Zaczynam pierwszy dzień w tej szkole. Z jednej strony jestem szczęśliwy, gdyż mogłem uwolnić się z rąk ojca i matki, którzy nie wierzyli mi, że coś w życiu osiągnę. Ojciec zawsze powtarzał się stoczę tak jak on i będę zerem. Jessica, moja matka nigdy tak by nie powiedziała, gdyż uważała mnie za bardzo pomocnego, sprytnego i dobrego człowieka. Chciała abym został, bo nie ma kto jej pomagać w domu. Niestety ja muszę iść dalej, nie mogę stać w miejscu i patrzeć na wszystko tak, jakby chciała tego matka.
Przyjaciół nawet nie powiadomiłem, że odchodzę. Będą na mnie wściekli ale nie dam rady dłużej siedzieć w garażu i śpiewać, bądź grać. Czas na coś nowego, czas na przygodę, na naukę, której nigdy nie brałem na poważnie. Jestem samoukiem więc grę na instrumentach opanowałem sam.
Stojąc przed gabinetem zastanawiam się co ja w ogóle mam powiedzieć.
Po krótkim namyśle zapukałem. Gdy usłyszałem słowo "proszę" wszedłem. Teraz nie było odwrotu.
Przedstawiłem się i zacząłem opowiadać dlaczego tutaj przybyłem oraz w jakim celu chcę tutaj zostać.
- Dobrze, mogę prosić cię o wiek ?
- Tak, mam dwadzieścia jeden lat.
- Pochodzenie ?
- Bilbao, Hiszpania.
- Powiedz mi tylko na jakie zajęcia będziesz uczęszczał. Oto lista.
Mężczyzna podał mi kartkę z wydrukowanymi zajęciami. Wybrałem trzy związane z tym co chce robić.
Było to pisarstwo, wokal i gra na instrumentach.
Na koniec poprosił mnie o podpis i życzył udanego pobytu w tym miejscu.
Ruszyłem w poszukiwaniu pokoju jaki został mi przydzielony.
Gdy znalazłem pomieszczenie z numerem sześć wszedłem i rzuciłem torbę na bok.
Rozejrzałem się. Kilka szafek, biurko i łóżko. Wystarczy mi to jak najbardziej. Jest tutaj sporo wolnego miejsca więc mogę rozstawić gitary i keyboard.
Zabrałem się za rozpakowywanie rzeczy, trwało to może pół godziny.
Na ścianie zawisły trzy rodzaje gitar a na środku pokoju ustawiłem klawisze.
Odetchnąłem i z uśmiechem na twarzy wyszedłem z pomieszczenia aby obejrzeć całą akademię.
Muszę wiedzieć w końcu, co gdzie jest.
***
Po godzinnym spacerze stwierdziłem, że wstąpię do dyrektora, bo zapomniałem stamtąd zabrać planu zajęć.
Wszedłem grzecznie przed tym pukając. Przeprosiłem, zabrałem plan i wyszedłem.
Gdy opuszczałem gabinet zobaczyłem blondynkę, chyba czekała aż wyjdę. Możliwe, że akurat coś potrzebowała.
- Cześć - powiedziałem pierwszy.
- Cześć.
- Chester Delgado - podałem jej rękę, nie chce być niemiły. Jestem tutaj pierwszy dzień, fajnie by było kogoś poznać.
- Miło poznać. Lena Czereśniewska.
- Lena, jak ? - uśmiechnąłem się.
- Czereśniewska.
- Czersewska ?
- Nie - dziewczyna zaśmiała się.
- Masz trudne nazwisko - powiedziałem przeczesując moje krótkie włosy dłonią.
<Lena?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz