5.10.2017

Od Tzuyu Cd Oscar

Po rozstaniu z tajemniczym chłopakiem i załatwieniu wszystkich potrzebnych rzeczy postanowiłam wrócić do akademii. Mimo, ze pogoda była świetna i wręcz idealna na spacer, było już dość późno i szybko robiło się ciemno co uniemożliwiało bezpieczne dotarcie do akademii. Rozejrzałam się po okolicy szukając jakiejś wolnej taksówki, jednak mojemu sokolemu oku nie udało się wyłapać ani jednego żółtego samochodu. Westchnęłam i ruszyłam pieszo na przystanek autobusowy, znajdujący się paręnaście metrów ode mnie. Stanęłam na pasach i wcisnęłam guzik, czekając  na zielone światło.Gdy tylko zobaczyłam  zielonego ludzika mówiącego mi, że mogę już wejść na jezdnię, zrobiłam to bez wahania i po chwili byłam już po drogiej stronie. Skierowałam się w stronę przystanku. Sprawdziłam o której godzinie jedzie najbliższy autobus, który zawiezie mnie o szkoły. Niestety musiałam czekać aż trzydzieści minut. W międzyczasie chciałam się przejść, pozwiedzać trochę okolicę, ale za przystanek wjechało czarne BMW, a szyba od strony pasażera otwarła się, a ja ujrzałam moja przyjaciółkę.
- Tzuyu? - spytała z uśmiechem. - Co ty tutaj robisz?
- Cześć Dahyun! - powiedziałam.
- Wsiadaj, podwiozę cię.
Wsiałam szybko na miejsce obok koleżanki , a ta ruszyła naprzód. Z Dahyun znamy się od dzieciństwa, razem dorastałyśmy, chodziłyśmy do szkoły. Ale potem wyjechała. Byłam smutna, ale w końcu pozbierałam się.
- Co tu robisz? - spytała
- Przyjechałam do akademii. A tobie jak się żyje? Myślałam, że mieszkasz w Kanadzie?
- Mieszkałam. Znalazłam tutaj pracę fryzjerki i przeprowadziłam się. - powiedziała. Spojrzałam na jej włosy. Zrobiła sobie żółto-różowe ombre. Wyglądała ślicznie. - Kurcze jestem głodna, chodźmy coś zjeść.... A potem oprowadzisz mnie po tej akademii..
- Jasne - powiedziałam do niej. - Strasznie tęskniłam za tobą kochana.
- Ja za tobą też.
Dahyun zjechała na parking jednej restauracji serwującej koreańskie jedzenie. Wysiadłyśmy i weszłyśmy do lokalu. Usiadłyśmy przy jednym stoliku, a po chwili kelnerka przyniosła nam menu. Otwarłam je i przejrzałam ofertę dań.
- Ooo... - zaczęła Dahyun. - Mają Kimbak! Dawno go nie jadłam.
- Zamawiasz? - spytałam zerkając na nią, a ta pokiwała głową. - Ja wezmę... Japchae.
- Można przyjąć zamówienie? - spytała kelnerka stając obok nas.
- Tak - zaczęła Dahyun. - Ja poproszę Kimbak, a do picia parzoną kawę.
- A ja poproszę Japchae i Sprite.
- Czy Japchae posypać sezamem?
- Odrobinkę.
Ukłoniła się lekko i odeszła od nas. Moja przyjaciółka wyjęła telefon z ręki i przesunęła się na siedzenie obok mnie. Włączyła aparat i spojrzała na mnie pytająco.
- Zrobimy sobie zdjęcie? - spytała.
- Jasne.
Usiadła bliżej mnie i nachyliła się bardziej w moją stronę. Uśmiechnęłyśmy się, a potem moja przyjaciółka zrobiła zdjęcie. Spojrzałam na nie i stwierdziłam, że nie wyszłam tragicznie. Dziewczyna dodała zdjęcie na Facebooka i Instagrama z opisem "Stara przyjaźń nie rdzewieje" i hasztagami o przyjaźni. Oznaczyła mnie na zdjęciu, które po chwili miało już kilkadziesiąt łapek w górę. Spojrzałam na bar w idealnym momencie, żeby zauważyć kelnerkę zmierzającą do nas z zamówieniami. Postawiła na stole nasze napoje i jedzenie. Widziałam, że Dahyun cieknie ślinka. Zaśmiałam się i zabrałam do jedzenia.

***

Pół godziny później byłyśmy już w akademii. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Wskazywał Piętnaście minut po dwudziestej. W oddali słyszałam ryki silników. No tak! Na śmierć zapomniałam, że ten chłopak ma dzisiaj wyścig.
- Co tam się dzieje? - spytała Dahyun.
- Jakieś czubki będą się ścigały na motorach. Czemu pytasz?
- Chodźmy tam!
- No ty chyba oszalałaś - zaśmiałam się, bo Dahyun dobrze wiedziała, co sądzę na temat wyścigów. Ona z kolei lubiła ryzyko. Tak rózne, a jednak tak podobne. Jak siostry.
- Nie! No choooodź Tzuyu! Może poznamy jakiś fajnych chłopaków - poruszyła zabawnie brwiami i zanim zdążyłam zaprotestować, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę toru. Zaśmiałam się i zaczęłam biec. Im bliżej byłyśmy całego zdarzenia, tym głośniejsze wydawało się być. A ja nie lubię takich hałasów. Stanęłyśmy gdzieś z boku i zaczęłyśmy przyglądać się zawodnikom. Wśród nich zauważyłam chłopaka, którego spotkałam dzisiejszego dnia.
- Chcesz tutaj być  do końca wyścigu?! - spytałam na tyle głośno, żeby przekrzyczeć tłum i ryk maszyn.
- Tak, czemu nie?! - odpowiedziała tym samym tonem co ja.
- Tak pytam!
Oparłam się o drzewo rosnące obok nas i zaczęłam obserwować całe widowisko. W końću... Czego nie robi się dla przyjaciółki?



Oscar?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz