6.18.2017

Od Aleca C.D Chiary

   Ostatnie pytanie mojej nowej koleżanki momentalnie wprawiło mnie w zastanowienie. To stan, którego unikałem jak ognia, bo zamiast myśleć o tym, co ważne, to pozwalam minionym wydarzeniom powrócić na główny tor. A je najchętniej rzuciłbym w głęboką przepaść, gdzie zostałyby już na zawsze, wbrew temu, że teraz to one ciągną mnie w dół, a nie na odwrót. O czym my to... krótki filmik na aktorstwo. Stanley po prostu miał w zwyczaju dzielić klasę na mniejsze grupki i dawać im wolną rękę w szlifowaniu własnych umiejętności. To nie pierwszy raz, kiedy kazał odrzucić swoją naturę i grać kogoś, kim się nie jest, tylko po to, żeby w przyszłości umieć przełamywać bariery dotyczące niepozornych, ale jakże istotnych rzeczy. A to z kolei był system, który zyskał moje pełne poparcie. Bo jaki jest inny sposób, by zacząć poszerzać horyzonty w dziedzinie aktorstwa? Westchnąłem, przewracając spojrzenie na Jeffa, z głową kompletnie pozbawioną pomysłów. Chłopak mnie zawiódł. Widać po nim, że też nie zamierzał się odezwać.
   – Las rąk. A raczej pomysłów – skwitowała Chiara, a jej ręce opadły wzdłuż ciała. Wystarczył jedynie rzut oka, by stwierdzić pokrótce, jakie cechy budują te z pozoru nienaganne dziewczę. Za każdym razem nie potrafiłem odeprzeć wrażenia, że kojarzyła mi się z socjopatką o naprawdę wielu odcieniach, ale nie przekazywała tego bezpośrednio chociażby za pomocą oczu, przez które przemykał błysk. I tylko wytrawny obserwator mógł zawiesić na nim swoją uwagę. Jednak będąc w stu procentach pewien, mogę przyznać na wstępie, że Chiara nie ma problemu z samooceną, która wydaje mi się być całkiem wysoka. A co o Jeffie? Głupie pytanie.
   – Nagramy kamerą, tak? Kiedy mamy kolejne zajęcia z aktorstwa? – Usiadłem na łóżku, oparłem łokcie o kolana i chcąc nie chcąc spojrzałem we własne odbicie skryte w tej dziwnej, jakoby lustrzanej podłodze, która zaścielała praktycznie każdy metr kwadratowy pokoju.
   – W następny poniedziałek, a co? – odparła Chiara, co jakiś czas zaglądając w swój notes.
   – Możemy pomyśleć nad sceną innym razem. Za jakieś pół godziny czeka mnie trening, a i tak wymyśliliśmy już naprawdę dużo. – Wyolbrzymiłem, dokładnie zdając sobie z tego sprawę. W odpowiedzi uchwyciłem głębokie westchnienie Jeffa i sceptyczny wzrok Chiary, która w następnej chwili go uzasadniła.
   – Trening? Myślałam, że brakuje ci energii i entuzjazmu nie tylko do życia społecznego. – Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, stając około trzech metrów przede mną. Ciągle podnosiła brew, sygnalizując mi tym, że wciąż nie do końca wierzy w moje słowa.
   Rozłożyłem ręce, dźwigając się z powrotem na nogi, i podsumowałem z niezobowiązującym uśmiechem rozrastającym się na mojej twarzy:
   – Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, pani Kierowniczko. – Może po prostu w dobry humor wprawiali mnie ludzie, którzy zaczynają sobie powolutku zdawać sprawę z tego, że nie są tacy nieomylni. Chociaż jak patrzę na Chiarę, to to nie jest wcale takie oczywiste. Zagadka skonfrontowana z zagadką równa się jeszcze większej zagadce, której nawet Sherlock by się nie podjął. Gdy na front moich myśli wpłynął Sherlock, momentalnie skojarzyłem tą postać z Leną, i uśmiechnąłem się cieplej na te wspomnienie, zatrzymując wzrok akurat na dziewczynie przede mną.
   – Fakt, może nie wiem, ale się dowiem. Poza tym podoba mi się ta ksywka – odparła pewna swojego zdania, uśmiechnęła się pod nosem i bez żadnego wahania zmierzyła mnie badawczym spojrzeniem, jednak nie na tyle rozbrajającym, bym odwrócił od niej swoją uwagę.
   – W takim razie będę używał jej częściej. – Wypuściłem spokojnie powietrze z płuc, pozwalając, by kącik moich ust uniósł się do góry po raz kolejny. Dopiero niegdyś jeszcze milczący Jeff okazał się przerywnikiem i dał kres naszej krótkiej dyskusji, zapytawszy się o to, czy może już wyjść.
   
***

   Szarpałem trawę pod ostrymi podeszwami butów, biegnąc przed siebie i bezustannie zaciskając dłonie na kijku od lacrosse, tak mocno, że moja skóra poczerwieniała. Był wczesny wieczór, około godziny dziewiętnastej, więc w zestawieniu z obecną porą roku słońce minimalnie kryło się za horyzontem. Korzystałem z każdego jego blednącego promienia, by wrzucić małą piłeczkę w światło bramki i cieszyć się z kolejnych sukcesów na koncie. A jeszcze bardziej cieszyła mnie energia przetaczająca się głośno w rozległym korytarzu moich żył; wręcz hałaśliwa w skroniach, w których buzowała. Zatrzymałem się w miejscu, kiedy Andrew, kolega z drużyny, klepnął mnie w ramie i szarpnął za nie z niedźwiedzią siłą.
   – Jesteś ślepy? – Skarcił mnie spojrzeniem, po czym własną dłonią zwrócił moją twarz w kierunku końca boiska. Dopiero wtedy odzyskałem ostrość widzenia i poczułem zaledwie najlżejszy ślad zaskoczenia, widząc Chiarę. Różnica tkwiła w tym, że jej twarz w większej mierze zakrywała kamera, którą dziewczyna trzymała tuż przed sobą. – Jedna z najpopularniejszych lasek w szkole gapi się na ciebie, a ty stoisz, przegrywie? – Andrew dalej szeptał, jakby w ogóle ktoś inny był w stanie nas usłyszeć, a ja wzruszyłem ramionami, nie czując się źle z żadną podjętą decyzją.
   Od kiedy w moim sercu trwale zagościła Lena, wzmianki o jakichkolwiek innych dziewczynach wydawały się mnie omijać szerokim łukiem, albo to ja wyłączałem wtedy słuch, uznając, że wplątuje się w rozmowę, która mnie zwyczajnie nie dotyczy. Poza tym Chiara nie wyglądała mi na taką, która by się mną interesowała.
   – No rusz dupę, chociaż ja chcę ją poznać. – Andrew nie dawał za wygraną i chcąc nie chcąc postanowił na swoim. Podeszliśmy bliżej nagrywającej dziewczyny, w ciągu paru chwil skupiając na sobie jej cenną uwagę, jednak nie w takim stopniu, by wyłączyła kamerę.
   Prawą dłonią obtarłem pot z czoła, będący efektem zawziętego treningu, i zaczepiłem kijkiem o ziemie, podpierając się na nim. Moja klatka piersiowa unosiła się w głośnych oddechach, wręcz sapaniach, dając tym jasny znak do tego, że intensywność dzisiejszego treningu dawno wyszła poza skalę i muszę zacząć się oszczędzać.
   – Co nagrywasz, Chiara? – odezwał się Andrew, jakby cały w skowronkach, swoim uśmiechem rozświetlając malujące się dookoła cienie. Czułem wzrok reszty kolegów z drużyny na swoich plecach i ledwo powstrzymałem się od tego, by się nie odwrócić i ich nie upomnieć.
   – Czy to nie oczywiste? Poza tym nie znam twojego imienia. – Skupiona odsunęła się o krok, zapewne powiększając kadr na naszą dwójkę. – Czy takie przerwy w treningu często wam się zdarzają?
   – Tylko jak przychodzą takie laseczki. I jestem Andrew – powiedział wyszczerzony, zanim zdążyłem szturchnąć go łokciem w żebro. Ten debil zrobi z siebie gorszego debila...
   – Widzę, że powaga nie jest twoją mocną stroną, Andrew – prychnęła pod nosem, a w jej głosie rozbrzmiało coś na podobieństwo zawodu. Drugorzędną sprawą pozostaje to, jak wiele wyłapanych przeze mnie emocji dziewczyny mogłem uznać w tym momencie za autentyczne.
   – Więc kręcisz to na poważnie? Mogę zostać twoim wiernym operatorem? – Bramkarz już dawno nie stał obok mnie, zamiast tego wyskoczył w stronę pani Kierowniczki, sprawiając, że jego twarz i kamerę dzielił niespełna metr.
   – A masz do tego odpowiednie umiejętności? – powiedziała bez większego wyrazu, jedynie co parę chwil odrywając od kamery swój wzrok, którego barwy wciąż jeszcze nie zdążyłem poznać.
   – Mam wszystko, czego potrzebujesz! – Odsunął się na kolejne dwa metry, by przyjąć jakąś żenującą pozę i napiąć swojego bicepsa w taki sposób, by kamera dokładnie go widziała. Współczuję kamerze. Współczuję Chiarze. 
   – Nie wątpię, że masz mi wiele do zaoferowania, ale na pewno nie wszystko. – Jedyne, co zrobiła dziewczyna, to zmarszczyła brwi i zaledwie przeleciała znikomym spojrzeniem po jego ramieniu, nie poświęcając mu zbyt dużo materiału. – Alec jest najlepszym zawodnikiem, tak?
   – Talbot to nasza lokalna gwiazdka, gdy on jest w grze, jest co nagrywać. – Zawiesił mi rękę wokół szyi, chwilowo obarczając ją swoim ciężarem, który zdołałem unieść. Wydawał się o wiele bardziej skory do rozmowy z kamerą niżeli ja, i mimo iż chłopak właśnie mnie uznał za najciekawszy temat, nie próbowałem nawet tego komentować. Po prostu Andrewa nie da się przegadać.
   – Jesteś najlepszy, ale czy to oznacza, że w ostatnim sezonie nie odniosłeś żadnej porażki? – Czułem, jak tym razem obiektyw kamery przewierca mnie na wylot. Ku mojemu zdziwieniu do wymyślenia sensownej odpowiedzi potrzebowałem jedynie otwartych ust, lecz coś mi przerwało.
   – Pff, ten buc nigdy się nie przyzna! – Po raz kolejny skomentował Andrew, co sprawiło, że w moich nerwach momentalnie zamrowiło niezbyt przyjemne uczucie irytacji. I po odchrząknięciu Chiary doszło do mnie, że nie tylko ja się tak czułem.
   – Andrew, mój drogi... – Wychyliła spojrzenie zza kamery, a jej uśmiech i słodki ton, strach przyznać, kazały mi się obawiać. – Mamusia cię nie nauczyła, że nie przeszkadza się dorosłym, jak rozmawiają?
   Śmiechy obiegły całe boisko. No, teraz chociaż wiem, że każdy podsłuchuje... Natomiast mina Andrewa odrobinę zasłabła, bo schował swój uśmiech, wziął głębszy oddech, jakby właśnie myślał nad ripostą. Lecz z jego ust jedynie wybiegło piskliwe: „Zapamiętała moje imię!” i nie wyglądał już na takiego, który miałby coś do powiedzenia. Zadowolona z siebie Chiara ponownie schowała się za kamerą, uprzednio krótkim gestem dłoni ponaglając mnie do odpowiedzi.
   – Odniosłem porażkę, zdarzyła się taka. Wtedy naprawdę uświadamiasz sobie, że w pojedynkę nie wygrasz. Sam ciągle popełniam błędy i nie twierdzę, że nie przyczyniam się do jakiejś przegranej. Jeśli przegrywamy, robimy to wspólnie i to każe nam popracować nad sobą – mówiłem tak swobodnie, że pokusiłem się o stwierdzenie, że być może kierowałem te słowa do samej Chiary, nie kamery.
   – Na koniec powiedz nam wszystkim, dlaczego wybrałeś akurat lacrosse?
   – Bo ładne dziewczyny! – Wydarł się ktoś zza moich pleców, na co w odpowiedzi zaśmiałem się cicho i postanowiłem uratować godność swojej drużyny, która znajdowała się w tej chwili gdzieś na poziomie moich butów, mocno zdeptana.
   – Trener zaszczepił u mnie chęci na to. Nie ten z akademii, jeszcze wcześniejszy. Poza tym lacrosse jest oryginalnym sportem, to połączenie hokeja i futbolu amerykańskiego. A to, co ma ciekawszą historię, zachęca do siebie bardziej. Tak jest też z ludźmi... – Skończyłem z westchnieniem, patrząc już nie na kamerę, tylko na dziewczynę za nią stojącą. Po prostu nie potrafiłem patrzeć się w jedno i to samo miejsce, udając, że z nim rozmawiam. Czułem się jak szajbus. 

Chiara?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz