Chłopak podziękował mi za oprowadzanie, po czym odszedł w swoją stronę. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na zegarek. Była dziewiętnasta pięćdziesiąt. Powinnam iść już do swojego pokoju.
Wróciłam więc do swojego pokoju, spakowałam rzeczy na jutro, odrobiłam zadanie domowe i poszłam się umyć. Chwilę później już w koszuli nocnej leżałam w łóżku.
Miałam wrażenie, że od czasu, gdy zapadam w sen minęło dopiero kilka minut, ale okazało się, że jest już ranek i muszę wstawać do szkoły. Czemu tak czas tak szybko leci? Westchnęłam ciężko, po czym podniosłam się i szybko doprowadziłam do jakiegoś stanu. Zarzuciłam sobie torbę na ramie i wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że spóźnię się na lekcję, bo miałam tylko pięć minut, a w tym czasie nigdy nie zdążyłabym dotrzeć do szkoły, wejść do klasy i tak dalej. Nie przejmowałam się tym jednak. Nauczyciele często przymrużali oczy na spóźnienia, gdyż prawie każdemu się to zdarzało. A mnie prawie nigdy - więc może wybaczą mi to ten jeden raz. Zresztą, to nie taka rygorystyczna szkoła, jak ta do której chodziłam w Polsce...
Wchodząc do szkoły, zauważyłam, że ktoś biegnie ścieżką do wejścia. Był to Oliver.
- Hej - przywitał się ze mną, chociaż miałam wrażenie, że w pierwszym momencie mnie nie poznał.
- Cześć - odpowiedziałam. - Ty też spóźniony?
Oliver? Przepraszam za długość i jakoś, ale nie miałam zupełnie pomysłu :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz