Wiedziałem. Wiedziałem, że to wszystko będzie miało taki finał. Takie rzeczy po prostu się przewiduje, a ja doskonale zdawałem sobie sprawę, że ta akcja, która odbyła się na korytarzu to dopiero pierwszy epizod tego feralnego sezonu. Tak naprawdę sam nie wiem, co podkusiło mnie do tego, żeby po lekcji jeszcze raz Arayi szukać, ale intuicja mówiła mi, że stanie się coś złego. Po prostu nie byłem z tych osób, które stały i czekały na rozwój wydarzeń. I mimo że bliżej było mi do tego, który siedzi w cieniu, niektórych rzeczy nie potrafiłem zignorować nawet, gdybym bardzo tego chciał.
Nie, tym razem pójdę w swoją stronę.
Nie, cholera, pójdę za nią.
I zrobiłem to drugie. Gdy tylko wyszedłem z sali, omiotłem tłum w poszukiwaniu czarnowłosej, karcąc się przy okazji w myślach za to, że nie potrafiłem zwyczajnie zająć się sobą. Ale ta dziewczyna była po prostu w tarapatach. Autentycznie miała kłopot i to nie tylko mający podłoże psychiczne.
Jednakże znalezienie jej pośród takiego skupiska, jakim była większość szkoły, stawało się ledwo możliwe. Wówczas w oka mgnieniu dostrzegłem nauczyciela, a za nim pielęgniarkę, którzy oboje przeciskali się przez tłum, sunąc między uczniami z pośpiechem. Już wtedy wiedziałem, o kogo chodzi, i dyskretnym krokiem ruszyłem w tamtym kierunku, ciągnięty przez nurt.
Byłem odrobinę za późno, bo zarówno pielęgniarka, jak i nauczyciel, przygotowywali się do kapitulacji.
– Proszę pana? Ona tam jest? – spytałem, zaczepiając mężczyznę, na co on w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową, ale zaledwie chwilę później dodał:
– Nie porozmawiasz z nią. Nie ma mowy i nie w tej chwili. Jest zbyt roztrzęsiona.
Do głowy przyszło mi zasadniczo proste pytanie.
– Dlaczego ona chodzi do tej akademii? Nie sądzę, żeby jakikolwiek kontakt z innymi był dobry dla osoby cierpiącej na cośtam-fobię. Chyba że stopniowe oswajanie się z lękiem. Ale to nie trzyma się kupy... – Westchnąłem, starając się poukładać myśli, ale wystarczyła zaledwie chwila mojej nieuwagi, a na korytarzu, w sektorze pokoi zostałem tylko ja. Podszedłem do drzwi i bez wahania spytałem:
– Araya? Będzie do... – Dziewczyna wrzasnęła rozpaczliwie, przerywając moją boleśnie nieszczerą wypowiedź.
– Nic nie będzie dobrze. – Potem słyszałem już tylko jej cichy, zduszony szloch, który powodował, że sam nie wiedziałem, co powiedzieć. Albo cokolwiek zrobić. To skuło lodem mój umysł i kończyny.
– Dobrze, masz rację, będzie jeszcze gorzej. – Westchnąłem, czując, że to, co mówię, jest najprawdziwszą w świecie prawdą. Cholera... dlaczego ja tu ciągle stoję. – Ja nie zrobię ci krzywdy, ale oni już tak. I jeżeli nic z tym nie zrobisz, to się będzie działo.
– Nie da się nic z tym zrobić... – jęknęła.
– Cokolwiek złego ci się przydarzyło, to już minęło. Nie rozpamiętuj przeszłości, bo to boli jeszcze bardziej. – Przysunąłem się bliżej do drzwi, mając wrażenie, że dziewczyna również stoi obok nich. – Albo wpuść mnie do środka. Postaram się jakoś pomóc... Jestem tu tylko ja, ani śladu po nich. – Z moich ust ponownie wydobyło się zmęczone westchnięcie.
Araya? Dzisiaj jakoś chuyowo mi idzie:v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz