Imię: Oscar Alessio
Nazwisko: Iganzio
Pochodzenie: Włochy, Neapol
Wiek: 19 lat
Orientacja: Biseksualny
Głos: KLIK
Pokój: 44
Aparycja:
Videre in animo, non oculis meis. Quod pulcherrimum est invisibilis invisibilem*
Nad moim wyglądem nie warto się rozlewać. Włoch, bez włoskiej urody. Chyba jestem pokrzywdzony, bo nie odziedziczyłem po swoich "ładnych" rodzicach chyba niczego i błądzę taki ja między włoskimi korzeniami i amerykańskim wyglądem, będąc wyjątkowym tworem Bożej wyobraźni. Przez wiele lat żyłem w przekonaniu, że jest adoptowany i gdyby matka wreszcie nie pokazała mi nagrania z porodu trwałbym w tej świadomości do dnia opuszczenia rodzinnego domu. Ps. Było to naprawdę obrzydliwe.
Oh, przepraszam, przecież jesteśmy przy wyglądzie, nie moich narodzinach. Mam mocno zarysowaną szczękę z delikatnie wysuniętą brodą, która podczas uśmiechu sprawia, że moje zęby zdają się większe. Blade usta, wiecznie popękane ciągłym przygryzaniem, mam te swoje nerwowe tiki, wiążą się z wieloma wadami w wyglądzie, między innymi podrapane knykcie lub zaczerwieniony nos. Nie obgryzam paznokci - co typowe dla osób z nerwicą - uważam to za obrzydliwe, haniebnym jest niszczenie swoich dłoni. W przeciwieństwie do swoich rodzicieli, którzy posiadają idealnie proste włosy, na mojej głowie kołtunią się loki nie do rozczesania, co jakiś czas farbowane, lub delikatnie rozjaśniane. Niejeden fryzjer próbował je ujarzmić, ale cholera z nimi!
No, ale do rzeczy.
Jestem dość wysokim chłopakiem mierzącym około sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu o oczach czystego, brązowego koloru, lubuję się w czarnych ubraniach, od golfów po koszulki, przez prawdziwe rurki do typowych dresów. Nie dobieram sobie garderoby na podstawie mody, jest to kolejna żenująca rzecz, na długiej liście "jak stacza się świat". Mam wiele drobnych tatuaży, ozdabiają moje ciało między innymi na karku, nadgarstku, żebrach i pod obojczykiem, nie. Nie planuję więcej.
Charakter: Singula de nobis et providere, ne plerumque**
Pokażę wam teraz, jaki jestem. Nie, nie jest to ciekawe, ale nie musi być. Po prostu wypełniam zakładkę "charakter". Otóż zacznijmy od tego, co motywuje mnie do wstawania codziennie z łóżka, ta mała, pożółkła już od wieku, kartka i 10 punktów, bez których nie umiem przeżyć dnia.
1. Nigdy nie podnoś głosu, zdarte gardło, zmarnowane na drugą osobę, jest oznaką słabości i braku szacunku.
2. "Traktuj innych tak jak oni traktują Ciebie" - zapomnij o tym, każdy człowiek ma równą wartość, tylko mniejsze lub większe rozgarnięcie.
3. Wymagaj od siebie jak najwięcej, każdy wysiłek czyni Cię silniejszym.
4. Nigdy nie przestawaj zawyżać swoich ambicji, jeden upadek nie czyni z Ciebie nieudacznika.
5. Cokolwiek zrobisz, zostanie zapamiętane. Ludzie gadają, uważaj.
6. Nie ufaj.
7. Poprzedni dzień minął, zapomnij.
8. Przyjmuj krytykę, konstruktywna jest motywacją, nieuzasadniona, oznaką zazdrości.
9. Oscar, nie zapominaj kim jesteś. Nie zapominaj o swojej wartości. Nie zapominaj o drodze jaką przebyłeś by być tu gdzie jesteś.
10. Żaden człowiek, nie ma prawa Cię zmieniać. Ty, to Ty.
No, właściwie to tyle. Nic oryginalnego, bo chyba każdy człowiek zdaje sobie z tego sprawę, ja jednak potrzebowałem ich spisanych, cóż mniejsza.
Skoro już je znacie, to znacie też mnie, wiele więcej się tutaj nie pojawi.
Hm... Na pewno współczuję osobom, które u mnie nocują, bądź odwrotnie. Nie potrafię usnąć bez muzyki, nie. Nie tej z słuchawek, która jedynie błądzi po mojej głowie, katując uszy. Mam na myśli te dźwięki, które rozchodzą się po całym pokoju, otaczają mnie swoją aurą i spokojem, koją buzujące myśli. Od najmłodszych lat muzyka towarzyszyła mi we śnie. Pamiętam, kiedy to jako dziecko mama siadała na moim łóżku kiedy koszmar po raz kolejny spędził mi sen z powiek i nuciła znane tylko naszej dwójce melodie. Rodzicielski głos zmienił się w małe, towarzyszące mi do tej pory radyjko, z którego piosenki odpędzają złe, nocne demony.
No właśnie, jeśli nadal to czytacie i jeszcze nie usnęliście, pewnie zastanawiacie się jak to z tymi koszmarami jest. Wyjaśnia to też dlaczego moje knykcie przypominają krwiste dziury w dłoniach. Otóż jestem jednym z tych ludzi, którzy boją się spać. Tak, dobrze przeczytaliście, coś co dla innych jest najwspanialszą częścią całej doby, dla mnie bywa najgorszą męczarnią. Nie, nie zacznę wam teraz opowiadać każdego snu po kolei, bo choć podobne, są zarazem kompletnie różne. Muzyka, jest w tym wypadku moją bronią, tym, co oddziela mnie od nocnych zjaw i otula aurą bezpieczeństwa.
No... Może w dzień chodzę troszeczkę zdenerwowany *czytaj: kompletnie znerwicowany* ale przynajmniej mogę się wyspać.
Moi znajomi mówią, że nie umiem się bawić i choć bywam zabawny, potrafię przynudzać. Cóż, na początku było to dla mnie doprawdy, bolesną obelgą, jednak jakby się nad tym zastanowić... Taka jest prawda. Nie gustuję w głośnych imprezach, chociaż nie pogardzę ogniskiem z najbliższym gronem przyjaciół. Innymi słowy imprezy na więcej niż 15 osób? - stanowcze nie.
Nie lubię też świąt. Gwiazdka, Wielkanoc, urodziny... Zakłamanie i obłuda. Tak naprawdę połowie osób, które składają Ci tak serdeczne i szczere życzenia mają gdzieś czy dożyjesz następnego dnia.
Żenujące nie...? Tak, tak... Przesadzam i jestem marudny. Wybacz, to przez niewyspanie.
Żeby nie przynudzać powiem Ci jeszcze to co najważniejsze i uciekam do książek.
Otóż jestem...
Albo nie, dowiesz się w swoim czasie.
Partner: Partner? Co to partner? Czy to jakaś nowa forma pisania książek? Aaaaa, że związek! Jakoś, nie było okazji...
Rodzina:
Moja mama, nosząca dźwięczne imię Lisavieta, kobieta o złotym sercu i wiecznym uśmiechu. Ukochała mnie i obdarowała wszystkim co najlepsze, kobieta biznesu, cudowna matka i kochająca żona. Uwielbiany przez wszystkich blond ideał.
Ojciec Abercio, wykapana żona, jakkolwiek to brzmi, chociaż nie było w nim krzty surowości, potrafił zaprowadzić w domu porządek. Człowiek światłych poglądów, za które oddał życie.
Na tym kończą się moje perypetie rodzinne, historia mojej babci, czy cioci, wujka, dziadka, stryjka od stryjenki ze strony mamy raczej was nie obchodzą.
Zajęcia: fotografia, pisarstwo, sztuka.
Zainteresowania:
Uwielbiam fotografować. Zdjęcia... Jest nimi obwieszony cały mój pokój, w którym staram się zachować każdą chwilę swojego życia. Wierzę, że kiedy będę miał pięćdziesiąt lat będę mógł pokazać je swojej drugiej połówce ze słowami "A Ty zmieniłeś to w coś jeszcze piękniejszego". Poza tym, uwielbiam pisać, przelewać na papier swoje emocje w dowolnej formie pod co potem mogę komponować na swoich skrzypcach ~ Tak gram, ale zupełnie nieoficjalnie.
Poza tym książki. Pułki książek, masy, góry, lawiny, tony przeczytanych lub nie przeze mnie dzieł, które są ucieczką od rzeczywistości, tyle, że na nie wszystkie nie wystarczy mi, ugh, krótkiego życia. Na koniec jeszcze sztuka, nie, nie nazwę swoich bohomazów czymś godnym uwagi, co nie zmienia faktu, że to uwielbiam.
Inne:
Zasady już były, rodzina, zainteresowania, a wy dalej swoje... Więc znowu przejdziemy do kilku, prostych punktów.
1. Nienawidzę zdrobnienia "Oskarek"
2. Złamałem lub zwichnąłem chyba każdą możliwą kość, jestem kompletną niezdarą.
3. W przyszłości chcę zostać dziennikarzem, marzę o dalekich podróżach.
4. Jestem dziewiętnastoletnim chłopem i prowadzę pamiętnik.
5. Oh, Boże, wiem, że tego nie czytasz.
6. Mówię płynnie w 4 językach
Kontakt: Ingenium, ingenium03@gmail.com
*Patrz sercem, nie oczami. To co najpiękniejsze, jest dla nich niewidoczne.
**Stanowią o nas szczegóły, nie ogół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz