem telefon. Zamiast na ekranie głównym, otworzył się na moim zdjęciu. Zwykłym zdjęciu, żeby nie było. Palcem musnąłem ekran, na którym w rogu znajdowała się strzałka wstecz i moim ledwo zaspanym oczom ukazał się messenger. I wtedy na chwilę skutecznie mnie zatkało. Tak bardzo, że rozglądałem się za dziewczyną, która oddała mi telefon.
Dlaczego to wywołało u mnie taką reakcję? Bo, do cholery, najwyraźniej w świecie ta dziewczyna przysłała moje zdjęcia, za pomocą mojego konta, do siebie. To był jakiś obłęd, i automatycznie myśląc o tym, zaniosłem się wewnątrz nerwowym śmiechem, że coś takiego w ogóle mnie spotkało. Wysłałem jej tylko jeszcze jedną wiadomość: jeśli chciałaś moje fotki, trzeba było powiedzieć.
***
Jakiś czas później wziąłem torbę sportową ze sobą i usiadłem na tyle autokaru, który zgodnie z zapewnieniami opiekunów miał zawieść nas pod same lotnisko. Mieliśmy dużo czasu, skoro lot planowano na godzinę pierwszą w nocy.
Podłożyłem podłużną poduszkę pod głowę i uchyliłem ją, czując, jak moje mięśnie się rozluźniają. Zamknąłem oczy, i wtedy usłyszałem czyjś głos.
Ktosicek?
Ja, jo, aj!
OdpowiedzUsuńJa odpiszę xD