5.28.2017

Od Sylvaina CD Leandera

Otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazał się Leander. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, a mój wzrok od razu spoczął na oko chłopaka. Opuchlizna nie zeszła, ale nie było tak źle.
- Wejdź, muszę jeszcze wziąć parę rzeczy.
Posłusznie wszedł do środka i usiadł na szarym fotelu. Wziąłem z biurka telefon, kluczyk oraz portfel, wszystko kładąc do kieszeni. Przejrzałem się w lusterku i stwierdziłem, że mogę ukazać się ludziom w tym wydaniu. Czułem na sobie wzrok chłopaka, a gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że cały czas się dziwnie uśmiecha.
- No co? - zapytałem zdziwiony, lekko odwzajemniając uśmiech.
- Nie musisz się dla niej tak stroić. I tak się jej podobasz.
Przewróciłem teatralnie oczami.
- Przestań. Nie jestem nią w ten sposób zainteresowany - wytłumaczyłem cierpliwie. - Po prostu lubię ładnie wyglądać wśród ludzi oraz zdobywać nowych znajomych. Te dwie rzeczy się ze sobą idealnie łączą.
- Dusza towarzystwa - mruknął.
- Dokładnie.
Otworzyłam drzwi i wypuściłem Leandera przed sobą. Zamknąłem drzwi, po czym razem wyszliśmy z części mieszkalnej w stronę drzwi wyjściowych. Ognisko organizowane było przy basenie, tam, gdzie umiejscowione są tarasy. Oboje wciąż lekko się gubiliśmy. W końcu to dopiero... trzeci dzień? Przez całą drogę rozmawialiśmy o błahych sprawach. Lubiłem towarzystwo tego wielkoustego chłopaka. Za każdym razem, gdy patrzył się w oczy, robił to bardzo głęboko, aż w końcu musiałem odwrócić wzrok. Dziwiłem się, że ma problemy z kontaktami z innymi. Przecież nie da się go nie lubić. Chciałem go poznać bliżej, a ognisko na pewno mi w tym pomoże. Chciałbym zapytać o rodzinę, ścieżkę kariery, którą podąża i dlaczego wybrał akurat tę Akademię. Cieszyłbym się nawet ze znajomości takich błahostek jak ulubiony kolor. Coś mnie do niego przyciągało, mimo że sam nie chciałem się do tego przyznać.
W końcu dotarliśmy. Przywitał nas tłum ludzi. Niektórych już znałem, więc kiwałem do nich głową lub podawałem rękę. Zaprowadziłem Leandera na jedną z kanap blisko centralnej części zabawy -samego ogniska. Część ludzi tańczyła do muzyki, inni rozmawiali ze znajomymi, następni jedliprzy rozstawionych stołach, a jeszcze inni, tak jak my, usiedli na którejś z kanap.
Odwróciłem się do chłopaka.
- Chcesz coś pić? - zapytałem.
Pokiwał głową.
- Prosiłbym wodę.
Uśmiechnąłem się i poszedłem po dwa kubki wody. Przygotowany był specjalny stół, na których stały różne napoje oraz rzędy kubków. Nalałem do dwóch chłodny płyn.
- Sylvain! - Usłyszałem za sobą odrobinę piszczący, znajomy głos.
O nie...
Odwróciłem się, jak zwykle uśmiechnięty, nie dając po sobie poznać, jak bardzo nie chcę teraz towarzystwa tej nieznośniej blondynki. Może i była przewodniczącą. Może i była na swój sposób inteligentna. Może tak. Ale dawno mnie tak nikt nie denerwował jak ona.
- Cześć... - przez chwilę szukałem odpowiedniego imienia - Emilly.
- Co tam? Przyszedłeś sam? - zaczęła pytać.
Zignorowałem pierwsze.
- Tak się składa, że nie, więc muszę już iść. - Próbowałem się wyrwać, jednak dziewczyna mnie zatrzymała.
Posłałem błagalne spojrzenie Leanderowi.

Lenader?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz