Czy właśnie pierwszy raz w życiu miał styczność z
kobietą podczas okresu? Na to wyglądało. Bez żadnej argumentacji został
wywalony za drzwi, ale chociaż pozostał z jedzeniem. Spokojnym, zamyślonym
krokiem zmierzył do swojego pokoju. Po drodze zastanawiał się nad przyczyną
zachowania dziewczyny. Czy wina była po stronie Spencera? Przydałaby się opinia
osoby trzeciej.
Pozostawił owoce na biurku, przebrał się w wygodniejsze
ciuchy do ćwiczeń, siłą wyciągnął przyjaciela, Castiela, z pokoju obok i razem
poszli na siłownię. Dla odstresowania oraz lepszego snu. Rozgrzewka trwała
dłużej, niż zwykle, gdyż obaj się rozgadali. Od spędzenia dzisiejszego dnia,
przez prace domowe, politykę, wspólne zainteresowania, aż na słabych sucharach
kończąc. Po dwóch seriach brzuszków Hyuk przysiadł na ławce do ćwiczeń i na
chwilę przymknął oczy.
- Coś cię dręczy. – Castiel usiadł po turecku na wykładzinie tuż
przed nim przyczyniając się tym samym do otwarcia powiek Azjaty. – Widać, jak
dżumę w czternastym wieku.
Spencer uśmiechnął się lekko patrząc w zielone oczy
przyjaciela. Doskonale kontrastowały się z jego naturalnymi blond włosami,
związanymi w małego kucyka.
- Kobieta wywaliła mnie dzisiaj za drzwi swojego
pokoju i zastanawiam się, co zrobiłem nie tak. – Wyznał cicho, zaczynając
skubać paznokciem piankę ochronną na metalowej części sprzętu. – Miałem wrażenie,
że wszystko jest na dobrej drodze i nagle takie coś.
- Po prostu z nią porozmawiaj kochasiu. Daj jakiegoś
kwiatka, zabierz gdzieś… - Chłopak oparł się dłońmi o podłogę, przyglądając z
zaciekawieniem swojemu przyjacielowi. – Ile o niej wiesz?
- Znam imię, nazwisko, numer pokoju, ma dwa koty,
lubi tańczyć, potrafi gotować, ma pluszaka i… To tyle. – Przeczesał swoją jasną
grzywkę dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, iż nie miał nawet telefonu
Lotty.
- Słabo, ale jedyne co mogę ci jeszcze doradzić, to
nie poddawaj się, tylko walcz. W końcu to doceni chyba, ze ma już kogoś innego.
- I z tym może być problem. – Westchnął ciężko,
kładąc się na ławeczce. Castiel pochylił się nad nim tworząc nieco gejowską
sytuację. Jego jakże wymowne spojrzenie mówiło wszystko. – Nie poddam się,
okej?
Po jakże szczerej rozmowie zmienili ćwiczenia na
podnoszenie ciężarów, aby na chwilę zapomnieć o kobietach, problemach drugiego
świata i głodzie buszującym w żołądku Hyuka.
~ Następnego dnia ~
Nawet Google nie było w stanie wytłumaczyć
zachowania Charlotty. Kiedy tylko wyłapywała moment, gdy Spencer do niej
podchodził, ona niczym gepard mu umykała w tłumie innych uczniów. Przez to
dowiedział się także czegoś nowego – nie miała żadnych bliskich przyjaciół.
Jednocześnie utrudniło mu to zbliżenie się do niej. Na przerwach nie mógł jej
złapać, na obiedzie brak, w pokoju też. Po prostu mistrzyni uników i dzikości.
Ale! Jak obiecał sobie wczoraj, nie podda się. Postanowił wykorzystać pomysł z
kwiatem.
Na równo z dzwonkiem, kończącym ostatnią lekcję dnia
dzisiejszego, czyli rosyjski, wybiegł na korytarz, potem slalomem między
ludźmi, aż do samochodu i prosto do miasta, do kwiaciarni. Znalazłszy cudownie
wyglądający lokal wkroczył do środka. Już w samym wejściu poczuł przyjemną woń
najróżniejszych kwiatów, kolorowych i tych zielonych. Wysoka szatynka za ladą
zatrzepotała oczami, uśmiechając się przy tym miło.
- W czymś doradzić?
- Pani mi na pewno pomoże. – Złożył dłonie, jak do
modlitwy. – Podoba mi się dziewczyna, ale kompletnie nie mam pojęcia, jakie
kwiaty, bądź kolory uwielbia. Cena nie jest ważna.
Oczy kobiety zabłysnęły. Była stworzona do tej
pracy. Stworzyła piękny bukiet z kilkunastu herbacianych róż i paru
ciemnobordowych kalli. Dodatkowo wstążka, sznurek małych pereł i nieco
zielonych roślin dopełniających cały bukiet, który finalnie wyglądał jak jeden
z tych, które trzymają panny młode. Cóż, dla Spencera był w sam raz. Wiązał z Lottą
nieco przyszłościowe myśli.
Spędziwszy w kwiaciarni pół godziny ruszył w drogę
powrotną do Akademii. Kwiaty leżały tuż obok, pod czujnym okiem kierowcy. Kiedy
skręcił na szkolny podjazd, już z daleka ujrzał charakterystyczną sylwetkę oraz
włosy. Nice timing.
Zaparkował auto na poboczu, po czym, zamiast wysiąść
jak normalny człowiek, wziął bukiet, przeskoczył na siedzenie pasażera i
opuścił pojazd, truchtem zmierzając za dziewczyną.
- Lotta, poczekaj! – Zawołał za nią, lecz Charlotta,
zamiast się odwrócić, przyspieszyła kroku.
Nie dał jej teraz uciec. Krótkim sprintem stanął tuż
przed nią, zmuszając do stanięcia.
- Mam coś dla ciebie. – Uśmiechnął się, wyciągając
zza pleców bukiet.
Lotta najpierw spojrzała na kwiaty, potem w oczy
Spencera. Lekki uśmiech zagościł na jej twarzy.
- To miłe, ale… daj je komuś innemu. – Odparła cicho,
po czym go wyminęła i zniknęła za drzwiami akademii.
Zabolało. Westchnął ciężko zastanawiając się, czy
tak właśnie wygląda przysłowiowy „kosz”. Ni stąd ni zowąd na ramieniu uwiesił
mu się zielonooki przyjaciel.
- Poddajesz się? – Zapytał z jakże perfidnym
uśmiechem na pysku.
- Oczywiście, że nie. – Prychnął Hyuk, na chwilę się
zamyślając. Spojrzał w jasne, nieco przychmurzone niebo. – Skołujmy wazon. Mam
plan.
Po piętnastu minutach przeszukiwania szkolnych
schowków, jedna ze sprzątaczek postanowiła im użyczyć niebieski, porcelanowy
wazon, oczywiście do zwrotu. Potem obaj udali się na tyłu części budynku, w
której znajdowały się pokoje. Spencer odliczył okna. Koci pokój z numerem pięć
miał otwarte okno. Albo szczęście, albo zbieg okoliczności.
Umieścił wazon oraz kwiaty na parapecie, po czym sam
się na nim znalazł. Castiel poszedł pilnować drzwi, co było nieco bezcelowe. W
przeciągu tych paru sekund Lotta mogła wejść do swojego pokoju.
Nalawszy wody do wazonu, umieścił w nim kwiaty i
postawił na komodzie przy łóżku. Po tym wymknął się tą samą drogą, którą wszedł.
Przy kwiatach zostawił także karteczkę ze specjalną wiadomością dla Charlotty:
Jesteś jedyną, która zasługuje na te kwiaty.
- Spencer
Zadowolony ze swego czynu postanowił teraz poczekać
na dziewczynę gdzieś niedaleko jej pokoju. Doskonałym miejscem były pobliskie
schody prowadzące na piętro. Co jakiś czas wyglądał zza ściany, kiedy słyszał
czyjeś kroki. Dwadzieścia minut później zaczął liczyć drzwi, schody, pręty,
będące w zasięgu jego wzroku. Wtedy właśnie Lotta wkroczyła na pusty korytarz, a
jej kroki rozniosły się echem. Spencer obserwował ją zza ściany. Po otwarciu drzwi
zniknęła w swojej samotni i w tym momencie Hyuk postanowił działać. Podniósł
się ze schodów, gdy drzwi piątki ponownie się otworzyły. Dziewczę wyszło z
pokoju, w dłoni trzymając kwiaty. Odczekał dłuższą chwilę, aż zniknie za
zakrętem, prowadzącym na teren szkoły. Ostrożnie stawiając kolejne kroki ruszył
jej śladem.
Zerknął zza ściany. Charlotta skręciła ku szafkom,
lecz w dłoni nie miała już kwiatów. Nieco zbity z tropu przeniósł wzrok na
stojące pod przeciwną ścianą śmietniki. Zajrzał do kosza przeznaczonego na bioodpady.
Bingo. Nawet nie chciał ich wyciągać. Nieco podirytowany zachowaniem dziewczyny
skierował się ku miejscu, gdzie ją przed chwilą widział.
Aktualnie była zajęta szperaniem w swojej szafce,
zaś drzwiczki zasłoniły jej twarz. Jedną ręką odsunął ją od szafki, zamknął ją
z głośnym, metalicznym hukiem, a następnie pchnął na te obok. Niechcący sprawił
jej nieco bólu, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Był bardziej skupiony na
tym, aby mu po raz kolejny nie uciekła, więc w ramach zabezpieczenia trzymał
mocno za ramiona.
- Dlaczego mnie unikasz? – Zapytał wprost, zaś Lotta
opuściła głowę. Falowane kosmyki zasłoniły część jej twarzy. – Jeśli zrobiłem
coś nie tak, to mi powiedz. Denerwuje mnie to, że muszę żyć w nieświadomości ,
bo ty masz jakieś kobiece humorki! Podaj mi sensowną odpowiedź. Ten jeden raz
zachowajmy się poważnie.
Cisza. Przedłużała się niemiłosiernie. W pewnym
momencie Charlotta uniosła dłonie, ułożyła je na jego przedramionach i zmusiła
do opuszczenia.
- Zostaw mnie, proszę. – Powiedziała to tak cicho,
że Spencer musiał się nieco pochylić, aby cokolwiek usłyszeć. – Odejdź.
- Nie zrobię tego. Nie odejdę, bo nie usłyszałem
odpowiedzi na swoje pytanie.
- Dlaczego wszystko mi utrudniasz?! –
Niespodziewanie podniosła i głos, i głowę. Wtedy ujrzał jej zaszklone oczy, zaś
smukłe dłonie zaczęły go odpychać. – Odejdź. Nie staraj się, przestań. Nie chcę
żadnych kwiatów, prezentów… - Wciągnęła z trudem powietrze, nadal usilnie
powstrzymując większy wylew uczuć w postaci łez. – Nie chcę ciebie.
AAA!!!!! Jin! Mój Jin na gifie!!!! XD <3
OdpowiedzUsuń