5.06.2017

Od Fryca cd Nikity

Znowu ten dziwny albinos, ten który zaczął dopytywać się stolika na stołówce, czy czuje się dobrze. Wspólnie z dziewczyną, która okazała troskę, ale wobec mnie, nie rzeczy martwej, stwierdziliśmy, że jest z nim coś nie tak. Czy oni wszyscy są tacy? Choroba skóry wpływa też jakoś na ich układ nerwowy, sprawiając, że nie tylko wyglądem zachęca do podjęcia leczenia. Przywitał się. Może jednak nie ma tak przerażających zamiarów, na jakie wygląda? Drapał się po karku, jakby nieco speszony. Uniosłem brwi z zdziwieniu i wzruszyłem ramionami sam do siebie.
- Hej. - Odparłem z uśmiechem, uznając, że lepiej jest być jednak miłym i spróbować zacząć od nowa. Zerknął na mnie swoimi niebieskimi oczami, które otoczone były białymi rzęsami i delikatnymi rumieńcami. Tak szczerze, to pierwszy raz w życiu przyszło mi się spotkać z albinosem. Wyglądał przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Eee... Przepraszam za to w stołówce? Musiałem wyglądać trochę dziwnie? - Powiedział nagle, nieco niemrawo, brzmiąc jakby bardziej się mnie pytał, a nie stwierdzał. No cóż, przynajmniej przeprosił, tyle z tego mam.
- Nie ma za co, plus tak, trochę tak. - Zaśmiałem się do niego. - Przy okazji, nazywam się Fryc. - Wystawiłem ku niemu dłoń. Ścisnął ją.
- Nikita. - Odparł, odwzajemniając uśmieszek.
- Oh! Pochodzisz z Rosji? - Na to jedynie pokiwał głową. Cisza. Trochę niezręczna. Westchnąłem cicho, drapiąc się po karku. Było dziwnie, nieprzyjemnie. Tematów do rozmowy nie było, nie znaliśmy się, a dodatkowo sytuacja z rana sprawiała, że atmosfera była gęsta, dusząca. - Uh... od jak dawna tu jesteś? - Spytałem nagle.
- Dosyć długo. - Odparł, ponownie nieco niemrawo. - A co?
- Czy zechcesz mnie oprowadzić? - Spytałem z uśmiechem. W odpowiedzi uniósł nieznacznie swoje, jak całe ciało, białe brwi, po czym pociągnął zatkanym  nosem, z którego kapało. Widząc to wydąłem nieco usta i sięgnąłem do tylnej kieszeni swoich spodni. Sam nigdy nie miałem problemu z alergią, w przeciwieństwie do mojej siostry, dla której zawsze musiałem nosić chusteczki. Sama ich zawsze zapominała. Zostało mi to w nawyku, więc teraz tak właściwie jestem podajnikiem tych papierowych kawałków. Wyciągnąłem ku niemu foliowe opakowanie i uśmiechnąłem się szczerze. Kichnął, po czym sięgnął po jedną i podziękował unosząc delikatnie kąciki ust. Kiwnąłem głową, chowając resztę tam, gdzie było ich miejsce.
- Dziękuję. - Powiedział po wytarciu i wysmarkaniu nosa.
- To jak? Oprowadzisz mnie? - Poprawiłem sweter i włożyłem dłonie do ciasnych kieszeni moich czarnych spodni. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, tylko wpatrywał się we mnie, ciągle trąc chusteczką o swój nos, który prawdopodobnie był już bardziej czerwony niż uprzednio. Co jakiś czas mrugnął tymi swoimi niebieskimi oczkami. Czy on nawet rzęsy ma tak jasne? Widocznie tak, bo biała zasłona okalała jego tęczówki.
Odsunął papier od nosa i zwinął go, po czym zaciskając go w małej piąstce chrząknął. Czy wspominałem, że cały był mały? O wiele niższy i troszkę drobniejszy ode mnie. Jeśli nie, to teraz to mówię.
No i staliśmy tak. Ja oczekujący odpowiedzi i on zastanawiający się nad nią.
Albo robił sobie ze mnie żarty.

< Nikita? Mweh weny brak >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz