4.04.2017

Od Liama CD Chloe

Zadzwonił dziś do mnie mój ojciec i powiedział, że pojadę z nim na bal. Nie chciało za bardzo mi się iść gdyż zeszłego wieczoru byłem na koncercie i imprezie z Christiną, ale się zgodziłem. Ojciec mówił, że to dla niego ważne. Podobno mam poznać córkę jego zmarłego współpracownika. Ta wiadomość mnie pocieszyła, może będzie ładna. Na przerwach podocinałem trochę sierocie. To zawsze będzie sprawiać mi przyjemność.
W końcu nadszedł czas na bal. Ubrałem się na czarno z wyjątkiem koszulki, która była biała.

Wyjżałem przez okno, akórat moja limuzyna parkowała. Wyszedłem na zewnątrz. Szofer otworzył mi drzwi, a potem zamknął jak wszedłem. Usadowiłem się wygodnie w miękkim fotelu. Z barku nalałem sobie kieliszek whiskey. Droga nie była długa. Szofer zatrzymał się przed samym wyjściem. Jak tylko wysiadłem dziennikarze zaczeli robić mi zdjęcia i zadawać pytania. Byłem do tego przyzwyczajony i uwielbiałem to. W budynku przywitałem się z ojcem po czym odszedłem na niewielki dystans od niego. Po chwili podszedł do niego mężczyzna i w co nie mogłem uwieżyć sierota. Co ona tu robi? Choć może...nie to nie możliwe, ona nie może być córką tego zmarłego współ pracownika.
-Chloe to jest Samir De Vil, współpracownok twojego ojca. - Powiedział ten facet.

-Miło mi. - powiedział ojciec i powałował ją.
Jak zwykle, robi to co konieczne by odnieść sukces zupełnie tak jak ja. Jaki ojciec taki syn. Ojciec spojrzał w moją stronę i dyskretnym gestem głowy nakazał mi bym podszedł. Podszedłem do nich dumnym krokiem.
-A to jest syn pana De Vila, Liam De Vil. - Podobnie jak ojciec ująłem jej dłoń i pocałowałem, choć zrobiłem to z wielką niechęcią ale trzeba grać co potrafię robić mistrzowsko.
-My się już znamy. - Powiedziałem do mężczyzny. -Chodzimy do tej samej Akademii.
-A no tak. - Uśmiechnął się.
Usiedliśmy wszyscy przy jednym stole. Ojciec rozmawiał z mężczyzną a ja siedziałem i popijałem kieliszek szampana. Wielu gości tańczyło na parkiecie. Akurat zaczęła lecieć jakaś wolna piosenka.
-Poproś ją do tańca. - Szepnął do mnie ojciec.
-Muszę? - Spojrzałem na niego wymownym spojrzeniem.
-Nie musisz ale nie wypada jej nie zaprosić.
-Oh...no dobra. - Westchnąłem.
Odstąpiłem od stolika zasuwając za sobą krzesło. Podszedłem do sieroty.
-Mogę prosić panią do tańca? - Zapytałem nonszalanckim głosem wyciągając w jej stronę dłoń.
Ona popatrzyła na tego faceta a on kiwnął potakująco głową.
-Oczywiście. - Podała mi swoją dłoń.
Poszliśmy na parkiet i zaczeliśmy tańczyć.
-Nie wiedziałam, że tak świetnie tańczysz. - Powiedziała.
-Ty nic o mnie nie wiesz. - Uśmiechnąłem się tajemniczo.
-A co ty taki kulturalny i miły?
-Bo muszę, na balu nie da się inaczej a ja jestem świetnym aktorem. - Powiedziałem. -Nie myśl sobie, że tylko dlatego, że tu jestem dla Ciebie miły to po skończeniu balu też tak będzie. Jak stąd wyjdziemy znów będę prawdziwym sobą, czyli takim jakiego mnie znasz.
Po skończeniu piosenki usiedliśmy przy stoliku.
*następnego dnia*
Po obudzeniu się zjadłem śniadanie, wymyłem zęby i ubrałem się.

Zabrałem plecak i wyszedłem z pokoju. Szedłem korytarzem do sali.
-Siema sieroto. - Powiedziałem mijając ją na korytarzu.
Od razu wszedłem do salk gdyż zadzwonił dzwonek. Muszę przyznać, że jak nie jest taka pyskata i wkurzająca na maxa to nie jest z nią tak źle, można jakoś wytrzymać ale to i tak dla mnie jest wkurzającą sierotą.
(Chloe?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz