6.15.2017

Od Leandera CD Sylvaina

To jego wina.
Nie, to Twoja wina.
Ale to on mnie pocałował.
Ale to Ty wyszedłeś na łatwego.
Łatwego?
Jestem takim pedałem.

Denerwujący delikwent pod postacią mojego sumienia uparcie dążył do wpojenia mi winy za błędy. Nie miałem ochoty bawić się z nim w zgaduj zgadulę bo wynik był prosty.
Sylvain zawinił.
Prychnąłem cicho, poprawiając kołnierzyk szarej koszulki.
Pisać, czy nie?
Oh, daj spokój, przecież Ci zależy, a każdy kto zobaczy jebanego geja wychodzącego pół nagim od innego również pedała, wysnuje własne wnioski.
Co za pedalska telenowela.
Draamaa.
Zaśmiałem się, wtórując własnym, rozbieganym myślom, aczkolwiek sam sobie musiałem przyznać rację. Z teatralnym westchnięciem wyciągnąłem z kieszeni telefon, nabierając powagi. Przesunąłem palcami po ekranie, który momentalnie rozbłysł ostrym światłem i towarzyszącym mu bolesnym uczuciem oślepienia. Wciąż zaspany odwróciłem wzrok by koniec końców powrócić do pisania wiadomości. Wpisałem tekst, zamknąłem telefon, tyle.
Teraz jeszcze prysznic.

***

Każdy kolejny krok uświadamiał mi, że tak naprawdę nie bardzo nawet wiem co chcę chłopakowi powiedzieć, chciałem się z nim pogodzić, a forma była jakby drugorzędna. Śniadanie sobie odpuściłem, ściśnięty żołądek zmotywował mnie do ścisłej diety. Mimo to przemierzyłem pustą stołówkę by przy jednym z dalej osadzonych stolików wyhaczyć znajomą sylwetkę. Ciemne włosy unosiły się i opadały w rytm podrygiwania jego nogi, zbliżyłem się do ławki zachowując resztę powagi, która podtrzymywała mur oddzielający mnie od paniki. Przywitałem się z nim i zająłem swoje miejsce.
- Słuchaj.. Bo ja Ci chciałem tylko wszystko wyjaśnić, nie chcę, żebyś miał mnie za kogoś złego, albo głupiego bo to nieprawda, ja wiem, że poszedłem do Anthonyego ale do niczego między nami nie doszło, my tylko oglądaliśmy filmy i ja w pewnym momencie zasnąłem, przepraszam... - mruknąłem i spuściłem wzrok. Poranna zadziorność i odwaga uleciała ze mnie szybciej niż się pojawiła, zaplotłem dłonie na karku, mrużąc powieki. Spod rzęs widziałem jak spogląda na mnie nieco zdezorientowanym wzrokiem, zapewne szukając słów jakimi mógłby rozwiać targające mną obawy.
https://68.media.tumblr.com/1c790d45c017199a00b068f7e190cf1b/tumblr_inline_oa8dmdRy0o1rfx82j_500.gif- Leander ja... Przepraszam, to co zrobiłem było głupie... - szepnął. Jego spojrzenie było przytłaczające, ten jednak nie odpuścił, a jego oczy jakby przeszywały mnie na wskroś. Nie wiem czemu to zrobiłem, nie chciałem, ale podświadome potrzeby wygrały. Chwyciłem dłoń chłopaka, splatając w powietrzu nasze palce. Zastygłem w kompletnym bezruchu dopóki nie zrozumiałem, że ciemnowłosy mi na to pozwala. Uśmiechnąłem się lekko, spoglądając wreszcie na chłopaka. Podobało mi się to, bliskość drugiej osoby, tak minimalna i spokojna, nie prosiłem o więcej, chociaż jednego już byłem pewien, chcę spróbować.
- Dziękuję, że przyszedłeś - spojrzałem na niego, siląc się na niepewny uśmiech. Moje policzki, znacznie bardziej czerwone niż  zazwyczaj piekły bardziej niż zazwyczaj, chociaż przestało mi to już przeszkadzać.
- Cieszę się, że jest lepiej - odpowiedział, zaciskając moje palce. Chwycił rękaw swojej bluzy i oparł na nim brodę, wciąż na mnie patrząc.
- Przestań - poprosiłem zwracając uwagę na drzwi, które  tym momencie się otworzyły, odruchowo wyrwałem dłoń z uścisku Sylvaina i kompletnie spłoszony odsunąłem się na krześle, przykuwając w ten sposób uwagę zbierających się uczniów, mój towarzysz zaśmiał się jedynie w odpowiedzi i pokręcił w rozbawieniu głową.
- Idziemy stąd? - spytał, kiwając głową w stronę wyjścia, nie wiedziałem jak zareagować, gdzieś pomiędzy wciąż nerwowymi haustami powietrza i hamowaniem histerycznego śmiechu mruknąłem ciche "okej" i sam podniosłem się z krzesła.
- Gdzie chcesz iść?
- Na basen - zaproponował. Wzruszyłem ramionami, dość obojętny na jego plany, nie wiedzieć czemu ogarnął mnie błogi spokój i poczucie bezpieczeństwa wymieszanego z troską. Obserwowałem jak Sylvain wstaje z miejsca i podchodzi do mnie wsadzając dłoń w moje pokryte żelem włosy.
- Leoooś - wymruczał, uśmiechając się do mnie, roztrzepał kompletnie moją fryzurę czerpiąc z tego niemałą satysfakcję. - I tak zaraz je zmoczysz - uśmiechnął się i ruszył przodem, gestem dłoni zachęcając mnie bym poszedł za nim.
No tak, tak. Poszedłem.
Sylvain brnął pewnym krokiem przez szkolne korytarze, kompletnie beztrosko. Przypominał mi teraz dziecko, które postanowiło zdobyć szacunek w piaskownicy.
Niby odważny i pewny siebie, jednak nadal dziecko.
Naprawdę przystojne, kochane dziecko....
Ogarnij się Leander.
Sam siebie zdzieliłem w myślach, przewracając przy tym oczami. Śmieszne, że tak łatwo zmieniłem zdanie na temat chłopaka....
No dobra, ono nigdy nie było złe, co nie zmienia faktu, że powinienem go teraz zwyczajnie ignorować, a nie z tak ogromną radością brnąć z nim ramię w ramię w stronę wspólnego dnia. Może i wszystko potoczyło się naprawdę szybko, ale ni jak mi to nie przeszkadzało, podobno życie opiera się na ryzyku i idąc za swoim przeczuciem, właśnie ryzykowałem. Sylvain, też jakby kompletnie nieprzejęty brnął w naszą wspólną grę.
Bałem się tylko, że gra to nie bajka i naprawdę szybko przegramy. Zagryzłem wewnętrzną stronę policzka, targające mną uczucia nie były normalne, a już na pewno nie "typowe", podobały mi się i chciałem je zatrzymać na dłużej. Dopiero zapach chloru, wdzierającego się do moich nozdrzy uświadomił mi, że jesteśmy na basenie, a nie w drodze do skrzydła mieszkalnego.
- Nie zamierzasz zabierać z pokoju żadnych rzeczy albo coś? - wykonałem niepewny ruch ręką w stronę, w którą faktycznie powinniśmy się udać.
- Po co? I tak tu teraz nikogo nie ma - uśmiechnął się, kompletnie niezrażony i wszedł do środka.
Tak po prostu...
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie ruszył za nim. Z chęcią postawiłem pierwsze kroki w stronę zawsze otwartego, pełnego błękitu pomieszczenia, w którym cichy szum pracujących intensywnie maszyn, zagłuszał piękną ciszę przezroczystej cieczy. Ciemnowłosy kompletnie niezrażony w biegu zrzucił z siebie górną odzież (nie patrz na niego, nie patrz na niego, nie patrz na niego) i zwyczajnie, jakby było to dla niego czymś doprawdy normalnym wskoczył to wody, poddając się ruchowi fal, które sam wytworzył.
Spojrzałem z ironią na tego wariata, który jak widać świetnie się bawił, walcząc z zahamowaniem by do niego dołączyć.
- Idziesz, czy mam Cię wepchnąć? - machnął w moją stronę ręką. Już czując nadchodzące zimno, zacząłem ściągać buty i koszulkę, po czym zwyczajnie stanąłem na krawędzi basenu. - Nie daj się prosić - kontynuował zachęcanie mnie. Koniec, końców powoli wślizgnąłem się, własnym ciałem przebijając wodną taflę i z zadowoleniem przyjąłem fakt, że woda była dość ciepła. Cichy plusk i ciepły oddech muskający mój policzek z i tak dużej odległości dał mi do zrozumienia, że  wyższy pokonał dzielącą nas odległość. Uniosłem wzrok by móc na niego spojrzeć, zdążył zmoczyć całe włosy, które teraz w kompletnym nieładzie opadały na jego twarz, a w oczach tańczyły korzystające z zabawy dziecięce iskierki. Czekałem aż z jego ust padną jakiekolwiek słowa, ten zamiast tego zanurzył dłoń w wodzie, momentalnie mnie nią obdarowując.
Tak się zaczęło...
Korzystając z wymyślnych wyzwisk toczyliśmy walkę jakby na śmierć i życie, korzystając z dostępnych nam broni czyli własnych dłoni i wody. Koniec końców jeden drugiego zaczął podtapiać i trwaliśmy w tej dziecinadzie dopóki nie zacząłem trząść się z zimna.
- Wygrałeś - mruknąłem, podciągając się do góry by ponownie pokonać krawędź. Z tryumfalnym uśmiechem, starszy zajął miejsce obok mnie, gratulując mi świetnej rozgrywki.
- Wal się - zaśmiałem się i chlusnąłem na niego resztką wody z palców.
- Chcesz tam znowu wpaść? - złapał mnie za ramiona, przekręcając nieco w lewo.
- Nie - chwyciłem dłoń chłopaka, próbując go od siebie odciągnąć. Parsknąłem śmiechem, gdy odzyskałem równowagę.
Po raz kolejny tego popołudnia zwróciłem uwagę na jego wygląd. Nie powinienem tego robić.
- Dziękuję Ci... Wiesz, za dzisiaj - mruknąłem, próbując przez rozmowę oderwać uwagę od jego samego. Nie dało się, po prostu się nie dało i gdy tylko nachylił się by udzielić mi odpowiedzi ułożyłem dłoń na jego policzku i delikatnie musnąłem jego wargi, wolną dłonią zaczesując do tyłu własne włosy.
O cholera.
Czy ja go właśnie...?
Nie.
Zjebałeś Leoś.
 - P- przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło..


Sylvain?
Nic gorszego nie mogłam napisać ok?
Wybacz XD








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz