6.04.2017

Od Will'a cd Oscara

W piątek... Czyli pojutrze.
Przygryzłem dolną wargę rozważając w myślach propozycję chłopaka. Pomysł był oczywiście fajny, wykorzystałbym każdą okazję by urwać się z tej szkoły, w której życie staje się niezwykle monotonne.
No kto jak kto ale ty Will nie powinieneś akurat narzekać na brak wrażeń. Mam ci przypomnieć, że w tak krótkim czasie od przyjazdu tutaj zdążyłeś już poznać Oscara, przejechać się z nim nocą po autostradzie, natknąć się na wkurzającego faceta, oglądać jak on wraz z twoim kumplem ścigają się na torze i o mało nie zostać rozjechanym przez jednego z nich?
Przewróciłem oczami dając znać moim myślom, że mam naprawdę dość tego, że  żyją własnym życiem i najwyraźniej obrały sobie za cel uprzykrzanie mi życia.  Oscar w tym momencie uniósł jedną brew, niemile zaskoczony tym aroganckim gestem. Szybko rozplątałem ręce, które splotłem wcześniej na klatce piersiowej i zacząłem nimi machać w zaprzeczającym geście, tworząc w powietrzu niewidzialny "x".
- Nie, nie to nie było do ciebie -wyjaśniłem.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawę, że wcale nie poprawiły one sytuacji.
- To znaczy... Jasne. Chętnie pojadę.
Oscar pokiwał powoli głową. Opuściłem ręce i pozwoliłem by między nami zapanowało milczenie. Było ono niezręczne zarówno dla mnie jak i dla mojego towarzysza. Otworzyłem usta z zamiarem powiedzenia czegoś ale zaraz potem je zamknąłem czując zupełną pustkę w głowie. Oscar chcąc jakoś wybawić nas z tej sytuacji odezwał się w końcu.
- Ja... Muszę już iść -rzucił na pożegnanie i odwrócił się na pięcie w stronę drzwi .
Uśmiechnąłem się na odchodne ale chłopak, stojący do mnie tyłem, nie zauważył tego gestu. Gdy tylko zniknął na korytarzu rozejrzałem się po pokoju próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie. Jutro będę musiał wypytać Oscara o szczegóły. Chociażby o to dokąd konkretnie jedziemy.
Przez umysł przebiegła mi myśl, że może właściwie zaprosił mnie ze zwykłej grzeczności i wcale nie chciał żebym z nim jechał. Szybko ją jednak odgoniłem. Gdyby tego nie chciał, wogóle by o tym wyjeździe nie wspominał, prawda?
Podszedłem do uchylonego okna wdychając rześkie, chłodne powietrze do płuc. Spoglądając na nieprzenikniony mrok za oknem naszła mnie chęć na krótki spacer. Byłem jednak zbyt leniwy by zdobyć się na ponowne wyjście z pokoju a co dopiero zejście po schodach i łażeniu Bóg wie gdzie. Mój wzrok znów omiótł uważnie pomieszczenie, podejmując kolejną próbę znalezienia mi zajęcia. Tym razem spoczął on na czystej, nieskażonej jeszcze żadnym ruchem ołówka, kartce. Uśmiechnąłem się czując nagły przypływ energii.
***
Rano jak zwykle wziąłem szybki prysznic, założyłem czyste ubrania i pościeliłem łóżko, przywracając mu ład, jaki zastałem tutaj pierwszego dnia. Zerknąłem na zegarek. Dochodziła siódma. Czując pustkę w żołądku postanowiłem od razu zejść na śniadanie, a pakowanie książek do torby zostawić na później. I tak pierwszą lekcją dzisiaj był wf. Ze zgrozą spojrzałem za okno. Pogoda była piękna, co powinno mnie ucieszyć. Lecz każdy kto zdążył już poznać nauczyciela wychowania fizycznego, wiedział, że nie odpuści on takiej okazji i najprawdopodobniej czeka nas wyczerpujący bieg przez całe 45 minut lekcji. Westchnęłam. Owszem lubiłem sport, a biegi chyba najbardziej (jeśli nie liczyć siatkówki) ale jakoś nie uśmiechał mi się taki wysiłek z samego rana.
***
Na stołówce jak zwykle było tłoczno. Przecisnąwszy się pomiędzy stolikami, dotarłem w końcu do miejsca gdzie mogłem w spokoju wybrać sobie coś do jedzenia. Zdecydowałem się na tosty z szynką oraz zwykłą herbatę. Z kubkiem w jednej dłoni i talerzem w drugiej odwróciłem się na powrót w stronę stołów. Przesuwałem wzrokiem po krzesłach, szukając jakiegoś wolnego miejsca lecz każde, gdzie nie spojrzeć było przez kogoś zajęte. Ruszyłem przed siebie w nadziei, że w czasie gdy zrobię kilka kroków, jakieś miejsce się zwolni. Przerzucając spojrzenie z jednego ucznia na drugiego w końcu mój wzrok spoczął na znajomej twarzy. Spojrzenie moje i Oscara spotkało się. Chłopak nieznacznym, ledwo dostrzegalnym ruchem, wskazał na wolne obok niego krzesło. Podszedłem bliżej i dopiero gdy spośród tłumu dostrzegłem cały stolik stwierdziłem, że siedzi tak też paru nieznanych mi chłopaków. Pewnie jego koledzy. Zawahałem się i zatrzymałem na chwilę w miejscu. Może jednak powinienem zjeść na zewnątrz? Pokręciłem głową. Przecież i tak prędzej czy później bym ich poznał. Już pewniejszy siebie ponownie postąpiłem kilka kroków na przód dołączając do grupy.
- Cześć -przywitałem się zajmując wolne miejsce.

Oscar?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz