4.22.2017

Od Nathalii CD Michaela

Nie wiem czy dobrze robiłam wsiadając do tego samochodu. Niby fajnie było mieć nowego znajomego, jednak... Coś nie dawało mi spokoju. Nie wiem dokładnie co. Tak jakbym przeoczyła coś ważnego. Albo może o czymś zapomniała. Nie jestem dokładnie pewna.
Tylko westchnęłam, wyglądając przez okno. Mój wzrok spoczął na grupce blondwłosych "piękności", które nienawistnym wzrokiem wpatrywały się oddalający się pojazd. Szczególnie jedna wybijała się na tle pozostałych. Najwyższa, najszczuplejsza. Widać, że herszt całej bandy. Ojciec chrzestny zebrania. Zastanawiałam się nad tym jak będzie wyglądało nasze pierwsze spotkanie "sam na sam". Wyrwą mi włosy czy złamią nos? Możliwe, że jedno i drugie jednocześnie. Nigdy nie byłam nienawistna, jednak bywały osoby, które wzbudzały we mnie uczucia i pragnienia, o których nie miałam najmniejszego pojęcia. Ciekawa sprawa, będę musiała to zapisać w notesie. Te... obserwacje. Na podstawie moich przeżyć nakręcą kiedyś typowy amerykański film dla nastolatków. Wiem to. I zrobi furorę, a ja dorobię się milionów na samym pomyśle.
Oparłam głowę o oparcie siedzenia, patrząc przez okno. Odrzuciłam na bok myśli związane z moją przyszłą sławą, pozwalając umysłowi zapełnić się nowymi obrazami. W głowie dudniły mi słowa: "Darmowe ciasta... darmowe ciasta... darmowe ciastka...".  
- Wyznam ci szczerze, że lubię ciasta - powiedziałam, zachowując całkowitą powagę. - Ciasta... biszkopciki... lody... rurki z kremem... jabłka w karmelu... żelki... cukierki... lizaki... Tak, lizaki lubię bardzo. Nie lubię tylko waty cukrowej. Mam od niej mdłości.
Chłopak parsknął. Rozbawiły go moje mdłości?
- Dobrze wiedzieć.
Ach, teraz rozumiałam. - Czyli jednak jesteś seryjnym mordercą, jednak najpierw będziesz mnie torturował - pokiwałam znawczo głową. Teraz wszystko układało się w jedną całość.
- Tak, będę torturował cię watą cukrową.
- To jest do zrobienia. Możesz wpychać mi ją do buzi, przyklejać do włosów, albo oblepić mnie całą. - Na samą myśl przeszły mnie dreszcze. To byłoby okrutne.
Michale spojrzał na mnie pobłażliwie. - Do buzi to się wpycha inne rzeczy.
Nim ogarnęłam, minęło kilka długich sekund. Gdy moja głowa w końcu połączyła wszystkie fakty, wydałam z siebie długie: "Ooo". - Rzeczywiście. Przecież do buzi wpycha się ścierki, żeby ofiara nie krzyczała, a nie watę cukrową. Głupia ja.
Wzruszyłam ramionami. Znów na mnie spojrzał, na moment odrywając wzrok od jezdni.
- Ty na poważnie?
Ani trochę, ale nie musiał tego wiedzieć.
- Oczywiście. Ja zawsze jestem śmiertelnie poważna.
Nie zawsze. Miałam momenty, w których odbijała mi szajba. Znów wyjrzałam przez okno. Ciastka... NADCHODZĘ!

Michael?
Wiesz... ona wierzy w przyjaźń damsko-męską :)

3 komentarze: