5.05.2017

Od Huntera CD Baekhyuna

Spojrzałem na zamknięte, łazienkowe drzwi, kręcąc przecząco głową, przysięgam nie wytrzymam z nim tak długiego czasu. Nerwowo zacząłem rozmasowywać czubek nosa opuszkami palców, szukając w tym wszystkim rozwiązania.
Nie ma go Hunter, przez tego chłopaka jesteś w czarnej dupie.
- Nie ma go... - jak puste echo powtórzyłem własne myśli. Jak teraz dowiem się gdzie jest Erich skoro nawet nie mogę wrócić do przychodni, bez strachu, że Baekhyun nie puści jej z ogniem. Zostawić go samego też nie mogę, kto wie co tej bandzie oszołomów wpadnie do głowy. Do szkoły też go nie odstawię, po pierwsze wsypie mnie do nauczycieli, po drugie pewnie zdążą ją osiem razy przeszukać i wszystkich wypytać, więc, z której strony bym na to nie spojrzał... Wpadnę. Podniosłem z ziemi czarny plecak, pociągając za czarną zawieszkę. Minimalna całość wypadła z niego z nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem. Rozejrzałem się po ogólnym bałaganie doszukując się, leżącego pod nogą stołu, szarego portfela. Rozsunąłem go, przyglądając się całej zawartości. Mając tego głupka na głowie, długo nie pociągnę ze swoimi oszczędnościami. Zacisnąłem wargi w cienką linię sięgając po telefon. Jego wyświetlacz rozświetlił pokój nieco mocniej, niż mała, nocna lampka przyglądając się chwilę kolorowej tapecie, wcisnąłem wreszcie ikonkę kontaktu by wyszukać ten o dźwięcznej nazwie "mamusia". Nie chciałem tego robić, moje sumienie krzyczało, bym odłożył ten telefon ponownie na miejsce, ale świadomość problemów, jakie rosły z każdą sekundą zmuszały mnie do podjęcia radykalniejszych środków. Przymknąłem oczy wsłuchując się w szum wody i powtarzane co kilka sekund dźwięki sygnału.
- Halo? - delikatny głos wydobył się z drugiej strony słuchawki. Sięgnąłem po leżącą pod ścianą poduszkę i oparłem o ścianę kładąc na niej głowę.
- Cześć mamo, masz chwilę? - przejechałem językiem po górnej wardze próbując powstrzymać drżenie głosu. Matka, była ostatnią osobą, którą chciałem okłamać lub w ogóle prosić o pomoc.
- Co się stało? Hunter, słyszę, że coś jest nie tak - uprzedziła pierwsze, planowane kłamstwo.
- Nic, ja  tylko... Jestem przemęczony. - serio Hunter? Tylko na tyle Cię stać?
- Rozumiem, pewnie dużo macie zajęć w tej szkole, ale chyba nie tylko po to dzwonisz do swojej staruszki? - uśmiechnąłem się, słysząc jej słowa. To urocze, że nawet kiedy sytuacja była kompletnie beznadziejna potrafiła utrzymać swoje poczucie humoru na wysokim poziomie.
- Wszystko u Ciebie dobrze? - cisza. Głucha cisza, która radość rozmowy zastąpiła żalem tęsknoty. Sięgnąłem ręką do skrawka bluzki, skubiąc go nerwowo gdy czas odpowiedzi się przedłużał. Fakt, trwało to zaledwie kilka sekund, jednak to wystarczyło bym zrozumiał jaka jest prawda.
- Jest świetnie synku - przez jeden moment, coś znacznie krótszego niż sekunda, słyszałem w jej głosie załamanie. Po wszystkich spędzonych z nią godzinach, latach wsłuchiwania się w jej opowieści, nie potrzebowałem nawet sygnału by wiedzieć, że jej słowa były zwykłym łgarstwem.
- Tylko po to dzwonię... - odpuściłem - Po prostu tęskniłem - tak rzadko rozmawialiśmy... Jak złym byłbym człowiekiem gdybym teraz poprosi ją o jakiekolwiek pieniądze wiedząc, że ich nie ma? Wyrodny syn, dzwoni tylko w święta i raz na jakiś czas przesyła marne grosze. Czy więc kobieta, rodzicielka ów mężczyzny nie miałaby powodów czuć się odrzucona? Westchnąłem cicho oplatając sobie materiał koszulki wokół palca - Do jutra mamo - nagły zwrot akcji, zbyt gwałtowny by zdążyła cokolwiek powiedzieć, przesunąłem kciukiem po czerwonej słuchawce i wyłączyłem telefon, czując jak nagły atak paniki zalewa moje ciało. Odrętwiały do tej pory umysł zaczął pracować na pełnych obrotach uświadamiając mi, że Erich dawno dowiedział się od swoich pupilków o tym, że go szukam. Stuknąłem palcem kilkakrotnie w szybkę smartfona, szukając w głowie wniosku, który od dawna krążył wokół mojej myśli, jednak był zbyt przerażający bym go do siebie dopuścił.
Role się odwróciły Erich, teraz szczęście jest po Twojej stronie.
Wydany przez Baekhyuna prosto w łapy jednego z najgroźniejszych ludzi żyjących po ciemnej stronie Kalifornii ruszyłem na wojnę, a śmierć już zaczęła zbierać swe żniwa.
Odczekałem jeszcze około dziesięciu minut nim łazienkowe drzwi otworzyły się, a czerwonowłosy wyjdzie z pomieszczenia wycierając swoje kłaki. Spojrzałem na niego ostrym wzrokiem, w tej chwili na inny nie było mnie stać.
- Daj komórkę - mruknąłem obserwując jego zaskoczoną reakcję.
- Po co? - jakby w geście obrony, schował przedmiot do tylnej kieszeni.
- Jeśli nie chcesz żeby stała Ci się krzywda - wycedziłem przez zaciśnięte zęby - Niekoniecznie ze strony Ericha, oddaj mi telefon - ściągnąłem brwi, coraz bardziej zirytowany - Baekhyun nie rób mi teraz problemów, było nie pchać nosa w nie swoje sprawy - warknąłem i wyciągnąłem dłoń do przodu. Chłopak jakby zrozumiał, że znalazł się na przegranej pozycji, po raz kolejny wyciągnął urządzenie, wręczając je mi. Otworzyłem telefon wyciągając z niego kartę i baterię, którą schowałem do jednej z kieszeni plecaka, to samo zrobiłem ze swoim urządzeniem i zadowolony z tego milimetrowego kroku w przód wypuściłem pełne ulgi powietrze z płuc. Azjata spuścił wzrok i usiadł na skrawku łóżka, nerwowo strzelając palcami.
- Przepraszam - mruknął niemal tak cicho, że miałem wątpliwości czy to nie moja wyobraźnia i gdyby nie słaby ruch warg pomyślałbym, że wariuję.
Zmrużyłem powieki.
Zrobiło mi się żal chłopaka, który widocznie skruszony, zrozumiał co zrobił i chyba tego żałował.
- Stało się, czasu nie cofniemy - wzruszyłem ramionami, przesuwając opuszkami palców po drewnianym blacie stołu. Lakier sprawił, że moja dłoń gładko się po nim zsunęła, wracając na swoje miejsce - Nie ma co roztrząsać tematu - kąciki moich ust nieco pokracznie uniosły się w górę, sam zainteresowany również nie wydawał się być zadowolony odpowiedzią. Z cichym westchnięciem opadłem na łóżko obok Azjaty, klepiąc go po ramieniu. - Poza tym we dwóch zawsze raźniej.
- Co zamierzasz zrobić? - przerwał, kompletnie nieprzejęty moimi słowami. Wzruszyłem ramionami. Co ja właściwie chciałem zrobić? Przypuśćmy, że znalazłbym Ericha, że stanąłby  z nim twarzą w twarz i co? Wezmę broń i go zastrzelę? Pokręciłem głową, wsadzając rozdygotaną dłoń w bujną grzywę.
- Nie wiem Baek, ale nie martw się tym bo najpierw musimy go znaleźć, a nie zdajesz sobie sprawy z czym może się to wiązać - poczułem się jak ojciec, który swojemu synowi po raz pierwszy tłumaczył czym jest prawdziwe życie. - Jutro spróbujemy znaleźć moją dawną przyjaciółkę - urwałem, nie chcąc wtajemniczać chłopaka bardziej w życie byłej studentki - Więc lepiej się wyśpij, nie wiem czy jesteś na to gotów. - tymi słowami zakończyłem naszą rozmowę, jak również pożegnałem chłopaka i przywitałem ciepłe łóżko, oraz zasłużony wypoczynek. Ignorując wzywający mnie prysznic, ściągnąłem z siebie ubrania, wkładając zwykły, biały podkoszulek ostatni raz rzuciłem spojrzenie na swojego towarzysza, który jakby kompletnie nieprzejęty niemal natychmiast zapadł w sen. Spokojny oddech roznosił się po pokoju, będąc jedynym dźwiękiem, który zakłócał ciszę. Wsunąłem się pod kołdrę, którą narzuciłem na głowę, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy.
Żadne słowa nie były w stanie opisać tego co teraz czułem, łomot serca wplatał się w moje myśli i jakby kompletnie niewzruszony, zupełnie z kamienia, sprawiał, że tak zwane "złamane serce" było niemal fizycznym bólem. Szarpanina między moimi pragnieniami, a zdrowym rozsądkiem zdzierała ze mnie resztki sił z łatwością, podobną do tej gdy zrywamy plaster z zagojonej rany. Tylko, że tym razem nic się nie goiło. Stąpałem na krawędzi mając na sumieniu jedno istnienie, a przed sobą stratę drugiego, próbowałem złapać równowagę, jakbym chciał ochronić cały świat przed złem jakie wyrządzałem, niektórym.
Tyle, że prawda była inna, nieco bardziej bolesna, bowiem ja nie umiałem ochronić nawet samego siebie. Wyciągnąłem spod głowy białą poduszkę i próbując zagłuszyć własne myśli przyłożyłem ją do głowy, dłoń zaciskając na uchu.
Nie poddam się...
Myśl, jedna prosta myśl, która skutecznie zawróciła mi w głowie, jedno zdanie, niby banalna sentencja, a poczułem jak mimo wszystko, powoli składa się w całość pozwalając zmysłom zamilknąć, a ciału zregenerować się przed jutrzejszym dniem.

~*~
Poranek. To dość zabawna pora dnia, choćby nie wiem jak długa i bolesna była noc, to właśnie godziny poranne z niebywałą łatwością uświadomią nam, jak wiele straciliśmy dnia poprzedniego i jak wiele do zrobienia mamy przez następne godziny. Poruszyłem się nerwowo na łóżku, jeszcze przez chwilę odganiając od siebie przerażający wstęp do dalszego życia.
- Hunter? - gdzieś między jawą, a snem, pośrodku błogiego stanu, znajomy głos począł wypychać mnie z morza nieświadomości wprost na brzeg szarej i smutnej rzeczywistości. - Śpisz? Już dwunasta? - słowa mojej nocnej mary niczym piorun strzeliły prosto w moją głowę. Powieki same otworzyły się do niebywałej szerokości, a wargi rozchyliły zastygając w zszokowanym wyrazie.
- Co Ty pieprzysz? - lekko zachrypnięty głos, należący jakby nie do mnie rozniósł się po pokoju brzmiąc strachem i frustracją. 
- Nie chciałem Cię budzić - zaczął. Natychmiast przerwałem mu skinieniem głosy, mrugając nerwowo. Podniosłem się z łóżka i wsłuchując w charakterystyczny chrzęst kości przy każdym ruchu podniosłem torbę, z której wyjąłem czarną bluzę i tego samego koloru dresy.
- Masz ubierz się w to, dzisiaj pójdziemy do szkoły to zabierzesz parę rzeczy oni nie zdążyli tam dojść - podałem chłopakowi zawiniątko, samemu zamykając się w łazience. Ponownie, nie bardzo chciało mi się tracić czas na długie kąpiele, więc jedynie "lekko" odświeżony i przebrany opuściłem łazienkę, czerwonowłosy również zdążył doprowadzić się do porządku, i dzięki Bogu, moje rzeczy były na niego dobre. 
- Zjemy coś po drodze, nie mamy czasu i spróbuj marudzić to wydrapię Ci twarz - burknąłem, próbując brzmieć przy tym jak najłagodniej. 
Lizzy - dziewczyna, którą dzisiaj zamierzałem odwiedzić. Cóż, nie ukrywajmy, była typową ćpunką i prostytutką, która zamieszkiwała najgorsze meliny całego Amador, a aktualnie była to ulica Breekshire należała również do nielicznych, wobec, których Erich żywił jakiekolwiek pozytywne uczucia.
Była jego siostrą.
Cichą, szarą myszką, po mojej stronie.

Baekhyun?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz