3.08.2017

Od Aleca C.D Rosaline

   Pielęgnacja Barona pochłonęła mnie bez reszty. Wcierałem odżywkę w jego długą sierść, obserwując, jak pod moimi palcami rośnie coraz większa piana, która z biegiem czasu zaczęła przypominać wielkie kłęby chmur zasnuwające całe jego ciało. Tylko uszy i pyszczek psa pozostawały widoczne.
   – Lubisz tak? – Rosaline szepnęła do psa, drapiąc go za uchem. Wskutek tego teraz sama była w pianie, jednak nie wyglądała mi na kogoś, kto by się za bardzo tym przejmował. A Baron? Baron był wniebowzięty. To z kolei spowodowało, że i ja się cieszyłem. Tyle, że tego nie pokazywałem w jakiś konkretny sposób.
   – Domyślam się, że chodzisz do pobliskiej Akademii. Lubisz fotografię. – To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Zdecydowałem się odezwać, bo cisza zapełniała powietrze już zbyt długo, i to wywoływało niewygodne uczucie.
   Pokiwała głową skrycie.
   – A ty? Na jakie zajęcia chodzisz?
   – Taneczne, aktorskie – zrobiłem przerwę i popatrzyłem na nią – no i fotografia. Ta, wiem, nie widać tego po mnie, ale prawda jest taka, że wiele rzeczy nie mówi o mnie nic konkretnego. – Odkręciwszy kurek, sprawdziłem wodę, która stale utrzymywała letnią temperaturę. Omiotłem wzrokiem najbliższe otoczenie w poszukiwaniu jakiegoś niewielkiego, plastikowego pojemnika i uzupełniłem go pod kranem.
   Rosaline wyręczyła mnie i swoimi dłońmi chroniła wrażliwe uszy psa, a ja spłukiwałem całą pianę, która zajmowała jego ciało niemal w całości. I powtórzyłem tę czynność jeszcze około pięciu razy, aż Baron nie przypominał przemoczonego... czegoś. Sierść zakrywała jego jedno zdrowe oko i prosił o to, żeby jak najszybciej odzyskać w nim widzenie. Podnosił łapy, by dosięgnąć tego miejsca, lecz robił to tak nieporadnie, że Rosaline z łagodnym uśmiechem na ustach mu pomogła. I jego błagalne skomlenie ucichło.
   Nie potrzebuje żadnych innych dowodów na to, że psy to najukochańsze zwierzęta, jakie kiedykolwiek chodziły po strutej ludzkim jadem ziemi. Z historii Rosaline o Baronie wciąż nie mogłem pojąć, jak tak nieodpowiedzialne osoby mogą mieć w dłoni chociaż jedno istnienie. Za każdym razem nad tym myślałem, kiedy moja dłoń błądziła po jego sierści. Jakby miał na skórze niewidoczne dla oka rany, które niosą za sobą przykre wspomnienia.
    Rosaline uparła się, że to ona będzie suszyć Barona, nim ten wyjdzie na zewnątrz i znowu będzie brudny jak ziemia. Nie protestowałem – usiadłem nieopodal i jedyne, co robiłem, to przyglądałem się nic niewyrażającym wzrokiem. Praktyka i doświadczenie pokrywały dłonie dziewczyny niczym rękawice; pielęgnowała psa tak skrupulatnie, jakby przynajmniej od dzieciństwa przychodziła do schroniska, chcąc pomóc bezdomnym czworonogom.
   Ktoś zapukał do drzwi, w których niebawem stanęła Maddie, tutejsza pracownica.
   – Hej, słyszałam, że tu jesteście. Gdy tylko go umyjecie, zanieście z powrotem do klatki. Weterynarz przysłał dzisiaj wyniki badań, i... Baron jest chory, poważnie chory – wyznała łamiącym się głosem, a na jej twarzy odmalował się ściskający za serce głęboki smutek. – Nie możemy ryzykować, żebyście się zarazili.
   Biedny, biedny pies. Wraz z tą wieścią poczułem ukłucie żalu, ale moja mina pozostawała niemal niezmienna. Jedyne, co się zmieniło, to to, że moje brwi się zmarszczyły.
   Maddie wyszła z szuraniem, a w powietrzu zanikał dźwięk suszenia, zastąpiony przez rozpaczliwą ciszę. Baron był już czysty, ale co z tego? Musieliśmy iść. Musieliśmy iść teraz. Próbowałem odciągnąć Rosaline od psa, ale ona stała nad nim i głaskała go, ze wzrokiem wbitym w punkt przed nią. Mnie też było przykro. I to cholernie. Pies, najlepszy przyjaciel, który nie zasługiwał na tak okrutny los. Życie bywa niesprawiedliwe, i na tę myśl moje serce się krajało. Ale musiałem utworzyć w swoim umyśle mur oddzielający mnie od tych wszystkich przykrych wiadomości.
   – Rosaline. – Pierwszy raz w moich ustach zabrzmiało jej imię. – Musimy iść, wiesz o tym. Nie ma sensu fotogra...
   – Zostanę tu, i tak to zrobię – Jej głos był pusty, a może pogrążony w smutku.
   – Zostać z tobą?

Rosaline?
Potem walnij ten pomysł z burzą xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz