Nie wiedziałam czy powinnam mu wierzyć, ale to było dziwne nie wyglądali jakby byli wrogami. Jednego byłam pewna, że muszę uwarzać, wyszłam z pokoju i udałam się na stołówkę coś zjeść. Kiedy wracałam spotkałam Louisa, ale nie miałam ochoty szczerze mówiąc na rozmowę z nim dlatego wymimełam go i poszłam dalej:
- W porządku? - spytał doganiając mnie
- Taa... Można tak powiedzieć.- powiedział obojętnie
- Co jest? - powiedział
- Nic - powiedziałam zatrzymując się i dodałam:
- Martwię się o kogoś jest bardzo mi bliski.
Gdy to mówiłam myślałam o Liamie.
- Niech zgadne chodzi o Liama. - powiedział
- Nie zawsze chodzi o Liama- powiedziałam
- Ale to on najbardziej zalazł Ci za skóre- odparł
- Nie zalazł tylko po prostu poróżniły nas pewne rzeczy. - powiedziałam
- Dobra, nie trzepiam się słówek. Powiesz co się stało? - drążył
- Nie, nie chce aby po tem miał on do mnie jakieś pretensje.
- Chole, wiesz przecież, że możesz mi zaufać.
- Nie chce po prostu o tym rozmawiać, dobrze?
- Dobrze. - westchnął
- Muszę iść - powiedziałam po czym dodałam: - Do zobaczenia.
Dałam mu buziaka w policzek po czym poszłam do siebie.
Muszę na niego uważać na niego to wszystko jest jakieś podejrzane...
Louis jest sympatyczny ale nie mogę mu zaufać nie po tym co usłyszałam, nie mogłam o tym zapomnieć. Wróciłam do siebie i położyłam się na łóżku wkładając słuchawki do uszu....
(Louis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz