Była tak piękna pogoda. Słońce, białe obłoki na błękitnym niebie... Żyć nie umierać. W jedną rękę złapała parkę, w drugą torbę z przygotowanym wcześniej aparatem. Wychodząc z pokoju, zgarnęła także akumulator, który spokojnie posilał się energią w kontakcie. Wrzuciła go do kieszeni.
Pierwszą napotkaną osobę, w tym wypadku sprzątaczkę, zapytała jaka jest najłatwiejsza droga do lasu. Rzeczywiście łatwo było tam dojść. Zajęło je to zaledwie 10 minut spacerkiem. W między czasie załadowała swój cud techniki i ustawiła odpowiedni tryb. Wzięła wdech. Powietrze było cudownie przesączone zapachami natury.
Chodziła godzinę. Może dwie. Straciła rachubę czasu. Zrobiła około 500 zdjęć. Po przejrzeniu, zostawi co najwyżej 25. Tak zwana selekcja.
W ciągu tych bliżej nieokreślonych minut pogoda zdążyła się zepsuć kilkakrotnie. Raz padało, za chwilę znów wychodziło słońce. W niektórych momentach zrywał się wiatr, by zaraz ustać i na powrót robiło się duszno. Było jej zimno, była zmęczona, a przez to nieco zdenerwowana. Widok nadjeżdżającego samochodu sprawił, że zdenerwowanie przybrało na sile. Kto wie, kogo można spotkać w obcym lesie...?
W pierwszej chwili zdziwiła się, potem odetchnęła w duchu. Chłopak wydawał się być normalny.
- No wsiadaj.
Uniosła brew. Po chwili wpatrywania się w nieznajomego, pociągnęła klamkę drzwi i wsiadła do środka. Nawet nie spojrzała na paralizator, ale miała na uwadze jego obecność. Zapięła pas, a torbę z aparatem położyła na kolanach.
- Dziękuję, mam nadzieje, że to nie problem - odparła, przyglądając się chłopakowi uważnie. Robiła szybką ocenę całokształtu. Rzeczywiście, miała racje. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Ten delikatny uśmiech miał w sobie coś uspakajającego. Ale każdy porywacz może nauczyć się delikatnie uśmiechać. - Jedzie pan w innym kierunku, ale z miasta pojadę do szkoły autobusem.
Przedstawić się czy nie...? Przedstawić czy nie...?
Wyciągnęła do niego rękę. - Nathalia.
Michael?
Pierwszą napotkaną osobę, w tym wypadku sprzątaczkę, zapytała jaka jest najłatwiejsza droga do lasu. Rzeczywiście łatwo było tam dojść. Zajęło je to zaledwie 10 minut spacerkiem. W między czasie załadowała swój cud techniki i ustawiła odpowiedni tryb. Wzięła wdech. Powietrze było cudownie przesączone zapachami natury.
Chodziła godzinę. Może dwie. Straciła rachubę czasu. Zrobiła około 500 zdjęć. Po przejrzeniu, zostawi co najwyżej 25. Tak zwana selekcja.
W ciągu tych bliżej nieokreślonych minut pogoda zdążyła się zepsuć kilkakrotnie. Raz padało, za chwilę znów wychodziło słońce. W niektórych momentach zrywał się wiatr, by zaraz ustać i na powrót robiło się duszno. Było jej zimno, była zmęczona, a przez to nieco zdenerwowana. Widok nadjeżdżającego samochodu sprawił, że zdenerwowanie przybrało na sile. Kto wie, kogo można spotkać w obcym lesie...?
W pierwszej chwili zdziwiła się, potem odetchnęła w duchu. Chłopak wydawał się być normalny.
- No wsiadaj.
Uniosła brew. Po chwili wpatrywania się w nieznajomego, pociągnęła klamkę drzwi i wsiadła do środka. Nawet nie spojrzała na paralizator, ale miała na uwadze jego obecność. Zapięła pas, a torbę z aparatem położyła na kolanach.
- Dziękuję, mam nadzieje, że to nie problem - odparła, przyglądając się chłopakowi uważnie. Robiła szybką ocenę całokształtu. Rzeczywiście, miała racje. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Ten delikatny uśmiech miał w sobie coś uspakajającego. Ale każdy porywacz może nauczyć się delikatnie uśmiechać. - Jedzie pan w innym kierunku, ale z miasta pojadę do szkoły autobusem.
Przedstawić się czy nie...? Przedstawić czy nie...?
Wyciągnęła do niego rękę. - Nathalia.
Michael?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz