3.06.2017

Od Haydena C.D Rosaline

- Możesz sobie odpuścić, gadanie, że to nie było potrzebne jest zbędne jeśli dla Ciebie normalnym jest takie zachowanie u mężczyzn - mruknąłem przewracając oczami. Zrobiło mi się żal dziewczyny, rozdygotane ciało i przerażone spojrzenie sugerowało, że naprawdę to przeżywała. - Dobra, zapomnij nic się nie stało. - szturchnąłem dziewczynę lekko w ramię na co jedynie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Przepraszam - cichy głos omiótł odległość między nami.
- Czego chciał od Ciebie tamten chłopak? - spytałem. Dziewczyna raczej nie wyglądała na taką co lubiła zaleźć komuś za skórę. Na moje pytanie jednak jedynie odwróciła głowę mrucząc ciche "niczego". Zrezygnowany przetarłem stróżkę krwi, która wciąż spływała z mojego nosa.
- W takim razie ja dzielny rycerz bez białego konia oświadczam, że zawsze i bez względu na wszystko możesz liczyć na moją pomoc - uśmiechnąłem się na tyle szeroko, na ile pozwalały mi rozerwane wargi. Jak widać, podziałało. Szeroki uśmiech wstąpił na jej twarz pozwalając mi z czystym sumieniem opuścić miejsce całego zdarzenia, przed aż zbyt pewnym nadejściem nauczycieli.
Wszedłem do swojego pokoju w dziwnie dobrym humorze. Nie przeszkadzała mi nawet obita twarz, choć ta była w naprawdę kiepskim stanie.
Ruszyłem do swojego pokoju zadowolony z takiego obrotu spraw gotowy by udac się w zdecydowanie zasłużone objęcia morfeusza.
***
Następny dzień nie przyniósł nic szczególnie dobrego, z samego rana dyrektorska inkwizycja przestąpiła próg mojego pokoju. 
Ten dupek naprawdę zwalił winę na mnie...?
- Hayden Lavell? - brodaty mężczyzna sędziwego wieku zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego, jego pomarszczone czoło, lekko zmęczona twarz i aż zbyt wyraźne zmartwienie w akompaniamencie przesadzonej złości wpędzały mnie w wyrzuty sumienia - Do mojego gabinetu. Teraz.
Srogi głos profesora natychmiast postawił mnie na nogi. 
Z jednej strony byłem gotów przyjąć na siebie wymierzoną mi karę.
Z drugiej miałem ochotę ponownie wykrzywić tamtemu chłopakowi mordę.

***

Ku mojemu zaskoczeniu w zbyt niebieskim, dyrektorskim gabinecie nie było faktycznego winowajcy tylko ja i jasnowłosa dziewczyna. 
- Hayden, wybacz to on mi kazał - szepnęła dziewczyna nim dyrektor przerwał jej machnięciem ręki. 
- Chyba wiesz, dlaczego tu jesteś? - spytał, na co obrzuciłem Rosie spojrzeniem pełnym pogardy i złości.

Rosaline?
Tak Cię z tym zostawię xd <3
Wybacz mi Rosie, skończę jutro w szkole~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz