Wreszcie koniec lekcji... Zasunęłam swój piórnik w paski zebry, wstając z
krzesła, na którym siedziałam i zaczęłam pakować swoje rzeczy do
plecaka z yorkiem. Gdy skończyłam, założyłam go sobie na plecy,
oddalając się od mojego miejsca pod oknem, idąc w stronę wyjścia z sali.
Jednak w drodze do drzwi stały równo cztery osoby, wesoło ze sobą
gadając. Przystanęłam z boku, czekając chwilę. Może zaraz skończą i
sobie pójdą..? Zmieniłam zdanie, gdy usłyszałam ich śmiech. Przełknęłam ślinę, podchodząc do grupki.
-
Przepraszam... - szepnęłam, przechodząc między nimi, by wyjść z sali
lekcyjnej. Odetchnęłam głęboko, znajdując się zaraz na korytarzu.
Zacisnęłam dłonie na ramiączkach od plecaka, "nurkując"
w morze uczniów, spokojnie śmiejących się i chodzących po holu. W
nikogo nie traf, w nikogo nie traf... Przeszłam obok dosyć wysokich
chłopaków. Czułam wręcz, jak cała drżałam, jednak to uczucie zniknęło,
gdy tylko ich minęłam. Mam dosyć... Zatrzymałam się na środku,
zastanawiając się, w którą to stronę powinnam pójść, by znaleźć się na
tarasie. Ruszyłam przed siebie, by za chwilę skręcić w lewo. Od rana w
plecaku miałam jedną książkę, którą bardzo chciałam skończyć. "Kroniki pradawnego mroku" autorstwa Michelle Paver.
Wczoraj wieczorem dostałam paczkę, którą wysłała mi mama, a w środku
znajdowała się ona. Niestety, wczoraj nie miałam zbytnio czasu, przez co
jeszcze jej nie zaczęłam. Chciałabym to zrobić już dzisiaj. Złapałam za
klamkę od drzwi, pchając je do przodu i widząc przed sobą parę białych
kanap, na chwilę obecną pustych, przez nikogo jeszcze niezajętych.
Uśmiechnęłam się do siebie, idąc przed siebie, na sam koniec drewnianego
podłoża. Usiadłam na samotnej białej pufie, kładąc swój plecak obok.
Rozsunęłam go, wyciągając z niego książkę średniej wielkości z brązową
okładką. Zasunęłam tornister, poprawiając się, by usiąść po turecku, po
czym otworzyłam przedmiot, chcąc zagłębić się w lekturę.
~ godzinę później ~
Nagle usłyszałam ze strony plecaka jakiś dźwięk. Oderwałam się od
książki, zakładając w odpowiednim miejscu zakładkę, którą wcześniej
miałam przygotowaną. Schyliłam się do torby, odsuwając jedną z
mniejszych kieszonek i wyciągając z niej swój telefon. Spojrzałam na
wyświetlacz, gdzie pisało "Przypominajka". Zamrugałam kilka razy oczami, odblokowując przedmiot i wchodząc w odpowiednią ikonkę.
- "Napisać
wstępną fabułę na poniedziałek i sporządzić przepis na czwartek"... -
przeczytałam na głos. A, no tak... Na zajęcia pisarskie pani kazała nam
napisać krótką historyjkę o nieszczęśliwej miłości... A na zajęcia
kulinarne mamy napisać swój autorski przepis na jakieś babeczki.
Odchyliłam się do tyłu, patrząc w niebieskie niebo. To chyba już koniec
czytania... Przynajmniej na chwilę obecną. Uśmiechnęłam się lekko,
wstając z pufy i biorąc swój plecak, razem z książką. Zaczęłam iść w
kierunku wyjścia z tarasu, po drodze przekładając lekturę do drugiej
ręki, by założyć torbę na przynajmniej jedno ramię. Niestety
niefortunnie za mocno machnęłam przedmiotem, przypadkowo w kogoś
uderzając, trącając z dłoń tej osoby notes i długopis. Już miałam coś
powiedzieć, jednak ten ktoś był ode mnie szybszy.
- Uważaj trochę! -
usłyszałam męski głos. I okrutniejszy... Natychmiastowo się zatrzymałam,
widząc schylającego się po swoje przedmioty chłopaka w brązowych
włosach.
- J-ja... P-przepraszam...
- ledwie powiedziałam, odwracając głowę w drugą stronę. Zanim
nieznajomy powrócił do swojej poprzedniej pozy, sama szybko się
oddaliłam od niego, chcąc uniknąć dalszej z nim konfrontacji, jak i
zapewne krzyku... Tak, to drugie, jak najbardziej bym chciała uniknąć.
Louis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz