3.06.2017

Od Rosaline do Aarona

Siedziałam na lekcji matematyki. Chciało mi się spać, byłam okropnie znudzona milionami cyfr, znaków i literek. Wgapiałam się w tablicę, przy której pani tłumaczyła pewną zasadę dotyczącą wyrażeń algebraicznych. Spoglądałam w jej kierunku, będąc kompletnie zielona. Nie rozumiałam nic, mimo, że staralam się uważnie jej słuchać. Nie mogłam się skupić, zresztą zawsze miałam problemy z matematyką. Mój umysł był w 100% humanistyczny, nigdy ścisły. Fizyka i matematyka dręczyły mnie od paru lat, zawsze musiałam chodzić na korepetycje i uważnie się przykładać do nauki, aby mieć oceny dobre i bardzo dobre. Ciężko westchnęłam i robiłam notatki w zeszycie, aby jak najwięcej wynieść z lekcji. Niestety, co z tego, że miałam zapisane jakieś teorie i wzory, jeżeli niezbyt to rozumiałam, a do tego nie potrafiłam zastosować ich w praktyce. Lekcja mi się dłużyła, ale kiedyś musiała się skończyć. Inne zaś minęły dość szybko.Wciąż dręczyło mnie to, że nie rozumiałam tego z matematyki. Wkrótce test, a ja będę się bująć i denerwować z tym tematem, gdyż chcę mieć dobrą średnią na koniec, a jeżeli z matematyki nie będę mieć minimum czwórki wszystko mi to popsuje. Nie byłam kujonem, ale zależało mi na dobrych stopniach. Od zawsze się uczyłam i nie ignorowałam szkoły, lecz już wiele razy miałam dość i prawie rzuciłam naukę przez stres, który towarzyszył mi podczas sprawdzianów. Zwłaszcza z przedmiotów ścisłych. Bardzo się denerwowałam, gdy czegoś nie rozumiałam. Czułam się wtem bardzo niepewnie.
Pewna znajoma poleciła mi książki pewnej matematyczki, która wydała kilka tomów, w których  zawarte jest jasne tłumaczenie wielu tematów. Stwierdziłam, że to coś dla mnie - szansa na zrozumienie. Miałam wolne popołudnie, więc udałam się do biblioteki. Pełna nadziei ruszyłam w kierunku sporego pomieszczenia, w których roiło się od najróżniejszych książek. Podeszłam do sympatycznej bibliotekarki i spytałam o ów książki. Na szczęście znajdowały się one w szkolnej czytelni. Wzięłam je i przysiadłam do stolika w rogu. Wyszukałam w niej temat, który mam obecnie i przystąpiłam do lektury.
Uważnie czytałam tłumaczenie i teorię, niestety nic do mnie nie przemawiało. Powtarzałam czytanie chyba kilkadziesiąt razy. Im więcej powtarzałam oglądanie tych wyjaśnień, tym bardziej wydawały mi się one skomplikowane, przez co zaczęłam się stresować.
-Shit. - powiedziałam do siebie pod wpływem emocji.
 Każdy, kto był obecny w bibliotece krzywo się na mnie popatrzył, a ja skrępowana wbiłam wzrok w książkę. Szczególnie dziwnie zerknął na mnie jakiś chłopak. Widziałam go już kilka razy, choć raczej nie zamieniliśmy żadnego słowa. Był cichy, zazwyczaj w ręce trzymał choć jedną książkę. Sprawiał wrażenie mądrego i spokojnego ucznia. Siedział on na przeciwko mnie, musiałam mu przerwać lekturę. Poczułam się bardzo głupio, gdyż tak wybuchłam i to w obecności tak zrównoważonych osób. Zresztą, w bibliotece powinna panować cisza. Tak też było, dopóki jej nie przerwałam.
-Przepraszam. - szepnęłam do niego, po czym wbiłam wzrok w ziemię. Czułam wielki wstyd, nie wiedziałam, co zrobić, aby już nie czuć się tak głupio, więc wykrztusiłam z siebie przeprosiny. Po ich wypowiedzeniu mocno ugryzłam się w wargę, usta wyschły mi na wiór. Byłam wyraźnie spięta.

Aaron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz