Gdy siedziałam w jego samochodzie, podgłośniłam radio i nuciłam sobie. Zerkałam na niego i patrzyłam przez okno. Nim się zorientowałam już śpiewałam. Piosenka za piosenka, aż w końcu samochód stanął. Zerknęłam na niego. - To gdzie mnie wywiozłeś? - spytałam, chichoczac
- Jak myślisz gdzie jesteśmy. - powiedział. Wyszłam z samochodu i poszłam przed siebie, i gdzie my jesteśmy. Jesteśmy w parku rozrywki jejj.. Ha nie ja nie z tych. Spoko, może być fajna zabawa.
- O byłam kiedyś z rodzeństwem w parku rozrywki. To jak ty będziesz mi wygrywać zabawki, a ja będę skakać jak opętana. To może mały zakładzik. - Uśmiechnęłam się mówiąc.
- Jaki zakładzik? - powiedział i też się zaśmiał.
- To tak, na każdym straganie ten kto zbierze najwięcej zabawek i rozkreci zabawę wygrywa nagrodę, a ta nagroda będzie tygodniowy cień. Przez cały tydzień ty będziesz, na każde moje zawołanie albo ja na twoją. Zależy kto wygra. Nie zapeszam ale już WYGRAŁAM. - poszłam do pierwszych atrakcji
- Czyli na każdą zachcianke, cokolwiek zechce. Przez tydzień - on chyba to słuchał
- Faceci, o jest to choć idziesz patrzeć jak wygrywam. - gdy poszliśmy do straganu, mieliśmy rzucać do kosza piłeczkami, były trzy próby natomiast rzutów było osiem.
Tak jak mówiłam tak się udało trafiłam celnie osiem razy ani pomyłki ani skuchy, natomiast Lou dwa razy skusił. - Przegrałeś, wygrywam wygrywam. - powiedziałam
- Panna wygrała, co dla panienki. - powiedział Pan
- To ja poproszę delinka, tego dużego. - był i jest ogromny.
- Proszę bardzo - wzięłam jak mi podawał.
- Nazwę cie Isea. To Lou trzymaj moja nagrodę, masz tu nagrodę pocieszenia. - podałam mu małpke w sukience.
Po kolejnych wygranych nagrodach. Siedliśmy i piliśmy napój.
- Czy ty dajesz mi wygrać? - byłam lekko zirytowana jakby się nie starał
- Tak trochę tak. - powiedział szczerze
- Nie musisz, wygrałabym we wszystkim. Bogate dzieciaki tak mają. Upsik uraziłam twoje kruche ego. - wstałam wzięłam delfina i inne maskotki. Zadzwoniłam po brata.
- Ej nie go miałem na myśli. - podjechał niebieski Mustang, mojego brata Damona. Położyłam pluszaki. - To miłej zabawy. - wsiadłam, ale musiałam poczekać gdyż brat poszedł do niego. Gadali, a mi się nudziło. Włączyłam radio i sobie słuchałam, ale po paru minutach zasnęłam.
Po jakimś czasie ktoś wziął mnie na ręce, ale byłam ledwo przytomna żeby coś ogarnąć.
***
Obudziłam się w swoim łóżku, nie w akademiku tylko w domu. Koło mnie były te pluszaki. Nie chciało mi się wstać i położyłam się. Po godzinie przyniosły dziewczyny śniadanie, które razem ze mną zjadły. Potem chłopaki przyszli i siedzieliśmy.
- Ktoś mi powie co się wczoraj stało. - patrzyłam na każdą osobe
- Po tym jak wsiadłaś do samochu, powiedziałem mu, że nie lubisz jak ktoś się nad tobą lituje, wolisz grę fer i szczera dlatego się wkurzyłaś. Potem wsiadłem, a ty spałaś. Więc zabrałem cie do domu i wniosłem. - powiedział Damon.
- A my się tobą zajęłysmy - mówiła Cleo.
Poleżałam jeszcze, rozmawiałam z nimi.
***
Dopiero pod wieczór byłam spowrotem w Akademiku. Siedziałam w pokoju, rozłożyłam sobie projekt mojej sukienki i dzieło co dziewczyny mi dały. Była skończona i gotowa do włożenia.
Czarna bez ramiączek, pofalbonkowany dół, który sięga do połowy ud. Natomiast w pasie jest pas ze wstążki i oczywiście naszyjnik. Wygląd jest zniewalający.
Przegrałam się w piżame i siedziałam przeglądając na laptopie różne strony.
***
Następnego dnia, można wręcz rzec, że siedziałam w pokoju cały dzień. Nie chciało mi się z niego wychodzić miałam wszystko co potrzebne w nim. Śniadanie zrobiłam sobie, nie wychodząc z pokoju. Mój dobry brat przywiózł mi mini lodówkę i teraz to był komplet wszystko co potrzebne do przeżycia. Tylko jeszcze do szkoły chodzić. Ale tam zrobię sobie przerwę, coś powiem żeby nie było i będzie w porządku.
Napisałam tylko do Lou, że przez parę dni mnie nie będzie.
Nie to, że go unikam tylko ni muszę skończyć to zanim mi się termin skończy.
Lou? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz