Kołdra. Poduszki. Reszta pościeli. Cała reszta rzeczy, która z godnością leżała na łóżku. W końcu postanowiłem posprzątać w pokoju i właściwie, zostało mi tylko schludne pościelenie łóżka. Dlatego po zrzuceniu wszystkiego, na nowo zacząłem układać na łóżku. Po ułożeniu wszystkiego rzuciłem jeszcze niechlujnie małe, ozdobne, niebieskie poduszki i pluszową pandę na środek. Klasnąłem radośnie w dłonie, rozglądając się dookoła, zatrzymując wzrok na niebieskim worku na śmieci, którego jak najszybciej musiałem się pozbyć, żeby znowu nie zrobić tutaj syfu na dwa miesiące. Choć muszę przyznać, fajnie było. Westchnąłem cicho, przecierając twarz dłonią i zabrałem ze sobą worek. Krótki spacer, wywalenie wszystkiego do śmietnika i kolejny spacerek, tym razem na stołówkę. Żołądek domagał się czegoś do jedzenia. Podreptałem radośnie przez drzwi i od razu skierowałem się do mini kuchni. Zgarnąłem pierwszą lepszą bułkę i odwróciłem się przodem do stolików. Jakiś idiota wpadł na kant jednego. Aż chciało się klaskać na jego głupotę. Chociaż, wyglądało to zabawnie. Jakaś dziewczyna podleciała do niego i widocznie pytała czy wszystko okej. Z uśmiechem na twarzy i napoczętą bułką podszedłem do nich powoli i położyłem dłoń na biednym stoliku.
- Niedobry pan zrobił ci kuku? Oddałeś mu? - zapytałem cicho, stukając palcem w drewnianą nawierzchnie. Oboje odwrócili się w moją stronę, patrząc jak na idiotę. Zachichotałem cicho, machając na nich ręką. - Nie zwracajcie uwagi, żartuję sobie - posłałem im promienisty uśmiech, mrużąc radośnie oczka. Okej, sam wyszedłem na idiotę prawda? Oops. - Zrobiłem złe pierwsze wrażenie, przepraszam, Już się zmywam - dopowiedziałem jeszcze i kontynuując szamanie bułki jak gdyby nigdy nic zmyłem się z obszernego pomieszczenia, by przejść się trochę na zewnątrz. Dobrze, że sam potrafiłem zauważyć, że zachowuję się jak jakiś chory psychicznie. Pff, gadać do stołu, tak robią tylko nienormalni, no nie? Totalnie mi odbiło. Staczasz się, Andreyushkin.
Kiedy tak wyszedłem z budynku, dotarło do mnie jak głupi jestem. "Stole, czy wszystko okej?". Zostało mi tylko strzelić sobie z otwartej dłoni w pysk, co stało się kilka sekund później. Hmm, zostanie ślad na czole. Na zewnątrz było wyjątkowo chłodno, dlatego od razu skarciłem się za nie zabranie jakiejkolwiek kurtki. Prawdopodobnie zaraz będę kichać i smarkać z powodu przeziębienia. aplauz na stojąco tylko dla ciebie Nikituś. Westchnąłem cicho. Dlaczego nie mogę zachowywać się normalnie? Nawet moje rozmyślania są pogmatwane. Niech się zastanowię, jest tak odkąd opuściłem rodzinny dom. Z resztą, nieważne. Może najlepiej będzie przestać myśleć i przespacerować się na spokojnie. Tak własnie zrobiłem. Okrążyłem akademię kilka razy, napawając się świeżym powietrzem, które przyjemnie otaczało mnie z każdej strony. Powinienem pomyśleć trochę o swoim zdrowiu, ale ja zawsze taki byłem. Myślałem, że spożywanie witamin dla dzieci jakoś mi pomoże, a tymczasem utknąłem w wiecznym chorowaniu.
Przystanąłem na chwilę na tarasie, siadając na ławce. Jakoś tak dziwnie zaczynało kręcić mnie w nosie. Kichnięcie numer jeden, zaraz po tym numer dwa. Jestem udupiony. Przetarłem wierzchem dłoni powoli cieknący nos i podniosłem się gwałtownie. Czas wrócić do swojej cieplusieńkiej samotni. Ruszyłem więc monotonnym krokiem przed siebie, w dobrze znanym mi kierunku. Kierując się tak prosto przed siebie wpadałem na różne osoby, których znajomość nijak przydawała mi się w życiu. No, do czasu aż nie wpadłem na nowo "poznanego" dzisiaj chłopaka, który najwidoczniej zwiedzał sobie budynek. Wysunąłem dolną wargę, przyglądając mu się uważnie i kłócąc się z samym sobą w głowie czy podejść i naprawić swój wcześniejszy błąd.
Nogi same jakoś powlokły się w jego stronę, ręka sama uniosła w witającym geście, a usta z własnej woli wykrzywiły się w nieumiejętnym uśmiechu.
- Cześć? - zapytałem, niekomfortowo drapiąc się po karku. Co ja robię ze swoim życiem?
<Fryta? Jestem leniem i mi się nie chce>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz