Już miałem ruszyć chłopakowi z pomocą, gdy nieznana mi osoba, postanowiła zająć miejsce ciemnowłosego. Zwróciłem zaciekawione spojrzenie w stronę ów osobistości. Pierwszym co przykuło moją uwagę, były niebywale jasne, niemal białe, krótkie włosy. One jako pierwsze przykuły moją uwagę w całym, dość nietypowym wyglądzie chłopaka. Blada cera, pokryta równie jasnymi kosmetykami i piegi, które wydawały mi się sztuczne, jasne, malinowe, lśniące usta wygięły się w uprzejmym uśmiechu, gdy chłopak *tak, sądzę, że to chłopak* zauważył, że się mu przyglądam. Chude palce pomknęły po białej grzywie a nogi wyprostowały się, wysuwając czarne buty w stronę ogniska znacznie bardziej. Jego długie nogi pokryte były jasnymi, jeansowymi spodniami z dziurami, a tułów cienką, białą koszulką.
- Hej - zaczął, przełamując lody jako pierwszy. Jego idealnie proste zęby zalśniły w zachodzącym słońcu, które ustępując miejsca księżycowi sprawiało, że czułem się tutaj jakby... przytulniej? Wzruszyłem ramionami, odpowiadając tym samym na zadane sobie pytanie i powróciłem do swojego towarzysza, kompletnie zapominając o czekającym na mnie Sylvainie.
- Hej - wyszczerzyłem zęby, wygładzając jedną dłonią ubranie - Leander - wysunąłem rękę, w powitalnym geście.
- Anthony, Nowy? - spytał, poruszając czarnymi brwiami, szczerze mówiąc nie spodziewałem się by ktoś o takim wyglądzie mógł wywołać, aż tak przyjemne odczucia. Przewróciłem oczami, próbując choć w minimalnym stopniu ukryć swoje zawstydzenie.
- Aż tak to widać? - delikatny rumieniec skalał moje policzki, które odruchowo zakryłem dłońmi.
- Wiesz... - zaczął i wyciągnął się na kanapie, odrzucając teatralnie włosy do tyłu - Wy nowicjusze, łatwo was poznać z kilometra - wzruszył ramionami, kiedy to kolejna postać postanowiła dosiąść się do naszej dwójki, przypominając mi tym samym o swojej obecności. Varner, odetchnął głośno, przykuwając tym samym moją uwagę. Odwróciłem zdezorientowane spojrzenie w stronę nowo przybyłego, który, o zgrozo, nie był tu sam.
A jego towarzyszką musiała być właśnie ta dziewczyna, której imienia wciąż nie poznałem. Anthony natomiast westchnął cicho i podniósł się z zajmowanego miejsca.
- W takim razie do zobaczenia, Leoś - zaśmiał się i pomachał mi na pożegnanie, zdrabniając moje imię. Czułem na sobie ciężki, błagający o pomoc i jakby oskarżycielski wzrok Sylvaina, którego jednak jakby nie patrzeć zignorowałem. Westchnąłem cicho, gdy wyrzuty sumienia, lekko mnie dotknęły.
- Ej... - zwróciłem się do blondynki, która zajęta rozmową z moim znajomym do tej pory kompletnie mnie ignorowała - Możesz sobie iść? Chcę z nim pogadać - dobra, może byłem zbyt bezpośredni, ale nie wiedzieć czemu, nastolatka sprawiała, że w środku, gotowałem się ze złości. Przeprosiła starszego, mruknęła jakąś obelgę w moją stronę, finał, finałem, odeszła.
- Nie dziękuj - spojrzałem na chłopaka, szczerząc kły. Ten odwzajemnił wyraz twarzy i pokręcił głową.
- Ej, możesz sobie iść? - powtórzył moje słowa, za wszelką cenę próbując powstrzymać śmiech gdy z drugiego końca kanapy dobył się piskliwy krzyk
- Zagrajmy w nigdy nie! - krzyknęła ciemnowłosa, jak torpeda wyskakując z siedzenia i popędziła prosto do małego stolika, na których porozstawiane zostały małe, plastikowe kieliszki i alkohol. Zabrawszy z niego całą tackę zaczęła rozdawać każdemu po kubeczku, polewając od razu. - Okej, zasady znacie? - obróciła się na pięcie, a jej spódniczka uniosła się do góry gdy zakręcając butelkę zadała pytanie. Wszyscy zgodnie pokiwali głową, podłapując nastrój dziewczyny. - Dobra, ale bierzemy po łyku bo za szybko się wódka skończy - podsumowała, wracając na miejsce.
- Nie wiem czy chcę to robić - zmierzyłem się wzrokiem z Anthonym, który posłał mi ciepły uśmiech i uniósł kieliszek.
- Przestań, będzie fajnie - zachęcił, szturchając mnie łokciem w żebra.
- No tak, Twoja przyszła dziewczyna ma okazję Cię lepiej poznać - zaśmiałem się, posyłając mu całusa, oczywiście nasza rozmowa szybko została przerwana pierwszym zdaniem.
- Nigdy nie zrobiłem prania - chłopak, którego widziałem pierwszy raz zaśmiał się, zmuszając wszystkich do pociągnięcia pierwszego łyka...
Mniej więcej tak się wszystko zaczęło, destrukcyjne ilości alkoholu przelewały się między nami, każdy znacznie bardziej rozluźniony nawiązywał ze sobą takie czy inne kontakty, a nasza gra toczyła się w najlepsze.
Hasła, padały coraz śmielsze, nikt jednak nie zawracał sobie tym głowy, myśli każdego zaprzątał fakt, że za chwilę zaliczy kolejnego, bądź pierwszego "zgona" w życiu, albo też myślał ile jeszcze musi wypić by się upić. Schlane twarze wydawały się wieloletnimi przyjaciółmi, a głośna muzyka sprzyjała nocnemu nastrojowi.
Krótko mówiąc nikt się niczym nie przejmował. Czułem jak zawroty głowy atakują moje ciało, a błogi stan alkoholowego upojenia rozlewał się po każdej komórce sprawiając, że nerwy zniknęły, ustępując miejsca tej części mnie, która nieco śmielsza w towarzystwie radosną rozmową z Sylvainem i ciągłym udziałem w grze, akcentowała swoją obecność.
- Wiem! Zostało nas niewielu, zagrajmy w prawda i wyzwanie! - ta sama niewiasta, zarzuciła włosami, organizując kolejną, zapowiadającą wiele godzin zabawy rozrywkę.
Sylvain?
Wiem, że krótkie, ale chciałam skończyć w tym miejscu XDDDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz