5.17.2017

Od Louisa CD Elayzy

Pani Judson wróciła do nas po kilku minutach.
-Dobrze, Louis. Poprawiłam twoje zadanie i nie ma żadnych błędów. Zdałeś. - W pierwszej kolejności odezwała się do mnie.
Odetchnąłem tylko z ulgą, że już nie muszę tego ponownie robić. Następnie rozmawiała z tą dziewczyną. Jak się okazało ma na imię Elayza. Rozmawiały o składnikach, a konktetniej o tym że trzeba je kupić bo już się kończą. Teraz jest kolej Elayzy, żeby je kupić ale nie ma nikogo do pomocy, żadnych przyjaciół. Kto by się chciał z nią przyjaźnić? Przecież ona nie ma za grosz kontaktu z ludźmi. Pani Judson zastanawiała się przez chwilę.
-Wiem...Louis Ci pomoże. - Pstryknęła palcami z uśmiechem.
-Co proszę...? - Nie wierzyłem własnym uszom. Ja mam pomóc jej? To chyba jakieś żarty.
-Zajęcia się już skończyły więc masz wolne. W dodatku ćwiczysz więc dasz radę ponieść zakupy. W dodatku Elayza powiedziała, że nie trzeba ich dużo. - Powiedziała uważnie na nas patrząc.
-Ale ja jej nie lubię. - Powiedziałem bez żadnego owijania w bawełne.
-To ją polubisz. - Popatrzyła na swój zegarek rozszerzając oczy. - Muszę iść. Proszę, zrób to Louis. Do widzenia. - Odeszła.
I znów zostaliśmy w dwoje. Nie dość, że mam swoje zajęcia to jeszcze muszę niańczyć jakąś małolatę. Nie mam zamiaru jej pomagać ale z drugiej strony jak jej nie pomogę to pewnie pobiegnie do pani Judson się poskarżyć i będę miał kłopoty.
-Idź po kasę i jedziemy. - Powiedziałem w końcu.
-Gdzie? - Powiedziała speszona.
-Jak to gdzie? Do super marketu po te składniki czy coś tam. - Myślałem, że zaraz nie wytrzymam.
Poszliśmy do jej pokoju by mogła wziąść kasę i listę. Udaliśmy się teraz do mojego samochodu i pojechaliśmy do super marketu. Cała droga minęła nam w milczeniu. Zabrałem wózek i weszliśmy do środka.
-Bierz to co masz brać, tylko szybko. - Powiedziałem oschle. -Nie mam czasu na niańczenie.
Nawet na mnie nie spojrzała tylko poszła szukać produktów. Po pół godzinie mieliśmy już wszystko. Dobrze, że przy kasie nie była duża kolejka. Zapakowaliśmy wszystko to toreb a następnie do samochodu. Jak dotarliśmy już do Akademi to zanieśliśmy wszystko do spiżarni.
-Wszystko już? - Popatrzyłem na nią.
Skinęła głową.
-Nareszcie. - Odetchnąłem z ulgą.
Udałem się do sali z zajęć z wokalu by poćwiczyć. Przez tą dziewczynę nie odbyła się próba zespołu. Nigdy już nikomu nie pomagam. Niech sobie każdy sam radzi. Straciłem przez nią cenny czas, którego i tak mam mało. Przez nią mam same kłopoty.
(Elayza?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz