C-co..? Czy ja dobrze usłyszałam..? Po jego słowach poczułam, jak coś zaczyna mnie kuć w okolicach serca.
- A-ale... - zaczęłam, biorąc głowę nieco wyżej, by dostrzec twarz chłopaka, która raczej okazała się tyłem jego głowy. - T-to wszystko było niechcący... Cz-czemu mówisz, że już nie będzie normalnie..? - spytałam. Czułam, jak łzy zbierały mi się w oczach. Dostrzegłam, jak Louis wzrusza ramionami. J-jego to bawi..? - To tylko zwykłe babeczki! - krzyknęłam na całe gardło, rozpłakując
się na dobre. Natychmiastowo się odwróciłam do wejścia, wbiegając do
środka akademii w stronę pokojów. Zatrzasnęłam się w swoich czterech
kątach, po czym zjechałam plecami po drzwiach, siadając w końcu na
zimnej podłodze z wyprostowanymi nogami, które jeszcze weszły na czarny
dywan w białe grochy. Płakałam, łzy raz po razie leciały mi po
policzkach, mimo tego, że ścierałam je dłońmi i nadgarstkami. Nie mogłam
się uspokoić, nie potrafiłam. Tyle pracy włożyłam w te babeczki! Prawie
odkroiłam sobie jednego palca, a dwa poparzyłam. Jeszcze miałam na nich
plastry, jednak przez to wycieranie powoli mi się odklejały. Ociężale
wstałam z podłoża, dosyć chwiejnym krokiem kierując się w stronę
łazienki. Jeśli dobrze pamiętam, to powinnam mieć swoje plasterki.
Otworzyłam drzwi, zaświecając światło i weszłam do środka. Podeszłam do
szafki z lustrem nad umywalką. Zajrzałam do środka, wyciągając pudełko z
narysowanym Kubusiem Puchatkiem i jego przyjaciółmi. Zaśmiałam się,
wyciągając ze środka plastra z wizerunkiem Tygryska. Uwielbiałam tę
bajkę w dzieciństwie, a ta postać była jedną z moich ulubionych. Na trzy
palce nakleiłam sobie takie z tym zwierzaczkiem, po czym schowałam
pudełko do szafki, wychodząc z łazienki. Mam już dosyć tego dnia...
Louis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz