5.10.2017

Od Will'a CD Oscar'a

Z niewiadomego powodu w mojej głowie pojawił się obraz Oscar'a, który pędził maszyną po autostradzie by chwilę później wylądować pod kołami czarnej skody nadjeżdżającej z naprzeciwka. Rytmicznie lejącą się z tętnicy na rozciętym udzie krew mogłem dostrzeć tak wyraźnie, że jedynie cienka nitka świadomości szepcąca, że to nie dzieje się naprawdę powstrzymała mnie od wyciągnięcia ręki i zaciśnięciu jej wokół rany.
- Mam Ci pokazać jak to się zakłada? -usłyszałem głos chłopaka.
Spojrzałem na niego nie bardzo rozumiejąc o czym mówi a on z wymownym uśmiechem podrzucił kask do góry.
- Nie, dzięki. Akurat z tym sobie doskonale radzę -przyjąłem minę zawodowca i odebrałem od Oscar'a przedmiot wokół, którego toczyła się nasza rozmowa.
Bądź co bądź ale założenie kasku to nie wiele większa filozofia niż zakładanie czapki, czego rodzice nauczyli mnie wieki temu. Co innego za to prowadzenie dzikiej, warczącej maszyny przez miejskie drogi i przejęcie nad nią kontroli. Ale wiedziałem, że nawet pobudka o wczesnej godzinie nie zniechęci mnie do tego. Po za tym jeśli spóźnienie Oscar'a to nie był jednorazowy przypadek to mam zapewniony dodatkowy kwadrans snu.
Patrzyłem z nieukrywanym podziwem jak brunet wsiada na motocykl i wkłada kluczyk do stacyjki. Jak widać sztukę władania go tak by niczego nie zarysować miał już doskonale opanowaną. Przy okazji przez głowę przebrnęła mi myśl co do tego czy zwracając mi na ten fakt uwagę, żartował czy nauka poprawnego wkładania kluczyka jak najbardziej jest w planie jego zajęć. Bo to akurat nie zachęcało mnie do skracania drzemek.
Oscar wyjechał z garażu i zatrzymał się dopiero przede mną. Podekscytowany zająłem miejsce tuż za nim, oczywiście z należytą gracją, by w żaden sposób nie narazić się mojemu, mam nadzieję przyszłemu nauczycielowi jazdy. Dłońmi namacałem brzegi siodełka i chwyciłem się ich kurczowo.
- Gotowy? -przez kask głos chłopaka dolatywał do nich uszu stłumiony ale na tyle wyraźny by zrozumieć o co pytał.
- Jeśli po za założeniem na głowę tego hełmu i uczepieniu się czegoś by nie spaść nie ma żadnych innych kruczków to tak. Gotowy -odpowiedziałem jednocześnie urywając i tak moim zdaniem zbyt długą wymianę zdań.
Byłem tak zniecierpliwionych, że z radością przyjąłem do wiadomości to, że właśnie wyjeżdżamy.
Autostrada rzeczywiście świeciła pustkami. Ciemny asfalt odbijał światło latarń przyjmując w ten sposób lekko pomarańczową barwę. W zestawieniu z niemal czarnym, zachmurzonym niebem prezentowało się to bardzo ładnie, przynajmniej jak na moje oko.
Drzewa, budynki oraz wspomniane wcześniej latarnie w mig przemykały obok nas nie pozwalając dostrzec w sobie żadnych szczegółów. Oscar jak do tej pory nie odezwał się skupiając na jeździe i pozwalając mi przyzwyczaić się do tej nowej, ekscytującej sytuacji.
- To jak tam twoja wena? -wychwycenie słów chłopaka utrudniał już nie tylko kask ale i warkot maszyny.
Uśmiechnąłem się gdy tylko dotarło do mnie, że zarówno szkoła jak i zadanie z lekcji zupełnie wypadło mi z głowy. Jak widać taka przejażdżka nie tylko dodaje inspiracji ale i pomaga zapomnieć o wielu niezbyt przyjemnych sprawach, pozwalając na oderwanie się od nich oraz od całego szkolnego życia wypełnionego masą obcych ludzi, nudnymi lekcjami i pracami domowymi.
To twój pierwszy dzień w tej szkole Will. Nie narzekaj. Przeżyłeś zaledwie kilka godzin zajęć. A czeka cię ich jeszcze ponad kilatysięcy w ciągu najbliższych lat spędzonych w tej akademii.
Zganiłem się za to, że te tematy pochłonęły kilka minut z mojej wycieczki, zabierając tym samym czas na cieszenie się z chwili.
- Powiem Ci, że całkiem dobrze. A miała by się jeszcze lepiej gdybym ja siedział za kierownicą -odkrzyknąłem z marną nadzieją, że to o czym mówię wejdzie w życie w ciągu najbliższych kilku minut.
Moje przypuszczenia potwierdziły się gdy usłyszałem z przodu krótki śmiech.
- Może kiedyś -dodał brunet po czym przyspieszył.
Po godzinie jazdy Oscar zjechał na boczną drogę a po kolejnych dziesięciu minutach podczas, których usilnie próbowałem wydobyć z niego informację gdzie nas wiezie zatrzymał się na poboczu. Zasiadłem z motocykla, tak samo uczynił mój towarzysz i równym krokiem podeszliśmy do mostu przecinającego wartką rzekę, znajdującą się pod nami.
- To jest to tajemnicze miejsce? -spytałem nieco zawiedziony.
Widok rzeczywiście był całkiem ładny. Z prawej strony rósł rzadki las, który mijaliśmy po drodze. Kończył się on niewielką polaną, przez której środek przepływała szeroka na 5 metrów rzeka. To właśnie nad nią przechodził most, na którym obecnie staliśmy.
- Nie. Chciałem po prostu zrobić przerwę żeby rozprostować nogi i się czegoś napić -mówiąc to wyciągnął z kieszeni puszkę Fanty.
- Nie mogłeś powiedzieć wcześniej? -burknąłem
W odpowiedzi usłyszałem ten charakterystyczny śmiech Oscar'a. Miał on w sobie coś zaraźliwego, więc mimo prób powstrzymania się, rozciągnąłem usta w uśmiechu.
- Uznałem, że przyda Ci się lekcja cierpliwości -powiedział biorąc kilka łyków napoju.
On robi to specjalnie.
Obdarzyłem puszkę tęsknym spojrzeniem uświadamiając sobie jak bardzo jestem spragniony. Nie chcąc tego po sobie poznać wlepiłem wzrok w strumień ciągnący się przed nami. Nie ułatwiał mi on niczego. Pragnienie było tak silne, że ledwo powstrzymałem się od wypicia wody z rzeki. Na samą myśl o tym moje gardło zeschło jeszcze bardziej. Ścisnąłem powieki chcąc skupić się na czymś innym. Wtem ciszę panującą w okolicy przerwało parsknięcie chłopaka.
- Jak chce Ci się pić to wystarczyło powiedzieć -zaśmiał się na co ja nieco zawstydzony, gdy uświadomiłem sobie, że przyglądał się moim marnym próbom odwrócenia uwagi od napoju, znów ulokowałem spojrzenie w nurcie rzeki. Chwilę potem widok przesłoniła mi ręką Oscar'a.
- No masz. Zostało jeszcze trochę -nim skończył mówić ja już przyłożyłem puszkę do ust przecierając uprzednio jej wierzch rękawem i rozkoszowałem się chłodnym płynem.
- A co tu się wyrabia? -głos o pretensjonalnym tonie zaskoczył mnie tak, że omal nie zakrztusiłem się resztką Fanty, która na szczęście odnalazła drogę do żołądka.
Zresztą nie tylko mnie zaskoczył ten niespodziewany głos. Oscar podskoczył i czym prędzej odwrócił się w stronę nieznajomego.
Oscar? Nie bardzo wiedziałam co by tu napisać 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz