3.02.2017

Od Beatrice

Padłam na łóżko wykończona lekcjami, pracami domowymi i wieloma innymi projektami. Skończyłam wszystkie prace, które były zadane na jutro. W pokoju świeciła tylko jedna lampka, która samotnie stała otoczona górami podręczników i zeszytów. Świeciła się białym, chorobliwie jasnym światłem, prawie mnie oświetlając i robiąc za sztuczne Słońce. Zgasiłam ją, rozdrażniona. Nagle ogarnęła mnie ciemność, która opanowała w ułamek sekundy cały mój pokój. Otoczyła mnie i wydawało by się, że chciała by mnie pochłonąć. Jednak moja biel na to nie pozwalała. Sennym wzrokiem poszukałam zegarka, który wskazywał już 22:31. Cały wieczór poświęciłam po raz kolejny na naukę. Nigdy się nie nauczę tak organizować czas, by mieć go więcej dla siebie i przede wszystkim na odpoczynek. Czy po raz kolejny spędzę ambitnie czas do północy? Znowu będę ćwiczyła przekręcanie się z boku na bok. Westchnęłam ciężko, pragnąc by był ze mną chociaż jakiś sierściuch (czyt. kot). Chciała bym spędzić ten czas jakoś inaczej. Rozerwać się, potańczyć, napić się drinka porozmawiać z kimś. Gwałtownie zerwałam się z łóżka, wręcz dobiegając do szafy. Wyjęłam z niej białą, dopasowaną, rozkloszowaną sukienkę, która idealnie podkreśla talie. Miała odkryte plecy, co dodawało jej tzw. pazura. Uczesałam włosy i upięłam je w luźnego koka, który prędzej czy później i tak się rozwali. Zarzuciłam na siebie czarną, skórzaną kurtkę założyłam czerwone szpilki i wyszłam z pokoju, kierując się u wyjściu z akademii. Po drodze zadzwoniłam po taksówkę.
Akademik był pusty i jedyny dźwięk, który roznosił się po nim echem były moje obcasy. Gdy opuściłam budynek, przywitał mnie chłodny, ale delikatny nocny wiatr. Był wyjątkowo przyjemny. Lekko muskał moją skórę i układał chaotycznie kosmyki moich włosów. Niebo było cudownie granatowe, na którym idealnie było widać wszystkie gwiazdy. Niektóre migotały radośnie a drugie ostatkiem sił, próbowały nadal jaśnieć na ciemnym płótnie. Księżyc dawał, srebrną poświatę, co dodawało otoczeniu klimatu. Po chwili oczekiwania i podziwiania nocnej aury, usłyszałam nadjeżdżający pojazd. Zatrzymał się parę metrów przede mną. Nie pozostało nic tylko wyruszyć, by się bawić!
***
Taksówkarz okazał się przemiły i całą drogę rozmawialiśmy. Był to starszy mężczyzna, o zmęczonym i spracowanym wyrazie twarzy, jednak uśmiechał się i wydawał się naprawdę pogodny. Kiedy się zatrzymał, wręczyłam mu banknot, o dużej wartości, ale reszty już nie przyjęłam. Wyszłam z pojazdu, który odjechał zaraz po tym jak zamknęłam drzwi. Stałam przed klubem. Nad wejściem migotała nazwa ''The View''. Podobno był jednym z najlepszych klubów w tej okolicy. Ze środka biła głośna muzyka, pomieszana z krzykami i śmiechem ludzi. Po chwili stania jak ten kołek, trochę spięta weszłam do środka. Muzyka w rzeczywistości okazała się kilkanaście razy głośniejsza. Światła migotały, co chwila się zmieniały. Na parkiecie było pełno tańczących par, lub pojedynczych osób, które także przyszły się zabawić. Melodia i rytm, był idealnie dobrany - zachęcał do wejścia na parkiet i tańczenia. Jednakże postanowiłam ominąć chaos, który tu panował i usiąść przy barze. Zamówię drinka, trochę się rozluźnię i dzięki temu, może potańczę. Byłam już niedaleko upragnionego celu, gdy przez moją nie uwagę wpadłam na kogoś. Alkohol, który ta osoba niosła wylał się na mnie. Dzięki bogu nie było to czerwone wino.
- Bardzo przepraszam! Przepraszam! - powtarzałam. Gdyby to było możliwe zrobiła bym się czerwona jak pomidor. Osobą na którą wpadłam, okazał się wysoki młody mężczyzna. Spojrzał na mnie wściekłym wyrazem oczu, jednak po chwili ich wyraz zmienił się na bardziej opanowane. Czekałam na bluzgi i ciekawe komentarze na mój temat. Trwało to tak długo, że myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Ogarnął mnie niesamowity wstyd a pomysł przyjścia tu - jakże idiotyczny.

Ktoś? Ja wiem, że bez sensu, ale proszę o wybaczenie i łaskę ;-;

1 komentarz: