5.02.2017

Od Will'a cd Oskara

Bip-bip-bip
Głośne pikanie budzika wypełniło pokój nie omijając żadnego zakamarka mieszkania. A już z pewnością nie łóżka. Sąsiadująca z legowiskiem drewniana szafka, na której spoczywał irytujący przedmiot cicho wibrowała pod wpływem dźwięku i ruchu budzika.
Przy tym nie da się spać.
Wysunąłem rękę spod ciepłej kołdry, a na tej odrazu pojawiły się ciarki gdy tylko została otoczona chłodnym powietrzem jakie krążyło po pokoju. Ziewnąłem rozciągając przy tym ramiona po czym sięgnąłem po budzik. Na ślepo szukałem guzika, który zakończyłby to bipczenie raz na zawsze, bo wciąż byłem zbyt zaspany by unieść powieki. Udało się. Zadowolony udałem się w dalszą drzemkę tuląc teraz zegarek do siebie. Chłód metalowego sprzętu przyciśniętego do policzka działał niemal tak samo budząco jak zimna woda.
Bip-bip-bip
Przestraszony nagłym burczeniem tuż koło mojego ucha instynktownie zerwałem się do pozycji siedzącej zaciskając dłonie na pościeli. Parę sekund później zdałem sobie sprawę co to dokładnie było, i że jednak mojemu budzikowi udało się mnie postawić na nogi tak wcześnie. Niechętnie wstałem z łóżka i odłożyłem zegarek z powrotem na szafkę.
- Tym razem wygrałeś -powiedziałem w jego stronę, jednocześnie łapiąc czyste ubrania z szafy.
Chwilę później zniknąłem w łazience.
***
Jak to za 5 minut?!
Cholera, trochę mi się zasiedziało pod tym prysznicem.
Trochę? William, no kurde, siedziałeś tam jakieś pół godziny!
To nie moja wina, że w łazience nie ma zegarka!
Moje myśli znów toczyły ze sobą tą bezsensowną walkę, co zdarzało się niemal zawsze w podobnych sytuacjach. Czasami wręcz zapomniałem, że przecież to ja mam nad nimi kontrolę, nie mówiąc już o tym, że mógłbym je po prostu wyłączyć.
Zarzuciłem na ramię torbę, która na szczęście leżała spakowana przy drzwiach już od wczorajszego wieczoru. Szybko jeszcze wskoczyłem do kuchni i posłodziłem herbatę, która nie zdąrzyła się nawet dobrze zaparzyć.
Wypiję w drodzę.
Pustą szklanką będę się martwić później. Bądź co bądź lepiej by było gdybym nie wpadł do klasy z kubkiem w ręku, już spodziewałem się komentarza od nauczycielki w stylu "A co to ma być? Czy ty jesteś w barze młody człowieku?"
Ruszyłem przez pusty już korytarz szybkim krokiem. Nie mogłem biec, bo szklanka w moim ręku mogłaby nie przeżyć czegoś takiego, nie mówiąc już o gorącym napoju. Zbliżyłem szkło do ust i upiłem łyk patrząc się przy tym w język. Chcąc jak najszybciej oddalić się od źródła ukropu odsunąłem gwałtownie naczynie od twarzy co skończyło się rozlaną herbatą na koszuli.
Głupi ludzki instynkt.
Resztę napoju wylałem do pobliskiej doniczki by móc biegiem wrócić do pokoju. Odstawiłem szklankę na stół i szybko zdjąłem z siebie mokre ubranie. Zamieniłem czarny t-shirt na koszulę w kolorze khaki. Szczęście w nieszczęściu, że była wyprasowana.
***
- Jest i nasza zguba, Will Treaty -oznajmiła nauczyciela gdy tylko przekroczyłem próg sali.
Uśmiechnąłem się do niej szeroko i ruszyłem między ławki szukając wzrokiem pustego miejsca. Szybko je wypatrzyłem i odkładając torbę na podłogę zająłem miejsce na krześle.
- Will -przywitałem się z ławkowym sąsiadem
- Oscar -odpowiedział tamtem
Już otwierałem usta by spytać co robimy gdy zdałem sobie sprawę, że nauczycielka właśnie dobiera nad w pary.
- Oscar, Will -spojrzała w naszą stronę- Obaj jesteście nowi na moich zajęciach, popracujecie trochę razem.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Nikogo tu jeszcze nie znałem a fakt, że nie byłem jedyną taką osobą w klasie był niezwykle pocieszający. Spojrzałem na Ocara chcąc sprawdzić jak on przyjął ten pomysł. Chłopak uśmiechnął się do mnie dziwnie. Tak to był uśmiech ale jakby... Speszony? Wzruszyłem ramionami i wyciągnąłem z torby kartkę.
- O czym mamy pisać? -spytałem, bo przez spóźnienie ominęło mnie tłumaczenie zadania.
- Nostalgia -odparł krótko.
Szpony dnia próbowały wyrwać mnie z twego ciepła
Szarpałem się, broniłem ale byłem za słaby
Czy jesteś teraz bezpieczna?
Czy także za mną tęsknisz?
Me serce usycha z każdą godziną*
- Powinienem teraz być z moją pierzyną -zakończyłem swój monolog teatralnym głosem i spojrzałem na Oscara. Oczywiście wiersz był dla żartu ale i tak miałem nadzieję, że chłopak podzieli mój ból wstawania rano.
- Hm -odchrząknął- No... Chyba nie o to tu chodziło.
Przesunął pustą kartkę bliżej siebie i zapisał dwa pierwsze wersy.
***
Gdy w końcu każda para uporała się z zadaniem przyszła pora na odczytywanie naszych dzieł. Widząc, że my będziemy ostatni postanowiłem zająć swoje myśli czymś innym.
To był błąd.
Pierwsze co przyszło mi do głowy to, to że nie zjadłem śniadania. I niestety mój żołądek nie chciał zachować tego faktu dla siebie. Głośne burczenie rozeszło się do najbliższych ławek, a parę głów odwróciło się w moją stronę. Machnąłem na nich ręką by się odwrócili i przycisnąłem ręce do brzucha chcąc stłumić dźwięk.
- Oscar -szepnąłem do nastolatka.
- Hm? -usłyszałem ciche pytanie
- Wiesz gdzie tu jest stołówka?
Ciemnowłosy zerknął na mnie już z nieco śmielszym uśmiechem niż na początku zajęć.
- A nie chcesz może ułożyć kolejnego wiersza? O jedzeniu? -nie odrywał wzroku od kartki z naszym utworem jakby wciąż go studiował.
- Nie ale mogę ci ułożyć piękną żołądkowa symfonię -odparłem- No weź
Chłopak westchnął cicho i spojrzał na mnie.
- Chyba widziałem ją wczoraj jak szedłem do swojego pokoju -zaczął się zastanawiać.
Nagle po całej sali rozległ się wszystkim dobrze znany dzwonek na przerwę. Szybko wstałem z krzesła i jedną dłonią złapałem torbę, a drugą oplotłem wokół nadgarstka Oscara.
- Super! Prowadź! -powiedzialem wyciągając go z biblioteki na tłoczny korytarz.
Oscar?
* #niemampojęciacotojestniepytaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz