- Proszę Pana - powiedziałam, Kat masz być miła... masz być milusia, potulna jak baranek.
- Chyba mnie z kimś pomyliłaś - rzekł, a ja uśmiechnęłam się "miło".
- Nie, idziesz za mną. Zostałeś wezwany do dyrektora, jako, że ja też niedawno byłam miałam cię odszukać. Chodź za mną - powiedziałam i odwróciłam się do niego tyłem idąc w kierunku pokoju brodatego baranka. On to dopiero się miły... jednak bardzo ale to bardzo srogi.
- Co zrobiłem? - zapytał chłopak.
- Nie wiem jakiś gościu przyszedł do szkoły wielkie halo i Cię wzywa, chyba twój ojciec też ma na nazwisko Di Va jakieś tam - powiedziałam i wywróciłam oczami, nienawidzę typowych Włoskich nazwisko. Może to dlatego, że moje nie mówi iż pochodzę z Włoch? Jesteśmy koczowniczą rodziną, nigdy nie zagrzewaliśmy miejsca zbyt długo. Ale ja z Christianem urodziłam się we Włoszech i tam pozostaliśmy kilka lat.
Szliśmy już dwie minuty... skąd to wiem? Powoli odliczałam, właśnie teraz wkradła się trzecia minuta... 5,6,7,8,9,10. Można przyznać iż jestem dziwna? Oczywiście. W pewnym sensie choroba zobowiązuje. Prychnęłam i spojrzałam przed siebie. Pod sekretariatem stała czarna postać. Widziana tylko i wyłącznie moimi oczami. Allen jej nie widział... niestety. Szkoda. Wiedziałam, że ten chłopak to typowy chłopczyk z dobrej rodziny.
- W przeciwieństwie do ciebie Katfrin Slavadore - zabrzmiało w mojej głowię. Zacisnęłam mocniej szczękę.
- Znasz moja historię. Wiesz co przeżyłam, co przeżyje i kiedy umrę. Proszę Cię nie wtrącaj się w moje życie - powiedziałam w myślach kierując to do owej postaci.
- Dziecko, moje drogie dziecko - szepnął ojciec dziewczynki. Małego dziecka, miało najwyżej osiem lat. Osiem lat, osiem pustych i jakże krótkich lat. A już tyle widziała. Ojciec kazał jej robić wiele rzeczy.
- Tak ojcze? - zapytała szeptem tak, że czarna postać stojąca w kącie pokoju ledwo ją usłyszała mimo iż miała nadprzyrodzoną umiejętność i dużo lepiej słyszała, widziała i czuła.
- Uklęknij przed tatą - powiedział, a dziewczynka spojrzała na niego zdziwiona. Mieli bawić się lalkami... czy to nazywa się zabawa lalkami? Uklęknęła przed ojcem i spojrzała w górę na jego twarz. Uśmiechał się miło, a chwilę potem rozpiął pasek i zdjął spodnie.
- A teraz kochanie zdejmij ojcu bokserki - powiedział, dziewczynka wiedziała już co to są bokserki. Zresztą wiedziała też o bardzo dziwnych pozycjach, ojciec uczył ją wielu rzeczy. Ciekawe czy przyda jej się to w szkole - pomyślała zdejmując ojcu bieliznę.
- A teraz weź go do buzi - szepnął bardzo napalony.
- Nie - powiedziała bardzo cicho postać stojąca w rogu. Dziewczynka zawahała się, bardziej bała się Heriona niż ojca. Jednak on ją skrzywdzi... on ją pobije, a Herion każe spalić domu. Razem z Christianem... o nie. Dziecko odeszło od ojca i podbiegło do postaci przytulając się do niej.
- Dziecko - szepnął.
Otrząsnęłam się ze wspomnienia.
- Pamiętam - szepnęłam.
- O czym pamiętasz? - zapytał Allen.
- Nie ważne, tak w ogóle to jestem Katfrin - powiedziałam, chciałam zmienić temat dlatego się przedstawiłam.
Allen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz