– Więc milczenie oznacza zgodę?
No co za pseudo szarmancki farbowany Francuz.
– Daj jej oddychać, Alvaro. – Wychyliłem się do przodu i uniosłem ton na tyle, by dotarł on do zapchanych własnym głosem uszu tego gościa. – Jestem pewien, że gdyby się zgodziła, powiedziałaby to. A prawdopodobieństwo, że aż zaniemówiła z powodu twojego uroku osobistego jest małe. – Musiałem to powiedzieć. Nie mogłem znieść gotującego się we mnie nieznanego uczucia. Poważnie, pierwszy raz czułem takie uściski wewnątrz, któremu towarzyszył pewien rodzaj zdenerwowania. Co to?
– Niebywałe. – Uśmiechnął się cwaniacko, sprawiając, że dałem mu jasno do zrozumienia, że nic nie rozumiem. Mój wzrok na ułamek sekundy skontrolował twarz Leny, na której odmalował się wyraz niepewności. Może nawet obawy.
– Nie dziwie się, że ona nie chce z tobą rozmawiać. Nikt nie chcę zapuszczać się w kontakty z kimś takim... – szepnął pod nosem, jednak na tyle głośno, bym wszystkie słowa mógł dokładnie rozróżnić. I coś zapulsowało wewnątrz mnie.
– Naprawdę? – Teraz spojrzałem na Lenę, ściągając niezrozumiale brwi. Nie byłem zły, po prostu nie dowierzałem. W ogóle... komu ja wierzę? Temu palantowi?
– Nie powiedziałam nic takiego! – Z ust blondynki wyrwało się to niemal natychmiast, i uczucie, które wcześniej dawało o sobie znać, zamilkło. Jej twarz skierowała się na mężczyznę.
– No dobra, żartowałem. Ale jedno musisz wiedzieć. Każdy wie o tym, co jej zrobiłeś i jaki jesteś. Myślałeś, że to się nie rozejdzie? O dziwo głośno o tobie w tej akademii – wyznał, nadal uśmiechając się cwaniacko, co w pewnym momencie wezbrało we mnie niepotrzebny gniew, który jednak trzymałem na wodzy. Uśmiechnąłem się do niego cierpko, powodując, że to teraz on zastanawiał się nad znaczeniem tej tajemniczej reakcji.
– Zacznijmy od pytania, czy się tym przejąłem. – Wypuściłem powietrze z ust. – Ciąg tej sytuacji zostaje między mną a Leną. Zawsze jesteś takim plotkarzem? Interesuje cię moje życie? – Przechyliłem głowę, a na moją twarz wkradł się sarkastyczny uśmiech, który spiął wszystkie zmarszczki na twarzy czarnowłosego.
Potem spojrzałem na blondynkę w taki sposób, jakby w moich niebieskich tęczówkach mignęła wiadomość, którą chciałem, żeby potrafiła zrozumieć. Oznaczało, że pogadamy później. Niestety ciśnienie mi za bardzo podskoczyło w rozmowie z tym Alvaro, dlatego oddaliłem się jak najdalej. Lena może umawiać się z kim chce, nie mam prawa nawet jej zabronić, ale za każdym razem jak o tym myślałem, miałem ochotę zwyczajnie zapomnieć. Chociaż na jedną chwilę.
Obserwowałem ich. On robił jej zdjęcia, jednak nie słysząc niczego mogłem jedynie zdać się na instynkt, że każe jej przyjąć różne pozy. A Lena? Ona uśmiechała się, ale ten uśmiech powodował, że pierwszy raz zastanawiałem się nad tym, co mógł naprawdę wyrażać.
***
Kolejne lekcje chyliły się ku końcowi, a to z kolei kazało mi myśleć o tym nowym i Lenie. Przecież ma ją gdzieś zabrać. Pokazać, że jest ładna. No owszem, jest, ale nie ufałem mu odkąd zaczął mówić...Matematyka to lekcja, na której siedziałem z blondynką. Noah, bo tak usłyszałem, że się nasz podrywacz nazywa, zajął miejsce gdzieś z tyłu. Nie mogłem wykluczyć opcji, że patrzył na nas, mimo że nie czułem na sobie żadnego wzroku. Nauczyciel zapisywał coś na tablicy, gdy nagle szturchnąłem dziewczyną łokciem, skupiając na sobie jej uwagę. Widziałem w jej oczach pytanie.
Najlepsze jest to, że jak już ją szturchnąłem, kompletnie zapomniałem o tym, co miałem powiedzieć. Bo przecież scenariusz w moim umyśle już dawno się rozproszył, gdy przychodziło co do czego.
– W porządku? – To jedyne, na co było mnie stać.
– A coś miałoby być nie w porządku? – Wyciągnęła ołówek, który wcześniej zamyślona trzymała pomiędzy dwoma szeregami białych, równych zębów.
– No nie wiem. A jest? – ciągnąłem dalej.
Moja mina nie wyrażała nic; po prostu jedna, wielka tajemnica.
– Tak, chyba tak. A jak ty uważasz? – Odnosiłem wrażenie, że Lena chce powiedzieć coś więcej, ale jednocześnie milczała, i tym zachowaniem całkiem zbiła mnie z tropu.
– Nie wiem. Też... też chyba tak uważam.
– Na pewno?
– Na pewno. Chyba.
Westchnęliśmy zmęczeni w tym samym czasie.
To była najbardziej niezręczna rozmowa, jaką odbyłem z Leną odkąd się poznaliśmy. W moim wnętrzu pulsowała pewna obawa, że jednak coś nie jest do końca w porządku, a ja nie jestem tego świadom. I rzeczywiście czułem się, jakby coś zostało właśnie przede mną zatajone. Możliwe, że przez tę kilka godzin nasza relacja uległa diametralnej zmianie, ale kompletnie nie mogłem dobić się do odpowiedzi i powodów tego. Wydawały się być oddzielone ode mnie grubym murem.
Czułem, jakby Lena nie miała większej ochoty ze mną rozmawiać. I nagle zacząłem się tym przejmować... nią i tym amantem. Ba – przyłapałem się na myśli, iż chciałem, żeby było inaczej. Skarciłem się wewnątrz za to, że nie potrafiłem powiedzieć czegoś dokładnie i wprost... ale co miałem mówić, gdy sam nie wiedziałem jak to nazwać? Boże, Alec, przystopuj.
Skinąłem parę razy głową, wpatrując się w przestrzeń. Nie wiedziałem, jak wyjaśnić za pomocą słów to, co chcę tak właściwie powiedzieć. A nie wiedziałem, co miałem powiedzieć. To było niesamowicie dziwne uczucie, które miałem nadzieję wyrzucić ze swojego umysłu. Moje usta złożyły się w cienką kreseczkę.
***
Westchnąłem znudzony dopiero wtedy, kiedy Lena dostała trzecią kartkę od swojego adoratora. Uśmiechała się, a jakże; która kobieta nie cieszyłaby się, gdyby była obiektem westchnień? Potem myślenie przerwał mi dzwonek. Cały czas towarzyszyło mi przeczucie, że oboje chcemy do siebie zagadać, ale coś nas blokuje...Powoli pakowaliśmy książki do plecaków, kiedy w oka mgnieniu męska dłoń zagarnęła Lenę. No oczywiście to ten uwsteczniony typek. Śmiał się, ciągnąc Lenę w stronę wyjścia, a ona biedna nie mogła nic zrobić. Szkoda. Gdy miałem wyjść, zerknąłem na ławkę. Blondynka zostawiła podręcznik do matematyki; pochwyciłem go z myślą, że jeszcze ją dogonię. Głos tego faceta dawno rozchodził się echem w korytarzach.
– Lena... zapomniałaś – zrobiłem przerwę – książki. – Zostałem sam. Wziąłem podręcznik w rękę, chcąc go zachować przez ten dzień, a niespodziewanie zauważyłem, jak jakieś niewielkie zdjęcie falującym ruchem opada na kafelki. Ukłoniłem się, by je dosięgnąć.
To byłem ja.
Westchnąłem, otulony wspomnieniami, i włożyłem je z powrotem na swoje miejsce. Potem opuściłem salę jako ostatni.
Lena? To jak minął jej dzień ze swoim Alvaro? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz