4.19.2017

Od Spencera CD Charlotty

Czy właśnie pierwszy raz w życiu miał styczność z kobietą podczas okresu? Na to wyglądało. Bez żadnej argumentacji został wywalony za drzwi, ale chociaż pozostał z jedzeniem. Spokojnym, zamyślonym krokiem zmierzył do swojego pokoju. Po drodze zastanawiał się nad przyczyną zachowania dziewczyny. Czy wina była po stronie Spencera? Przydałaby się opinia osoby trzeciej.
Pozostawił owoce na biurku, przebrał się w wygodniejsze ciuchy do ćwiczeń, siłą wyciągnął przyjaciela, Castiela, z pokoju obok i razem poszli na siłownię. Dla odstresowania oraz lepszego snu. Rozgrzewka trwała dłużej, niż zwykle, gdyż obaj się rozgadali. Od spędzenia dzisiejszego dnia, przez prace domowe, politykę, wspólne zainteresowania, aż na słabych sucharach kończąc. Po dwóch seriach brzuszków Hyuk przysiadł na ławce do ćwiczeń i na chwilę przymknął oczy.
- Coś cię dręczy.  – Castiel usiadł po turecku na wykładzinie tuż przed nim przyczyniając się tym samym do otwarcia powiek Azjaty. – Widać, jak dżumę w czternastym wieku.
Spencer uśmiechnął się lekko patrząc w zielone oczy przyjaciela. Doskonale kontrastowały się z jego naturalnymi blond włosami, związanymi w małego kucyka.
- Kobieta wywaliła mnie dzisiaj za drzwi swojego pokoju i zastanawiam się, co zrobiłem nie tak. – Wyznał cicho, zaczynając skubać paznokciem piankę ochronną na metalowej części sprzętu. – Miałem wrażenie, że wszystko jest na dobrej drodze i nagle takie coś.
- Po prostu z nią porozmawiaj kochasiu. Daj jakiegoś kwiatka, zabierz gdzieś… - Chłopak oparł się dłońmi o podłogę, przyglądając z zaciekawieniem swojemu przyjacielowi. – Ile o niej wiesz?
- Znam imię, nazwisko, numer pokoju, ma dwa koty, lubi tańczyć, potrafi gotować, ma pluszaka i… To tyle. – Przeczesał swoją jasną grzywkę dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, iż nie miał nawet telefonu Lotty.
- Słabo, ale jedyne co mogę ci jeszcze doradzić, to nie poddawaj się, tylko walcz. W końcu to doceni chyba, ze ma już kogoś innego.
- I z tym może być problem. – Westchnął ciężko, kładąc się na ławeczce. Castiel pochylił się nad nim tworząc nieco gejowską sytuację. Jego jakże wymowne spojrzenie mówiło wszystko. – Nie poddam się, okej?
Po jakże szczerej rozmowie zmienili ćwiczenia na podnoszenie ciężarów, aby na chwilę zapomnieć o kobietach, problemach drugiego świata i głodzie buszującym w żołądku Hyuka.

~ Następnego dnia ~

Nawet Google nie było w stanie wytłumaczyć zachowania Charlotty. Kiedy tylko wyłapywała moment, gdy Spencer do niej podchodził, ona niczym gepard mu umykała w tłumie innych uczniów. Przez to dowiedział się także czegoś nowego – nie miała żadnych bliskich przyjaciół. Jednocześnie utrudniło mu to zbliżenie się do niej. Na przerwach nie mógł jej złapać, na obiedzie brak, w pokoju też. Po prostu mistrzyni uników i dzikości. Ale! Jak obiecał sobie wczoraj, nie podda się. Postanowił wykorzystać pomysł z kwiatem.
Na równo z dzwonkiem, kończącym ostatnią lekcję dnia dzisiejszego, czyli rosyjski, wybiegł na korytarz, potem slalomem między ludźmi, aż do samochodu i prosto do miasta, do kwiaciarni. Znalazłszy cudownie wyglądający lokal wkroczył do środka. Już w samym wejściu poczuł przyjemną woń najróżniejszych kwiatów, kolorowych i tych zielonych. Wysoka szatynka za ladą zatrzepotała oczami, uśmiechając się przy tym miło.
- W czymś doradzić?
- Pani mi na pewno pomoże. – Złożył dłonie, jak do modlitwy. – Podoba mi się dziewczyna, ale kompletnie nie mam pojęcia, jakie kwiaty, bądź kolory uwielbia. Cena nie jest ważna.
Oczy kobiety zabłysnęły. Była stworzona do tej pracy. Stworzyła piękny bukiet z kilkunastu herbacianych róż i paru ciemnobordowych kalli. Dodatkowo wstążka, sznurek małych pereł i nieco zielonych roślin dopełniających cały bukiet, który finalnie wyglądał jak jeden z tych, które trzymają panny młode. Cóż, dla Spencera był w sam raz. Wiązał z Lottą nieco przyszłościowe myśli.
Spędziwszy w kwiaciarni pół godziny ruszył w drogę powrotną do Akademii. Kwiaty leżały tuż obok, pod czujnym okiem kierowcy. Kiedy skręcił na szkolny podjazd, już z daleka ujrzał charakterystyczną sylwetkę oraz włosy. Nice timing.
Zaparkował auto na poboczu, po czym, zamiast wysiąść jak normalny człowiek, wziął bukiet, przeskoczył na siedzenie pasażera i opuścił pojazd, truchtem zmierzając za dziewczyną.
- Lotta, poczekaj! – Zawołał za nią, lecz Charlotta, zamiast się odwrócić, przyspieszyła kroku.
Nie dał jej teraz uciec. Krótkim sprintem stanął tuż przed nią, zmuszając do stanięcia.
- Mam coś dla ciebie. – Uśmiechnął się, wyciągając zza pleców bukiet.
Lotta najpierw spojrzała na kwiaty, potem w oczy Spencera. Lekki uśmiech zagościł na jej twarzy.
- To miłe, ale… daj je komuś innemu. – Odparła cicho, po czym go wyminęła i zniknęła za drzwiami akademii.
Zabolało. Westchnął ciężko zastanawiając się, czy tak właśnie wygląda przysłowiowy „kosz”. Ni stąd ni zowąd na ramieniu uwiesił mu się zielonooki przyjaciel.
- Poddajesz się? – Zapytał z jakże perfidnym uśmiechem na pysku.
- Oczywiście, że nie. – Prychnął Hyuk, na chwilę się zamyślając. Spojrzał w jasne, nieco przychmurzone niebo. – Skołujmy wazon. Mam plan.
Po piętnastu minutach przeszukiwania szkolnych schowków, jedna ze sprzątaczek postanowiła im użyczyć niebieski, porcelanowy wazon, oczywiście do zwrotu. Potem obaj udali się na tyłu części budynku, w której znajdowały się pokoje. Spencer odliczył okna. Koci pokój z numerem pięć miał otwarte okno. Albo szczęście, albo zbieg okoliczności.
Umieścił wazon oraz kwiaty na parapecie, po czym sam się na nim znalazł. Castiel poszedł pilnować drzwi, co było nieco bezcelowe. W przeciągu tych paru sekund Lotta mogła wejść do swojego pokoju.
Nalawszy wody do wazonu, umieścił w nim kwiaty i postawił na komodzie przy łóżku. Po tym wymknął się tą samą drogą, którą wszedł. Przy kwiatach zostawił także karteczkę ze specjalną wiadomością dla Charlotty:

Jesteś jedyną, która zasługuje na te kwiaty.
- Spencer

Zadowolony ze swego czynu postanowił teraz poczekać na dziewczynę gdzieś niedaleko jej pokoju. Doskonałym miejscem były pobliskie schody prowadzące na piętro. Co jakiś czas wyglądał zza ściany, kiedy słyszał czyjeś kroki. Dwadzieścia minut później zaczął liczyć drzwi, schody, pręty, będące w zasięgu jego wzroku. Wtedy właśnie Lotta wkroczyła na pusty korytarz, a jej kroki rozniosły się echem. Spencer obserwował ją zza ściany. Po otwarciu drzwi zniknęła w swojej samotni i w tym momencie Hyuk postanowił działać. Podniósł się ze schodów, gdy drzwi piątki ponownie się otworzyły. Dziewczę wyszło z pokoju, w dłoni trzymając kwiaty. Odczekał dłuższą chwilę, aż zniknie za zakrętem, prowadzącym na teren szkoły. Ostrożnie stawiając kolejne kroki ruszył jej śladem.
Zerknął zza ściany. Charlotta skręciła ku szafkom, lecz w dłoni nie miała już kwiatów. Nieco zbity z tropu przeniósł wzrok na stojące pod przeciwną ścianą śmietniki. Zajrzał do kosza przeznaczonego na bioodpady. Bingo. Nawet nie chciał ich wyciągać. Nieco podirytowany zachowaniem dziewczyny skierował się ku miejscu, gdzie ją przed chwilą widział.
Aktualnie była zajęta szperaniem w swojej szafce, zaś drzwiczki zasłoniły jej twarz. Jedną ręką odsunął ją od szafki, zamknął ją z głośnym, metalicznym hukiem, a następnie pchnął na te obok. Niechcący sprawił jej nieco bólu, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Był bardziej skupiony na tym, aby mu po raz kolejny nie uciekła, więc w ramach zabezpieczenia trzymał mocno za ramiona.
- Dlaczego mnie unikasz? – Zapytał wprost, zaś Lotta opuściła głowę. Falowane kosmyki zasłoniły część jej twarzy. – Jeśli zrobiłem coś nie tak, to mi powiedz. Denerwuje mnie to, że muszę żyć w nieświadomości , bo ty masz jakieś kobiece humorki! Podaj mi sensowną odpowiedź. Ten jeden raz zachowajmy się poważnie.
Cisza. Przedłużała się niemiłosiernie. W pewnym momencie Charlotta uniosła dłonie, ułożyła je na jego przedramionach i zmusiła do opuszczenia.
- Zostaw mnie, proszę. – Powiedziała to tak cicho, że Spencer musiał się nieco pochylić, aby cokolwiek usłyszeć. – Odejdź.
- Nie zrobię tego. Nie odejdę, bo nie usłyszałem odpowiedzi na swoje pytanie.

- Dlaczego wszystko mi utrudniasz?! – Niespodziewanie podniosła i głos, i głowę. Wtedy ujrzał jej zaszklone oczy, zaś smukłe dłonie zaczęły go odpychać. – Odejdź. Nie staraj się, przestań. Nie chcę żadnych kwiatów, prezentów… - Wciągnęła z trudem powietrze, nadal usilnie powstrzymując większy wylew uczuć w postaci łez. – Nie chcę ciebie. 


1 komentarz: