Padłam na łóżko wykończona lekcjami, pracami domowymi i wieloma innymi
projektami. Skończyłam wszystkie prace, które były zadane na jutro. W
pokoju świeciła tylko jedna lampka, która samotnie stała otoczona górami
podręczników i zeszytów. Świeciła się białym, chorobliwie jasnym
światłem, prawie mnie oświetlając i robiąc za sztuczne Słońce. Zgasiłam
ją, rozdrażniona. Nagle ogarnęła mnie ciemność, która opanowała w ułamek
sekundy cały mój pokój. Otoczyła mnie i wydawało by się, że chciała by
mnie pochłonąć. Jednak moja biel na to nie pozwalała. Sennym wzrokiem
poszukałam zegarka, który wskazywał już 22:31. Cały wieczór poświęciłam
po raz kolejny na naukę. Nigdy się nie nauczę tak organizować czas, by
mieć go więcej dla siebie i przede wszystkim na odpoczynek. Czy po raz
kolejny spędzę ambitnie czas do północy? Znowu będę ćwiczyła
przekręcanie się z boku na bok. Westchnęłam ciężko, pragnąc by był ze
mną chociaż jakiś sierściuch (czyt. kot). Chciała bym spędzić ten czas
jakoś inaczej. Rozerwać się, potańczyć, napić się drinka porozmawiać z
kimś. Gwałtownie zerwałam się z łóżka, wręcz dobiegając do szafy.
Wyjęłam z niej białą, dopasowaną, rozkloszowaną sukienkę, która idealnie
podkreśla talie. Miała odkryte plecy, co dodawało jej tzw. pazura.
Uczesałam włosy i upięłam je w luźnego koka, który prędzej czy później i
tak się rozwali. Zarzuciłam na siebie czarną, skórzaną kurtkę założyłam
czerwone szpilki i wyszłam z pokoju, kierując się u wyjściu z akademii.
Po drodze zadzwoniłam po taksówkę.
Akademik był pusty i jedyny dźwięk, który roznosił się po nim echem były
moje obcasy. Gdy opuściłam budynek, przywitał mnie chłodny, ale
delikatny nocny wiatr. Był wyjątkowo przyjemny. Lekko muskał moją skórę i
układał chaotycznie kosmyki moich włosów. Niebo było cudownie
granatowe, na którym idealnie było widać wszystkie gwiazdy. Niektóre
migotały radośnie a drugie ostatkiem sił, próbowały nadal jaśnieć na
ciemnym płótnie. Księżyc dawał, srebrną poświatę, co dodawało otoczeniu
klimatu. Po chwili oczekiwania i podziwiania nocnej aury, usłyszałam
nadjeżdżający pojazd. Zatrzymał się parę metrów przede mną. Nie
pozostało nic tylko wyruszyć, by się bawić!
***
Taksówkarz okazał się przemiły i całą drogę rozmawialiśmy. Był to
starszy mężczyzna, o zmęczonym i spracowanym wyrazie twarzy, jednak
uśmiechał się i wydawał się naprawdę pogodny. Kiedy się zatrzymał,
wręczyłam mu banknot, o dużej wartości, ale reszty już nie przyjęłam.
Wyszłam z pojazdu, który odjechał zaraz po tym jak zamknęłam drzwi.
Stałam przed klubem. Nad wejściem migotała nazwa ''The View''. Podobno
był jednym z najlepszych klubów w tej okolicy. Ze środka biła głośna
muzyka, pomieszana z krzykami i śmiechem ludzi. Po chwili stania jak ten
kołek, trochę spięta weszłam do środka. Muzyka w rzeczywistości okazała
się kilkanaście razy głośniejsza. Światła migotały, co chwila się
zmieniały. Na parkiecie było pełno tańczących par, lub pojedynczych
osób, które także przyszły się zabawić. Melodia i rytm, był idealnie
dobrany - zachęcał do wejścia na parkiet i tańczenia. Jednakże
postanowiłam ominąć chaos, który tu panował i usiąść przy barze. Zamówię
drinka, trochę się rozluźnię i dzięki temu, może potańczę. Byłam już
niedaleko upragnionego celu, gdy przez moją nie uwagę wpadłam na kogoś.
Alkohol, który ta osoba niosła wylał się na mnie. Dzięki bogu nie było
to czerwone wino.
- Bardzo przepraszam! Przepraszam! - powtarzałam. Gdyby to było możliwe
zrobiła bym się czerwona jak pomidor. Osobą na którą wpadłam, okazał
się wysoki młody mężczyzna. Spojrzał na mnie wściekłym wyrazem oczu,
jednak po chwili ich wyraz zmienił się na bardziej opanowane. Czekałam
na bluzgi i ciekawe komentarze na mój temat. Trwało to tak długo, że
myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Ogarnął mnie niesamowity wstyd a
pomysł przyjścia tu - jakże idiotyczny.
Ktoś? Ja wiem, że bez sensu, ale proszę o wybaczenie i łaskę ;-;
Zaklepujem xD
OdpowiedzUsuń